Czerwony Krzyż, który zatrudniał Jariego Sillantie na stanowisku dyrektora ośrodka dla uchodźców w Kolari, uznał iż "nie jest on odpowiednią osobą do zajmowania tego stanowiska".

To efekt protestów sprzed tygodnia mieszkańców ośrodka, znajdującego się 200 km na północ od koła podbiegunowego.

Imigranci skarżyli się na jedzenie jakim ich karmiono w ośrodku, na to, że ostatni posiłek był wydawany o 8 wieczorem i potem aż do rana nie mieli dostępu do żywności oraz że nie mogli korzystać z kuchni, by samemu przygotowywać sobie potrawy.

Ponadto, jak twierdzili imigranci, dyrektor ośrodka żądał od nich 3 euro za możliwość zagrania w piłkę oraz od 50 eurocentów do 10 euro za ubrania z Czerwonego Krzyża.

- Kiedy zdamy sobie sprawę, że ci ludzie muszą w izolacji czekać długie miesiące na decyzję w ich sprawie, możemy zrozumieć ich frustrację - podkreśliła Jaana Karhu, inspektor z Urzędu ds. Imigrantów, która przyjechała do Kolari, by rozwiązać konflikt.