Lewandowski: UE dwóch prędkości już przesądzona

Porażka PiS to największy po 1989 roku blamaż naszej dyplomacji – mówi polityk PO.

Aktualizacja: 20.03.2017 11:11 Publikacja: 19.03.2017 17:29

Janusz Lewandowski

Janusz Lewandowski

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Rz: Wyborów w Holandii nie wygrała populistyczna skrajna prawica Gerta Wildersa. Jaki to znak dla Europy?

Janusz Lewandowski, europoseł PO: Wybory w Holandii postrzegane były jako barometr nastrojów w Unii. Czy Brexit zwiastuje efekt kuli śniegowej i ofensywę antyeuropejskiego populizmu, czy też opamiętanie. Zwyciężył zdrowy rozsądek i jasne wskazanie na Unię Europejską. Oczywiście, zwycięski Mark Rutte uwzględnił w kampanii lęki migracyjne, rozpętał konflikt z Turcją, ale dobrze się stało, że zatrzymana została ofensywa populizmu, symbolizowana przez Geerta Wildersa.

Jaka będzie Unia Europejska po wyborach w Holandii, Francji i Niemczech?

O Niemcy jestem spokojny. Największą zagadką jest Francja z uwagi na realne szanse przejścia Marine Le Pen do drugiej rundy wyborów prezydenckich. Uznała Kaczyńskiego i Orbána za bratnie dusze w dziele osłabiania UE. Liczę, że w drogiej turze Francuzi się ockną i wybiorą prezydenta bezpiecznego dla Europy. Inny kraj ryzyka to Włochy, gdzie populizm czeka na swoją szansę. Tak czy siak, rok 2017 będzie przełomowy dla UE. Oby był rokiem politycznej trzeźwości po nieszczęsnych wskazaniach suwerena w latach 2015–2016.

Co to oznacza dla Polski?

Przesądzona jest Unia dwóch prędkości. Naturalnym zaczynem pierwszej prędkości jest strefa walutowa. Niezależnie od tego, na ile nam ten pociąg odjedzie, Polska zostaje na wschodnim peronie.

Jak wybór Donalda Tusk na szefa Rady Europejskiej wpłynął na pozycję Polski w Unii Europejskiej?

Przewrotnym skutkiem intrygi rządowej jest wzmocnienie Tuska jako europejskiego męża stanu. Wzrosła świadomość, że nie cała Polska jest Polską Kaczyńskiego. Bo jest Polska, która w większości w sondażach popierała przedłużenie mandatu Tuska i jest zadowolona z bycia w Unii Europejskiej, a ośmieszyła się polityka europejska PiS, coraz bardziej oderwana od własnego suwerena.

A jak jest oceniana porażka Jacka Saryusz-Wolskiego?

Porażka PiS to największy blamaż ćwierćwiecza polskiej dyplomacji. Kosztowny dla obrony rzeczywistych interesów Polski w UE. Saryusz-Wolski był twarzą tej bezpłodnej intrygi.

To nie była porażka PiS, ale polskiego rządu.

Linia partii linią rządu. PiS ma mandat 19 proc. Polaków uprawnionych do głosowania. Jest dzisiaj oficjalną twarzą Polski. Podobny kłopot Polska miała w latach 2005–2007, kiedy oficjalną twarzą Polski była koalicja PiS–LPR–Samoobrona. Już wtedy ten sposób politykowania na arenie międzynarodowej zrażał sojuszników i izolował Polskę. Teraz wystarczyło półtora roku, by zrujnować dorobek całego pokolenia! Tusk, czy delegacja PO–PSL w Parlamencie Europejskim, to ostatnie reduty rzeczywistych polskich wpływów UE.

Czy Donald Tusk słusznie ingerował w wewnętrzne sprawy Polski, czy popełnił błąd, przestając być bezstronnym przewodniczącym Rady Europejskiej?

