Szukanie Chin w całym

Zgodnie ze starym powiedzeniem szukając przyczyn zawikłanych spraw najlepiej było podążać tropem związanym z kobietą. Jakaś zawsze stanowiła klucz do rozwiązania tej czy innej zagadki. Obecnie jednak wytrychem otwierającym coraz więcej drzwi stają się Chiny.

Publikacja: 27.11.2016 13:03

Rafał Tomański

Rafał Tomański

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski

Zatem zamiast "cherchez la femme", jak utarło się mawiać za napoleońskim szefem policji Fouche i pisarzem Dumasem ojcem, trzeba teraz szukać Chin zamiast kobiety. Ponieważ środek ciężkości dyplomatycznego świata dawno zdążył się odsunąć od Francji, nowa wersja powiedzenia powinna istnieć przede wszystkim w chińskiej wersji. Proponuję "xúnzhao zhongguó", dosłowne tłumaczenie doszukiwania się chińskich tropów.

Listę powodów można by wydłużać bez końca. Tempo chińskiego wpływania na świat utrzymuje się poza tym na tak zaawansowanym poziomie, że po godzinie wymieniania dotychczasowych powiązań z pewnością istniałyby kolejne. Paczkujące równie ekspresowo jak nowe linie metra w Pekinie czy Szanghaju.

Nowy prezydent Filipin, Rodrigo Duterte, który w ciągu kilkunastu dni przestawia swój kraj z kursu kolizyjnego wobec Pekinu na podróż ku świetlanej przyszłości. Informacje o uchodźcach z Birmy, którzy chińskim mediom przyznają, że woleliby mieć chińskie obywatelstwo niż żyć u siebie. Kolejne ataki na spornej granicy indyjsko-pakistańskiej, które podważają bezpieczeństwo chińskiego korytarza handlowego budowanego przez Pakistan do wybrzeża nad Oceanem Indyjskim. Ingerowanie w wewnętrzne samostanowienie Hongkongu przez centralne władze komunistycznej partii z kontynentu i podburzanie obywateli miasta wobec niedawnych symboli prodemokratycznych protestów z 2014 roku. Najświeższa sprawa z udziałem Singapuru, którego transport pojazdów wojskowych zostaje zatrzymany w Hongkongu rzekomo za brak odpowiednich pozwoleń spedycyjnych. W rzeczywistości to próba dania nauczki Singapurowi za antychińskie wypowiedzi w kwestii morza Południowochińskiego i przy okazji kolejne utemperowanie prozachodnich (dla Chin ewidentnie separatystycznych) emocji na Tajwanie, który po raz kolejny gości żołnierzy i sprzęt z Miasta Lwa.

Do zestawu dokładamy jeszcze Brexit i niewyczerpane możliwości przeciągania niezdecydowanej politycznie Wielkiej Brytanii na stronę Pekinu, zwiększane zaangażowane finansowe w także brytyjskiej elektrowni atomowej Hinckley Point; rosnący potencjał militarny na rogu Afryki z pierwszą zagraniczną bazą wojskową made in China w Dżibuti; wywieranie presji na ekonomicznych partnerach inicjatywy Pasa i Szlaku (jak zgoda Belgradu na poparcie chińskich roszczeń wobec wysp Spratly i Paraceli udzielona w lipcu br.) i wielkie chińskie zwycięstwo na ostatnim szczycie APEC w Limie. W rzeczywistości prawie na pewno pozbawionej umowy TPP rynki Azji może zjednoczyć inicjatywa RCEP (Regional Comprehensive Economic Partnership) forsowana przez Pekin od spotkania państw ASEAN w 2012 roku w Kambodży. Tamtejszy rząd Hun Sena także łączy z Chinami trudna do rozerwania nić.

Od wczoraj tematem pozostaje kwestia Kuby już bez Fidela Castro. Stosunek świata można w pewien sposób określić na podstawie kondolencji lub oświadczeń wystosowywanych w takiej sytuacji. Dorobek Fidela poparło jednoznacznie kilku "bratnich" przywódców jak Nicolas Maduro z Wenezueli, Władimir Putin, Xi Jinping z Chin czy Baszszar al-Asad z Syrii, jednak gdy w tym gronie znalazł się także premier Kanady, Justin Trudeau świat podniósł brew ze zdumienia.

