Niemcy chcą pogłębić integrację UE

Nie będziemy budować Unii federalnej, tylko Unię skuteczną. Polska nie powinna się tego obawiać – mówi Jędrzejowi Bieleckiemu komisarz ds. walutowych.

Aktualizacja: 29.05.2017 10:49 Publikacja: 28.05.2017 21:28

Niemcy chcą pogłębić integrację UE

Foto: AFP

Chyba nikt w Brukseli nie zna lepiej oczekiwań nowego prezydenta Francji niż Pierre Moscovici. Wieloletni minister ds. europejskich, a później gospodarki i finansów Francji, był tak jak Emmanuel Macron jednym z najbliższych współpracowników poprzedniego przywódcy kraju Francois Hollande'a. Dziś jako komisarz ds. walutowych i gospodarczych jest autorem projektu głębokiego pogłębienia unii walutowej do 2025 r., który w środę przyjmie Komisja Europejska. Do tej właśnie idei Macron stara się przekonać kanclerz Angelę Merkel.

Rzeczpospolita: Emmanuel Macron został prezydentem Francji, Angela Merkel prawdopodobnie pozostanie kanclerzem po wrześniowych wyborach do Bundestagu. Głębsza integracja strefy euro jest przesądzona?

Pierre Moscovici: W każdym razie została zniesiona kluczowa blokada. W ostatnich latach obawialiśmy się przecież przejęcia władzy przez populistów, przejęcia przez nich całkowitej inicjatywy. A oni przegrali kilka ważnych bitew: o Holandię, o Austrię, a przede wszystkim, w sposób spektakularny, bitwę o Francję. I to na płaszczyźnie bardzo symbolicznej, bo tak naprawdę druga tura przekształciła się w referendum nad dwoma wizjami przyszłości Europy: Marine Le Pen, która chciała wyjścia z Unii, z euro i Emmanuelem Macronem, który z dumą niósł flagę europejską. I ta debata została rozstrzygnięta w sposób najjaśniejszy, jaki się dało. Do tego stopnia, że pani Le Pen i jej partia zastanawiają się teraz, czy w ogóle nie porzucić pomysłu wyjścia ze strefy euro. W tym kontekście fakt, że we Francji jest prezydent tak proeuropejski, a i w Niemczech będzie dotychczasowa kanclerz lub kanclerz nowy, ale który był przewodniczącym Parlamentu Europejskiego, otwiera zupełnie nowe możliwości.

Jakie?

Możliwości właśnie pogłębienia integracji strefy euro. A jest to absolutnie konieczne, aby powstrzymać rozejście się gospodarek unii walutowej. Bo jeśli wciąż będziemy mieli północ opływającą w dostatek i południe, które przeżywa ciągłe trudności, to w pewnym momencie dojdzie do odrzucenia projektu europejskiego.

Co trzeba zrobić, aby temu zapobiec?

Konieczne jest utworzenie budżetu strefy euro. A to nie będzie możliwe bez powołania parlamentu dla unii walutowej tak, aby wydatki z tego budżetu były kontrolowane w sposób demokratyczny. A z kolei jeśli jest parlament i budżet, to musi być też władza wykonawcza: minister finansów strefy euro. Sądzę, że rysujemy tu spójną całość, która zarówno wzmacnia narzędzia zarządzania gospodarką europejską poprzez wspomniany budżet, jak i wychodzi naprzeciw problemowi braku kontroli demokratycznej nad tym procesem – to zadanie nowego parlamentu i ministra finansów.

Ale też oznacza budowę Europy federalnej...

Jak tak tego nie widzę. Minister finansów to nie będzie funkcja federalna, tylko skuteczna. Zgoda – ta nazwa chyba nie jest najszczęśliwsza, wywołuje obawy. Moja koleżanka Federica Mogherini nie nosi tytułu ministra i żaden z szefów dyplomacji dużych krajów Unii by tak jej nie postrzegał. Jest wysokim przedstawicielem ds. wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa. Przewodniczy spotkaniom rady ds. ogólnych, jest twarzą Unii na świecie. Podobne zadanie widzę dla ministra finansów strefy euro, który nie tylko mógłby przewodzić spotkaniom ministrów finansów krajów unii walutowej, ale też przejąć zadania komisarz ds. walutowych, a dzięki powołaniu odrębnego budżetu dla strefy euro zyskałby o wiele większe możliwości działania. Jednocześnie zdawałby relację ze swoich decyzji przed parlamentem Eurolandu. Dziś przewodniczący Eurogrupy (ministrowie finansów krajów unii walutowej) Jeroen Dijsselbloem nawet nie ma możliwości wystąpić przez europarlamentem, bo reprezentuje rząd narodowy, w tym przypadku Holandii. Z punktu widzenia kontroli demokratycznej to wychodzi dość słabo.

Niemcy zgodzą się na tak głębokie reformy, zanim Francja pokaże, że poważnie podchodzi do reform strukturalnych w szczególności rynku pracy, że jest wreszcie w stanie ograniczyć deficyt budżetowy, dług, wydatki państwa?

To nie będzie dyskusja łatwa. Ale myślę, że po niemieckiej stronie jest teraz wola pójścia do przodu z integracją, rzecz jasna przy założeniu, że Francja wypełni swoje zobowiązania, zarówno gdy idzie o reformy strukturalne, jak i politykę budżetową. Ale naprawdę otwiera się przed nami pewne okno możliwości. Dialog między prezydentem Macronem i kanclerz Merkel zaczął się zresztą obiecująco. Ale uwaga; tu jest poważne ostrzeżenie. Jedne wybory nie czynią wiosny. Prezydent, niezależnie od tego, jak bardzo byłby zdolny, nie może sam zmienić oblicza Europy. Tandem francusko-niemiecki, jakkolwiek byłby zjednoczony, także nie może samodzielnie zmienić Europy. Do tego wszyscy razem musimy zbudować pewną dynamikę. To wymaga wysunięcia przez Komisję Europejską konkretnych propozycji, które przedstawimy 31 maja.