Donald Tusk nie mógł być ślepy na to, co dzieje się z systemem demokracji i rządów prawa w Polsce. Ale był niewspółmiernie bardziej wycofany z polityki krajowej niż jego poprzednik Herman Van Rompuy, mocno obecny w polityce belgijskiej. Tyle że w Belgii nikomu nie przyszło do głowy, żeby przedstawiać innego kandydata belgijskiego, gdy po dwóch i pół roku przedłużano jego mandat. Szkodzenie rodakowi przy pomocy rodaka to nowość w dziejach Unii Europejskiej. Rodem z polskiego piekła.

W pierwszej części swojego przewodniczenia w RE Tusk stronił od komentowania wewnętrznych spraw Polski. Co się zmieniło, że włączył się w debatę?

Donald Tusk stanął w obronie reguł i zasad klubu, do jakiego zapisała się w 2004 r. Polska – czyli UE.

W drugiej kadencji również powinien zabierać głos w wewnętrznych sprawach kraju?

Jeśli rząd PiS będzie psuł demokrację i naruszał praworządność – a najwyraźniej ma ochotę – Tusk nie może milczeć. Dotyczy to wszystkich krajów członkowskich. Herman Van Rompuy, zmagając się z kryzysem gospodarczym, wzywał do przestrzegania zdrowych zasad ekonomii. Nikt się jednak nie spodziewał, i na to UE jest nieprzygotowana, że kraje, które spełniają warunki przynależności do UE, zechcą skręcać w kierunku autorytaryzmu.

Dzisiaj Polska nie zostałby przyjęta do UE?

Polska Kaczyńskiego nie zostałaby przyjęta do UE, a Polska Macierewicza nie zostałaby przyjęta do NATO. W ten sposób spełniłby się sen ojca Rydzyka, który w obu tych przypadkach zniechęcał Polaków, aby się zapisali do cywilizacji zachodniej. Gdyby Polacy posłuchali tego „katolickiego głosu w polskim domu", bylibyśmy dzisiaj w sytuacji Mołdawii i Ukrainy.

A może zyskaliśmy coś w UE na forsowaniu na szefa RE Jacka Saryusz-Wolskiego?

Oto jest pytanie! Kaczyński witał premier Szydło, wracającą z misji zakończonej wynikiem 1:27, jakby coś wygrała. Niech powie rodakom, jakie interesy obroniła. Czy wyniknie z tego więcej pieniędzy na modernizację kraju, dla rolników, na wyposażenie szkół i szpitali? Nie, będzie mniej pieniędzy!

Czy zyskaliśmy większe wpływy w Unii i większą zdolność forsowania naszych racji? Nie, wyzerowaliśmy nasze wpływy! Czy wzrosła duma z bycia Polakiem? Nie, wcześniej było wiele momentów dumy i chwały na arenie europejskiej, a teraz jest wstyd za rząd traktowany jak pacjent specjalnej troski!

Do roku 2015 r. Polacy za granicą odpowiadali na pytanie: „Jak wam się to udało?". Teraz muszą odpowiadać na pytanie: „Co wam się stało?". Widzę same straty. Trzeba zatem pytać – gdzie ukrywa się ten polski interes, godny powitalnych kwiatów na lotnisku? Nazywanie sukcesem historycznego blamażu obraża inteligencję Polaków.

Pani premier walczyła o podmiotowość Polski po to, żeby wywalczyła sobie lepsze warunki w sprawach klimatycznych czy energetycznych.

Podmiotowość musi być ubrana w skuteczność. Bez tego jest machaniem szabelką, pustym gestem na użytek krajowy. PiS cierpi na wzdęcie godnościowe. Trwa wyścig do ucha prezesa – kto lepiej wyniesie jego obsesje w świat. I to nazywa się polityką zagraniczną! Polska polityka jest dziś zakładnikiem obsesji i mściwości Jarosława Kaczyńskiego.

A nie jest tak, że za kilka tygodni UE zapomni o sytuacji?

Polska wydłużyła listę europejskich kłopotów. PiS pozostawi niepokój, czy nasz kraj w przyszłości nie wpadnie w ręce jakiegoś nowego Kaczyńskiego. Wypracowaliśmy sobie unikalną pozycję po 2004 r. nagrodzoną unikalną ilością pieniędzy. Tak jak niezwykle trudno będzie rozminować teren edukacyjny, służby zdrowia, służby cywilnej, mediów, tak samo trudno będzie przywrócić zaufanie, że jesteśmy przewidywalnym partnerem dla Europy.

