Jak twierdzi szef MSW Thomas de Maiziere (CDU), już w maju gotowy będzie projekt kolejnej zmiany prawa azylowego. Kto będzie unikał nauki języka niemieckiego lub pracy, ten nie będzie mógł liczyć na uzyskanie zgody na stały pobyt. To po trzech latach. Tyle czasu mają imigranci na udowodnienie, że chcą się integrować.
Niewykluczone, że brak postępów w zdobywaniu wiedzy językowej i zawodowej w Niemczech skutkować będzie sankcją w postaci redukcji zasiłków, jakie otrzymują od chwili przybycia. Początkowo są to zasiłki o charakterze materialnym, a po rozpatrzeniu wniosków azylowych także zasiłki finansowe. Dla osoby samotnej kieszonkowe wynosi 140 euro miesięcznie. Co ważniejsze, sankcje tego rodzaju grozić będą ojcom rodzin, którzy będą zabraniać swym żonom czy córkom uczestnictwa w zajęciach integracyjnych.
Najbardziej kontrowersyjne są jednak propozycje zmian dotyczące miejsca zamieszkania imigrantów.
Jak zapowiada de Maiziere, imigranci kierowani będą do określonych miast i regionów krajów, gdzie będą zmuszeni mieszkać pod groźbą utraty prawa do wsparcia ze strony państwa. Taka regulacja ma zapobiec powstawaniu gett etnicznych w niemieckich miastach. Imigranci mieliby uzyskać prawo do zmiany miejsca zamieszkania dopiero wtedy, gdy staną ekonomicznie na nogi i nie będą korzystali z pomocy państwa. Pewne rozproszenie imigrantów powinno także ułatwić integrację i nawet asymilację w nowym środowisku.
– Ciekawe, jaka formuła prawna zostanie zastosowana, gdyż na pierwszy rzut oka proponowane rozwiązanie wydaje się niezgodne z konstytucją – mówi „Rzeczpospolitej" Dir Halm, ekspert Centrum Badań Tureckich w Essen.