W roku ubiegłym do Włoch przez Morze Śródziemne przybyło ponad 180 tys. imigrantów, w większości obywateli państw Czarnej Afryki. W tym roku jest ich już prawie 100 tys.
Nie mają szans na uzyskanie azylu w Europie i nie obejmują ich i tak praktycznie martwe decyzje UE o relokacji uchodźców z Włoch i Grecji. Tysiące przybyszów zostają więc we Włoszech i problem narasta.
Libijskie plaże pod nadzorem
Starając się opanować falę imigracji, rząd włoski postanowił właśnie wysłać dwa okręty patrolowe w pobliże brzegów Libii. To z tamtejszych plaż wyrusza obecnie w podróż do Europy zdecydowana większość nielegalnych imigrantów. W Libii na Włochów czeka już marszałek Chalifa Haftar, najpotężniejszy obecnie libijski dowódca wojskowy, który zapowiada, że będzie strzelał do włoskich okrętów naruszających libijskie wody terytorialne.
Rzym jest gotów podjąć to ryzyko, aby uniemożliwić łodziom i pontonom, przeładowanym imigrantami przez przemytników, przedostanie się z plaż i portów na morze, gdzie często czekają już na nich statki organizacji humanitarnych. Transportują one uratowanych imigrantów prosto do włoskich portów lub przekazują ich na większe statki będące w drodze do Włoch.
Hiszpania i Francja odmawiają konsekwentnie prawa zawijania do ich portów statkom humanitarnych i przyjmowania znajdujących się na ich pokładzie imigrantów. – Francuzi mówili w maju i czerwcu, że chcą nam pomóc w sprawach migracji. Ale nie wydaje się, by zamierzali zrobić coś konkretnego – skarżył się niedawno wiceszef włoskiej dyplomacji Mario Giro. – Potrzebujemy więcej solidarności. Otrzymujemy jej za mało nie tylko w porównaniu z naszymi oczekiwaniami, ale też w porównaniu z niedawnymi deklaracjami prezydenta Francji – domaga się wiceminister Giro.