Trudeau, którym świat zachwyca się jako młodym, inteligentnym, sprawnym fizycznie i nowoczesnym politykiem, napisał w oświadczeniu o Fidelu jako przywódcy-legendzie rewolucji, wielkim mówcy, który całe życie poświęcił narodowi. Premier przypomniał kanadyjsko-kubańską przyjaźń swojego ojca, także szefa rządu, z Fidelem, jego bratem i synami. El Comandante był honorowym gościem na pogrzebie Pierre'a Trudeau w 2000 roku i niósł wówczas jego trumnę.

Bez względu na niepodważalne rodzinne historie oświadczenie młodszego Trudeau wzbudziło niedowierzanie na świecie. W sieci zaczęły pojawiać się jego parodie - można je znaleźć pod hasłem #TrudeauEulogies, czyli kondolencje Trudeau. Według przykładowych z nich "Osama bin Laden poza ewidentnymi kontrowersjami przejdzie do historii jako człowiek, który zwiększył bezpieczeństwo na światowych lotniskach" czy "Pol Pot dzielnie mierzył się z problemem przeludnienia przy pomocy przełomowego systemu urbanizacji".

Jeżeli nie wiadomo, dlaczego innowacyjny przywódca zachodniego państwa należącego do światowej czołówki chwali komunistycznego dyktatora, z pewnością musi gdzieś kryć się wątek chinski. Xi Jinping także płacze po Castro, a Trudeau od kilku miesięcy rozwija z Chinami współpracę gospodarczą. Chiński gigant e-handlu Alibaba otworzył się na towary z Kanady, Chińczycy masowo kupują ziemię w Vancouver na zachodnim wybrzeżu ogromnego kraju. W obecnej sytuacji opłaca się być w jednym klubie z Państwem Środka niż uparcie zamykać oczy na jego wpływy. Alibaba rok temu byla w stanie jedynie na krajowym rynku wypracować obrót wszystkich amerykańskich sklepów i serwisów z Czarnego Piątku, Cyber Poniedziałku i szału zakupów z okolic Dnia Dziękczynienia. W mniej niż 24 godziny i w dniu, który świętem internetowych zakupów stał się zaledwie od niedawna. Możliwości chińskiego rynku są nieograniczone, potencjał militarny budzi respekt, a ambicje pozostają nie do końca odgadnione.

Nie zmienia się zasada ukrywania swoich zamiarów i potencjału sformułowana przez Deng Xiaopinga przed 30 laty. Działa jak idealny wabik dla Zachodu, który coraz bardziej staje się chiński albo robi co może, by za taki uchodzić.

Jeszcze niecałe trzy miesiące temu, przed szczytem G20 w Hangzhou, brytyjski wywiad ostrzegał członków delegacji, by uważali na zbyt miłe Chinki. Mogły pracować dla chińskich służb i podczas takiego międzynarodowego spotkania wykładać zagraniczne informacje. W Hangzhou w 2016 roku oraz dwa lata wcześniej w Pekinie na szczycie APEC "cherchez la femme" dostało chińskich rysów. Dzisiaj w pełni można mówić o "xúnzhao zhongguó" na wszystkich polach.

Zatem zamiast "cherchez la femme", jak utarło się mawiać za napoleońskim szefem policji Fouche i pisarzem Dumasem ojcem, trzeba teraz szukać Chin zamiast kobiety. Ponieważ środek ciężkości dyplomatycznego świata dawno zdążył się odsunąć od Francji, nowa wersja powiedzenia powinna istnieć przede wszystkim w chińskiej wersji. Proponuję "xúnzhao zhongguó", dosłowne tłumaczenie doszukiwania się chińskich tropów.

Listę powodów można by wydłużać bez końca. Tempo chińskiego wpływania na świat utrzymuje się poza tym na tak zaawansowanym poziomie, że po godzinie wymieniania dotychczasowych powiązań z pewnością istniałyby kolejne. Paczkujące równie ekspresowo jak nowe linie metra w Pekinie czy Szanghaju.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Jacek Czaputowicz: Nie łammy nuklearnego tabu
Publicystyka
Maciej Wierzyński: Jan Karski - człowiek, który nie uprawiał politycznego cwaniactwa
Publicystyka
Paweł Łepkowski: Broń jądrowa w Polsce? Reakcja Kremla wskazuje, że to dobry pomysł
Publicystyka
Jakub Wojakowicz: Spotify chciał wykazać, jak dużo płaci polskim twórcom. Osiągnął efekt przeciwny
Publicystyka
Tomasz Krzyżak: Potrzeba nieustannej debaty nad samorządem