Zatem zamiast "cherchez la femme", jak utarło się mawiać za napoleońskim szefem policji Fouche i pisarzem Dumasem ojcem, trzeba teraz szukać Chin zamiast kobiety. Ponieważ środek ciężkości dyplomatycznego świata dawno zdążył się odsunąć od Francji, nowa wersja powiedzenia powinna istnieć przede wszystkim w chińskiej wersji. Proponuję "xúnzhao zhongguó", dosłowne tłumaczenie doszukiwania się chińskich tropów.
Listę powodów można by wydłużać bez końca. Tempo chińskiego wpływania na świat utrzymuje się poza tym na tak zaawansowanym poziomie, że po godzinie wymieniania dotychczasowych powiązań z pewnością istniałyby kolejne. Paczkujące równie ekspresowo jak nowe linie metra w Pekinie czy Szanghaju.
Nowy prezydent Filipin, Rodrigo Duterte, który w ciągu kilkunastu dni przestawia swój kraj z kursu kolizyjnego wobec Pekinu na podróż ku świetlanej przyszłości. Informacje o uchodźcach z Birmy, którzy chińskim mediom przyznają, że woleliby mieć chińskie obywatelstwo niż żyć u siebie. Kolejne ataki na spornej granicy indyjsko-pakistańskiej, które podważają bezpieczeństwo chińskiego korytarza handlowego budowanego przez Pakistan do wybrzeża nad Oceanem Indyjskim. Ingerowanie w wewnętrzne samostanowienie Hongkongu przez centralne władze komunistycznej partii z kontynentu i podburzanie obywateli miasta wobec niedawnych symboli prodemokratycznych protestów z 2014 roku. Najświeższa sprawa z udziałem Singapuru, którego transport pojazdów wojskowych zostaje zatrzymany w Hongkongu rzekomo za brak odpowiednich pozwoleń spedycyjnych. W rzeczywistości to próba dania nauczki Singapurowi za antychińskie wypowiedzi w kwestii morza Południowochińskiego i przy okazji kolejne utemperowanie prozachodnich (dla Chin ewidentnie separatystycznych) emocji na Tajwanie, który po raz kolejny gości żołnierzy i sprzęt z Miasta Lwa.
Do zestawu dokładamy jeszcze Brexit i niewyczerpane możliwości przeciągania niezdecydowanej politycznie Wielkiej Brytanii na stronę Pekinu, zwiększane zaangażowane finansowe w także brytyjskiej elektrowni atomowej Hinckley Point; rosnący potencjał militarny na rogu Afryki z pierwszą zagraniczną bazą wojskową made in China w Dżibuti; wywieranie presji na ekonomicznych partnerach inicjatywy Pasa i Szlaku (jak zgoda Belgradu na poparcie chińskich roszczeń wobec wysp Spratly i Paraceli udzielona w lipcu br.) i wielkie chińskie zwycięstwo na ostatnim szczycie APEC w Limie. W rzeczywistości prawie na pewno pozbawionej umowy TPP rynki Azji może zjednoczyć inicjatywa RCEP (Regional Comprehensive Economic Partnership) forsowana przez Pekin od spotkania państw ASEAN w 2012 roku w Kambodży. Tamtejszy rząd Hun Sena także łączy z Chinami trudna do rozerwania nić.
Od wczoraj tematem pozostaje kwestia Kuby już bez Fidela Castro. Stosunek świata można w pewien sposób określić na podstawie kondolencji lub oświadczeń wystosowywanych w takiej sytuacji. Dorobek Fidela poparło jednoznacznie kilku "bratnich" przywódców jak Nicolas Maduro z Wenezueli, Władimir Putin, Xi Jinping z Chin czy Baszszar al-Asad z Syrii, jednak gdy w tym gronie znalazł się także premier Kanady, Justin Trudeau świat podniósł brew ze zdumienia.