PiS chce reformować UE, która jest w największym kryzysie od momentu powstania.

UE wyszła z kryzysu gospodarczego, ale przeżywa kryzys zaufania. Kaczyński podpowiada sposoby na osłabienie UE. W dzisiejszych niespokojnych czasach tego właśnie życzy sobie Moskwa. W wielu krajach Putin ma ochotników na swojej wojnie hybrydowej, często opłacanych. Kaczyński bezinwestycyjnie wpisuje się w scenariusze Putina.

Brexit i kryzys imigracyjny nie świadczy o kryzysie UE?

Kryzys zaufania do instytucji europejskich jest częściowo zawiniony. UE jest przeregulowana i niepotrzebnie organizuje życie codzienne Europejczykom. Ale Brexit był triumfem nieprawdy o bilansie członkostwa Wielkiej Brytanii w Unii. Wygrały uprzedzenia i zwykłe kłamstwa, podobne do hasła wyborczego „Polska w ruinie". Demokracja nasycona nieprawdą staje się groźna dla samej siebie.

PiS uważa, że to Tusk jest odpowiedzialny za Brexit.

PiS urządziło intrygę międzynarodową, żeby zaszkodzić Polakowi w utrzymaniu ważnej funkcji europejskiej. Osłania to cienkimi argumentami. Tusk zawarł porozumienie z Davidem Cameronem. Gdyby szedł na większe ustępstwa, to uderzyłby w interesy 800 tys. Polaków na wyspach.

Powinniśmy dążyć do wejścia do strefy euro?

Powinniśmy na ten temat rozmawiać. Polska rodzina powinna wiedzieć, że oznacza to tani kredyt mieszkaniowy, a biznes uwalnia od ryzyka walutowego. Dzisiaj trudno o sensowną rozmowę, bo nastraszono Polaków euro. Niestety, straszył w kampanii obecny prezydent Andrzej Duda. Euro nie przeszkadza Bałtom czy Słowakom. Odwrotnie, lepiej znajdą się w Europie wielu prędkości.

Czy skoro PO uważa dyplomację PiS za blamaż, to czy sama będzie chciała reprezentować Polskę na zewnątrz?

Mamy poczucie, że stoimy na polskiej bramce. Jesteśmy i będziemy głosem milionów Polaków, którzy dobrze czują się w UE, czyli u siebie. Liczą się z Polską, dlatego właśnie, że mamy szefa Rady Europejskiej i drugą, co do siły delegację w PE. To są okopy polskich wpływów.

Donald Tusk powinien w 2020 roku kandydować na prezydenta RP?

Przedwczesne pytanie. Na pewno wyszedł wzmocniony z intrygi PiS. Za dwa i pół roku będzie jeszcze silniejszy. Piastując najwyższy urząd w Unii Europejskiej utrudni oczernianie Unii w oczach Polaków. Tym samym ewentualną próbę wyprowadzenia kraju z UE, bo ta najwyraźniej zawadza Kaczyńskiemu w urządzaniu Polski po swojemu.

—rozmawiał Jacek Nizinkiewicz

Rz: Wyborów w Holandii nie wygrała populistyczna skrajna prawica Gerta Wildersa. Jaki to znak dla Europy?

Janusz Lewandowski, europoseł PO: Wybory w Holandii postrzegane były jako barometr nastrojów w Unii. Czy Brexit zwiastuje efekt kuli śniegowej i ofensywę antyeuropejskiego populizmu, czy też opamiętanie. Zwyciężył zdrowy rozsądek i jasne wskazanie na Unię Europejską. Oczywiście, zwycięski Mark Rutte uwzględnił w kampanii lęki migracyjne, rozpętał konflikt z Turcją, ale dobrze się stało, że zatrzymana została ofensywa populizmu, symbolizowana przez Geerta Wildersa.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 791
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 789
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 788
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 787