Dwa dekrety przygotowywane przez rząd wywołują oburzenie tysięcy obywateli na ulicach oraz prezydenta Klausa Iohannisa. Prezydent wziął nawet kilka dni temu udział w demonstracji w Bukareszcie przeciwko planowanej przez rząd amnestii. Rzecz w tym, że na jej mocy zwolnieni mieliby zostać odsiadujący kary do pięciu lat więzienia. W tym także skazani za korupcję. To właśnie wzbudza największe kontrowersje.
Jak i kolejny dekret, na podstawie którego urzędnicy państwowi będą zwolnieni od odpowiedzialności karnej za działania, w rezultacie których powstanie szkoda wartości mniejszej niż 200 tys. lei, czyli ok 50 tys. euro. Maksymalny wymiar kary za nadużycie władzy ma zostać zmniejszony z siedmiu do trzech lat. To zachęta także do działań o charakterze korupcyjnym.
Rumunia znajduje się na 24. miejscu pod względem poziomu korupcji w UE. Na świecie nie wypada tragicznie, będąc na 57. miejscu, a władze podkreślają, że trzy miejsca dalej znajdują się Włochy. – Treść dekretów wzbudza nasze wątpliwości, zwłaszcza wyznaczenie limitu bezkarności i obniżenie kar. Zwróciliśmy się do rządu z apelem w tej sprawie – mówi „Rzeczpospolitej" Iulia Cospanaru, wiceszefowa rumuńskiej filii Transparency International. Rząd nie zamierza ustępować w obliczu największych demonstracji od pamiętnych protestów z jesieni 2015 roku, które przyczyniły się do dymisji rządu premiera Victora Ponty. Miały miejsce po tragicznym pożarze w jednym z bukareszteńskich klubów, w którym nie było odpowiednich zabezpieczeń, a licencja wydana została za łapówki. Koalicyjny rząd Sorina Grindeanu ignoruje także apele prezydenta Iohannisa.
Oskarżany o brak inicjatywy prezydent przystąpił energicznie do walki z korupcją. Pragnie zapobiec objęciu stanowiska premiera przez przywódcę postkomunistycznego ugrupowania socjaldemokratów PSD Liviu Dragnea. Jego partia zdobyła w grudniowych wyborach niemal połowę głosów i to on rozdaje karty w rumuńskiej polityce. Jeszcze przed wyborami prezydent zapowiedział, że nie desygnuje Dragnei, skazanego prawomocnym wyrokiem na dwa lata w zawieszeniu za korupcję i fałszerstwa wyborcze na premiera. Na podstawie przygotowywanego obecnie dekretu Dragnea podlegałby amnestii i prezydent nie mógłby się już sprzeciwiać przejęciu przez niego rządów.
Zdaniem Dragnei nie sposób tolerować prezydenta, który „dąży do wywołania puczu", grożąc uruchomieniem procedury impeachmentu.