- Problemem jest nieprzewidywalność rosyjskiej polityki zagranicznej. Jeśli zbliżymy się do siebie nawet o mały krok, to już będzie postęp - mówił w Brukseli przewodniczący Parlamentu Europejskiego Martin Schulz, niemiecki socjalista. W czwartek rozpoczął się szczyt 28 przywódców UE, a głównym punktem pierwszego dnia była dyskusja o Rosji. Ugrupowanie Schulza, czyli niemiecka SPD, zawsze opowiadało się za dialogiem z Rosją, słowa szefa PE nie mogą więc dziwić. Ale nawet ci bardziej sprzyjający Moskwie znaleźli się w trudnej sytuacji.
Bombardowania ludności cywilnej w syryjskim Aleppo wstrząsnęły opinią publiczną i sprawiły, że część polityków zaczęło mówić o dodatkowych sankcjach na Rosję. - Będę przekonywał, abyśmy uznali, że wszystkie opcje powinny być otwarte dla Unii Europejskiej, łącznie z nowymi sankcjami w związku z rosyjskimi działaniami w Syrii - powiedział gospodarz szczytu Donald Tusk, wchodząc na salę obrad.
Dla tak radykalnego posunięcia na razie nie ma jednak jedności. Po kilkugodzinne dyskusji przywódcy potępili syryjski reżim oraz jej sojuszników, szczególnie Rosję, za ataki na cywili w Aleppo. Stwierdzili też, że jeśli tak się nie stanie, to "wszystkie opcje pozostają otwarte". Wśród nich nie wymieniono jednak wprost sankcji, choć taka była początkowa propozycja. Włoskie media uznały to za zwycięstwo Matteo Renzi, premiera ich kraju.
Był natomiast konsensus w sprawie krytyki Rosji za jej działania w Syrii i wezwania jej do zaprzestania. I przekonanie, że na razie nie ma mowy o łagodzeniu sankcji gospodarczych wprowadzonych w reakcji na agresję Rosji we wschodniej Ukrainie. W tej sprawie wątpliwości nie mają nawet unijni gołębie. - Poprzez utrzymanie sankcji możemy mieć nadzieję na to, że Rosja dotrzyma swoich zobowiązań - powiedział Schulz przywódcom w swoim wystąpieniu na początku szczytu. Decyzja o ich przedłużeniu będzie podejmowana w grudniu.
O dylematach UE mówi wysoki rangą dyplomata jednego z państw UE. - Są dwa wyjścia. Albo uznamy, że dopóki rządzi tam Putin nic się nie zmieni. Zatem nic nie robimy, sankcje regularnie przedłużamy, czekamy na zmianę władz. Albo też uznajemy, że możemy mieć jakiś wpływ na zachowania Putina. I wtedy zastanawiamy się jakie instrumenty najlepiej zastosować - wyjaśnia. Zresztą dzień wcześniej w Berlinie doszło do spotkania w tzw. formacie normandzkim, czyli przywódców Niemiec, Francji, Rosji i Ukrainy. Tematem była realizacja porozumień mińskich. Nic jednak konkretnego nie udało się tam ustalić. Angela Merkel i Francois Hollande potrzebowali tego spotkania, żeby móc wykazać, że format normandzki ciągle działa i przedstawić obraz sytuacji na szczycie UE. Bo to ta dwójka jest w imieniu UE odpowiedzialna za negocjacje pokojowe z Rosją i Ukrainą. W Berlinie pojawił się też temat Syrii i Putin obiecał, że bombardowania zostaną czasowo wstrzymane, żeby umożliwić pomoc humanitarną.