Pakiet transportowy dzieli Europę

Nie zgadzam się z decyzją Komisji Europejskiej – mówi Elżbieta Bieńkowska, komisarz UE ds. rynku wewnętrznego, przemysłu i przedsiębiorczości.

Aktualizacja: 01.06.2017 06:01 Publikacja: 31.05.2017 20:14

Pakiet transportowy dzieli Europę

Foto: materiały prasowe

Rz: Komisja proponuje, by po trzech dniach kierowca za granicą był traktowany jak pracownik delegowany. Była pani za?

Elżbieta Bieńkowska: Byłam przeciwko i wygłosiłam mocne oświadczenie, zarówno z punktu widzenia tego, gdzie się urodziłam, jak i tego, że jestem komisarzem rynku wewnętrznego. Bo ta propozycja dzieli Europę. Nie zwraca uwagi, jakie szkody poniesie 50 tys. polskich przewoźników, którzy operują na unijnym rynku transportu międzynarodowego. Część będzie musiała ograniczyć działalność, część zniknie z rynku. Uderzy to w społeczeństwo, gdzie poparcie dla UE jest ciągle powyżej 70 proc. Z punktu widzenia wspólnego rynku to krok do tyłu. Prowadzi do zmniejszenia konkurencyjności, liczby miejsc pracy, dochodu narodowego. No i kwestia praktyczna. Powiedziałam, że dla kraju, z którego pochodzę, graniczącego z wielkimi Niemcami, zrobienie operacji międzynarodowej w trzy dni jest prawie niemożliwe. Poparł mnie łotewski wiceprzewodniczący Dombrovskis, które miał dobre argumenty liczbowe. Bo z wykonanej na zamówienie Komisji analizy wpływu wynika, że limit trzech dni dla delegowania, zamiast proponowanych wcześniej pięciu, jest droższy dla 15–18 krajów. Koszty idą w miliardy euro. Poparł mnie też węgierski komisarz Navracsics. W Komisji takie decyzje przyjmuje się kolegialnie, nie ma głosowania. Jedyne, co mogłam zrobić, to złożyć oświadczenie do protokołu, że nie zgadzam się z tą decyzją.

A czy w czasie prac nad tą propozycją polski rząd zgłaszał jakieś uwagi?

To sprawa zaniedbana przez polski rząd. Interweniował w KE tylko w sprawie tzw. obciążeń administracyjnych i jego postulaty zostały wzięte pod uwagę. Nie protestował w sprawie liczby dni do delegowania pracowników w transporcie. Wydaje mi się, że kilka lat temu polski rząd byłby w stanie zmobilizować taką część Europy, że podobna propozycja w ogóle nie trafiłaby pod obrady kolegium komisarzy. Oczywiście to na razie propozycja KE, która musi być zaakceptowana przez Radę i Parlament. Ale nie jestem dobrej myśli. Nie wiem, czy polski rząd jest w stanie zmobilizować wystarczającą liczbę krajów.

Dziś mówimy o kierowcach. Ale czy to nie jest fragment większej całości, trendu dzielenia Europy? Mamy też zaostrzenie dyrektywy o delegowaniu pracowników.

Idzie to krok po kroku, to dzielenie Europy i odsuwanie się Polski na margines. Jeśli nie będzie frontu krajów sprzeciwiających się tej tendencji, to mam poważne obawy. Oczywiście w tym wypadku KE stanęła po stronie Francji i Niemiec. Ale nawet tu można zbudować koalicję sprzeciwu, używając argumentu wspólnego rynku, do której dołączyłyby kraje skandynawskie, Portugalia i Hiszpania. Nie wiem jednak, czy Polska jest do tego zdolna.

Rz: Komisja proponuje, by po trzech dniach kierowca za granicą był traktowany jak pracownik delegowany. Była pani za?

Elżbieta Bieńkowska: Byłam przeciwko i wygłosiłam mocne oświadczenie, zarówno z punktu widzenia tego, gdzie się urodziłam, jak i tego, że jestem komisarzem rynku wewnętrznego. Bo ta propozycja dzieli Europę. Nie zwraca uwagi, jakie szkody poniesie 50 tys. polskich przewoźników, którzy operują na unijnym rynku transportu międzynarodowego. Część będzie musiała ograniczyć działalność, część zniknie z rynku. Uderzy to w społeczeństwo, gdzie poparcie dla UE jest ciągle powyżej 70 proc. Z punktu widzenia wspólnego rynku to krok do tyłu. Prowadzi do zmniejszenia konkurencyjności, liczby miejsc pracy, dochodu narodowego. No i kwestia praktyczna. Powiedziałam, że dla kraju, z którego pochodzę, graniczącego z wielkimi Niemcami, zrobienie operacji międzynarodowej w trzy dni jest prawie niemożliwe. Poparł mnie łotewski wiceprzewodniczący Dombrovskis, które miał dobre argumenty liczbowe. Bo z wykonanej na zamówienie Komisji analizy wpływu wynika, że limit trzech dni dla delegowania, zamiast proponowanych wcześniej pięciu, jest droższy dla 15–18 krajów. Koszty idą w miliardy euro. Poparł mnie też węgierski komisarz Navracsics. W Komisji takie decyzje przyjmuje się kolegialnie, nie ma głosowania. Jedyne, co mogłam zrobić, to złożyć oświadczenie do protokołu, że nie zgadzam się z tą decyzją.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Transport
Prezes PKP Cargo stracił stanowisko. Jest decyzja rady nadzorczej
Transport
Airbus Aerofłotu zablokował lotnisko w Tajlandii. Rosji brakuje części do samolotów
Transport
Francuscy kontrolerzy w akcji. Odwołane loty także z Polski
Transport
PKP Cargo traci udziały w polskim rynku
Transport
W Afryce Rosja zbuduje swoje porty. Znane są potencjalne lokalizacje