Co w nich będzie?

Chcemy przedstawić analizę przyszłości integracji strefy euro. Ale też wiemy, że konieczne będzie porozumienie wszystkich krajów strefy euro, interesy każdego z nich muszą więc zostać uwzględnione.

Kanclerz Merkel pierwszy raz przyznała, że jest gotowa w tym celu do zmiany traktatów europejskich. Zrozumiała, że trzeba zrobić krok w kierunku Francji, bo zagrożenie przejęcia władzy przez populistów pozostaje poważne?

To nie jest problem francuski, Francja nie jest najbardziej zagrożona...

Tym krajem są Włochy?

To jest problem wszystkich. Także w interesie Niemiec jest to, aby pozostałe kraje unii walutowej dobrze się rozwijały, aby cała strefa euro tworzyła harmonijną całość. Jeśli różnice coraz bardziej będą się pogłębiać, jeśli Niemcom będzie powodziło się coraz lepiej, a innym coraz gorzej, sytuacja będzie coraz bardziej napięta.

To nic nowego, dlaczego Niemcy akurat teraz zdają się zmieniać stanowisko?

Sądzę, że tak się dzieje dlatego, że kondycja gospodarcza Europy się poprawiła, problemy nadmiernego deficytu budżetowego są praktycznie wszędzie rozwiązane: średnia w całej strefie euro to mniej więcej 1,4 proc. PKB w 2017 r. Jeszcze w 2011 w całej Unii 24 krajów było objętych procedurą nadmiernego deficytu, ale po 2018 r. prawdopodobnie nie będzie żaden. Tak więc sytuacja finansowa, a przynajmniej budżetowa, jest częściowo uzdrowiona. Dług publiczny także w większości krajów spada. Również Francja, wielki partner Niemiec, wykazuje sygnały poprawy. Zresztą Emmanuel Macron powinien w jakiś sposób podziękować Francois Hollande'owi za to, że pozostawia mu Francję w o wiele lepszej kondycji finansowej i ekonomicznej, niż ją zastał.

Dla zmiany traktatów europejskich, powołania nowych instytucji strefy euro konieczna jest zgoda 27 krajów całej Unii, a nie tylko 19 należących do unii walutowej. Nie obawia się pan, że Polska się na to nie zgodzi, bo będzie się bała, że zostanie zepchnięta na margines Wspólnoty?

Jestem przekonany, że można kontynuować integrację w gronie 27 krajów, jednocześnie pozwalając tym, którzy chcą iść dalej do przodu, a tak właśnie jest ze strefą euro, zrealizować swoje plany. To jest właśnie zróżnicowaną integracją lub Europą o różnej geometrii. Nie trzeba się tego obawiać. Polska potrzebuje więcej bezpieczeństwa, wzmocnienia jednolitego rynku, unii rynków kapitałowych, wspólnego rynku cyfrowego, wspólnej obrony, wspólnej ochrony granic zewnętrznych Unii. Nie bardzo widzę więc, dlaczego w tym kontekście miałaby zablokować pogłębienie strefy euro, to nie jest inicjatywa, która jest wobec niej wroga.

Może kompromis da się tu osiągnięty przy jednoczesnym rozwiązaniu sporu o Trybunał Konstytucyjny i podział uchodźców?

First things first, wszystko po kolei.

Docelowo strefa euro nie stanie się tą prawdziwą, zjednoczoną Europą?

Nie. Nie przez przypadek zawsze mówiłem o Europie zróżnicowanej geometrii i to podtrzymuję. Odrzucam termin Europy dwóch prędkości, bo on zakłada istnienie krajów pierwszej i drugiej kategorii. Polska nie jest krajem drugiej kategorii. To jeden z sześciu dużych krajów Unii Europejskiej, wkrótce pięciu. Chciałbym, aby Polska miała świadomość tej znaczącej pozycji, aby nie była nieśmiała, czasem wręcz wrogo nastawiona do integracji. To nie ma sensu. Zawsze jest mi przykro, kiedy widzę, jak Polska, jej elity, nieraz rząd odwracają się od europejskiego ideału. Mam już za sobą długą karierę polityczną, byłem ministrem ds. europejskich Francji 20 lat temu, jeszcze przed poszerzeniem Unii, w którego przygotowanie bardzo się zaangażowałem. Tak się składa, że moja matka jest polskiego pochodzenia. I uważam za absurdalne, że Polacy nie rozumieją, iż ta Europa to jest także ich dziedzictwo. Kiedy jest się w Warszawie, w Krakowie, jest się w Europie! Unia została stworzona dla pojednania, dla zabliźnienia historycznych ran – niektóre powstały przecież na polskiej ziemi. Głęboko w pamięci pozostały mi wizyty w Auschwitz. Nie widzę więc żadnej logiki w tym, aby Polacy odwracali się plecami do Europy.

Chyba nikt w Brukseli nie zna lepiej oczekiwań nowego prezydenta Francji niż Pierre Moscovici. Wieloletni minister ds. europejskich, a później gospodarki i finansów Francji, był tak jak Emmanuel Macron jednym z najbliższych współpracowników poprzedniego przywódcy kraju Francois Hollande'a. Dziś jako komisarz ds. walutowych i gospodarczych jest autorem projektu głębokiego pogłębienia unii walutowej do 2025 r., który w środę przyjmie Komisja Europejska. Do tej właśnie idei Macron stara się przekonać kanclerz Angelę Merkel.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 792
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 791
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 789
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 788