Niemcy czekają na terror

Zamach w Monachium nie ma nic wspólnego z islamizmem, lecz ożywił debatę na temat zagrożeń imigracji.

Aktualizacja: 24.07.2016 20:30 Publikacja: 24.07.2016 19:22

Mieszkańcy Monachium uczcili pamięć ofiar piątkowej strzelaniny kwiatami. Miasto żyje nadal najwięks

Mieszkańcy Monachium uczcili pamięć ofiar piątkowej strzelaniny kwiatami. Miasto żyje nadal największą od dziesięcioleci tragedią

Foto: AFP, Christof Stache

Ali Dawid S., młody Niemiec pochodzenia irańskiego, przygotowywał się do swego czynu co najmniej rok. Czytał różne teksty na temat masakr w wykonaniu nastolatków w Niemczech. A było ich kilka, dokładnie analizowanych w mediach, jak chociażby w Winnenden czy kilkanaście lat temu w Erfurcie, gdzie jatkę urządził w swej szkole jeden z jej uczniów. Przygotowania Alego obejmowały nabycie pistoletu i amunicji. Nie jest to w Niemczech zbyt trudne. W prywatnych rękach znajduje się ponad 5 mln sztuk zarejestrowanej broni. Ocenia się jednak, że nielegalnie posiadanej broni jest trzy–czterokrotnie więcej.

Pistolet Glock 17, z którego zabijał Dawid S., był rekwizytem teatralnym, któremu przywrócono fabryczne właściwości.

Amok czy terror

Tak zaopatrzony wyszedł w piątek po południu z domu, udając się do centrum handlowego Olimpia. Strzelać zaczął już w pobliskim McDonaldzie. Otwierając ogień, już w centrum krzyczał: „jest mi wszystko jedno, zabiję was wszystkich". Uciekając następnie z budynku garażu przy centrum handlowym, wdał się w krótką wymianę zdań z jednym z mieszkańców obserwujących zdarzenia z okna pobliskiego domu. Krzyczał, że jest Niemcem. Jego ciało znaleziono na sąsiedniej ulicy o 20.30. Popełnił samobójstwo otoczony przez policję. Cała akcja trwała dwie godziny i 40 minut. W sumie oddał 60 strzałów. Zabił dziewięć osób. Ośmioro z nich w wieku 14–20 lat.

Później okazało się, że miał poważne problemy psychiczne i był nawet leczony psychiatrycznie. Policja twierdzi, że nic nie wskazuje na to, aby czyn zamachowca z Monachium był motywowany ideologicznie, politycznie czy religijnie. Jednak ta sama policja twierdzi, że nie jest przypadkiem, iż Ali Dawid S. zdecydował się na atak w piątą rocznicę zamachu w wykonaniu Andersa Breivika.

Krwawy akt miał być także rezultatem frustracji, zawodu i depresji. Podobnie było w przypadku 19-letniego sprawcy z Erfurtu czy 17-latka z Winnenden. Jest jednak zasadnicza różnica pomiędzy sprawcami tych masakr a Alim Dawidem S. rzucająca się w oczy zwłaszcza w warunkach kryzysu imigracyjnego. Zbrodniarz z Monachium ma korzenie imigracyjne. Podobnie jak 17-letni wywodzący się z Afganistanu zamachowiec, który kilka dni wcześniej rzucił się z siekierą i nożem na pasażerów pociągu w Würzburgu.

Ali Dawid S. urodził się w stolicy Bawarii, lecz z Iranu przywędrowali jego rodzice. Ten fakt sprawia, że rodzą się podejrzenia, iż masakra w Monachium jest w jakimś stopniu wynikiem polityki otwartych drzwi pani kanclerz.

Niechciani imigranci

„Dziękujemy Angeli Merkel za politykę imigracyjną" – tego rodzaju komentarze pojawiły się na Twitterze, których autorami byli niektórzy politycy Alternatywy dla Niemiec (AfD), ugrupowania ksenofobicznego, by nie powiedzieć rasistowskiego, które w okresie trzech lat stało się trzecią siłą polityczną w Niemczech, po CDU i SPD. „Willkommenkultur jest martwa" – napisał z kolei jeden z polityków CDU, partii Angeli Merkel. Zanim jeszcze ujawniono tożsamość sprawcy. – Jako że nie był to zamach o podłożu islamistycznym, mamy do czynienia z częściowym jego „odpolitycznieniem" – mówi „Rzeczpospolitej" Kai-Olaf Lang, ekspert berlińskiego think tanku Wissenschaft und Politik. Jest jednak przekonany, że zarówno krwawe wydarzenia w pociągu, jak i w Monachium wywołają dyskusję na temat integracji imigrantów.

Obawy z tym związane formułuje też spora część niemieckiego społeczeństwa, które nie otrząsnęło się jeszcze z szoku wywołanego kryzysem imigracyjnym. W roku ubiegłym napłynęło do Niemiec ponad milion uchodźców i imigrantów. W tym roku jest ich już ponad 200 tys.

Czekanie na zamach

Po Nicei i wcześniejszych zamachach w Paryżu i Brukseli zasadnicze pytanie, jakie stawiają sobie Niemcy, brzmi: kiedy coś podobnego zdarzy się u nas? Trzy czwarte obywateli RFN jest przekonanych, że jest to jedynie kwestia czasu. – Niemcy są krajem wysokiego ryzyka zamachu, co nie znaczy jednak, że takie kraje jak Polska są całkowicie od niego wolne – przekonuje „Rzeczpospolitą" Rolf Tophoven, ekspert z Instytutu Badań nad Terroryzmem w Essen.

Takie są opinie wszystkich ekspertów. To, że udało się do tej pory ich uniknąć, świadczy dobrze o niemieckich służbach specjalnych, które wykryły przygotowania do kilkunastu z nich. Pod nadzorem służb znajdują się wszystkie podejrzane środowiska islamskie.

W końcu w szeregach tzw. Państwa Islamskiego walczyło co najmniej 800 wywodzących się z Niemiec islamistów. 120 podobno zginęło. Wielu wróciło jednak do kraju. Są tropieni, są i procesy. Niemcy to jednak nie Francja czy Belgia ze sporymi mniejszościami etnicznymi z krajów arabskich. W takim środowisku łatwiej o radykalizację.

W Niemczech nie ma jednak typowych gett imigranckich, jak francuskie banlieu. W dodatku większość niemieckich muzułmanów wywodzi się z Turcji, który to kraj nie jest kolebką radykalnego islamu. Niemcy są krajem wieloetnicznym. Jedna piąta obywateli, prawie 17 mln, ma korzenie imigracyjne. A ponad 7 mln urodziło się za granicą. Do tego dochodzi rzesza imigrantów.

Niemieckie służby są przygotowane na wypadek ataku. Dlatego na piątkową masakrę w Monachium władze zareagowały tak, jakby chodziło o atak terrorystyczny na ogromną skalę. Zatrzymana została natychmiast komunikacja publiczna, a 1,3 mln mieszkańców bawarskiej metropolii wezwano do pozostawania w domach. W pierwszych godzinach po strzałach w restauracji McDonald's policja otrzymała ponad 3,4 tys. telefonów z informacjami o zamachu. W sieci pojawiło się 14 tys. wideo. – Nie było możliwości natychmiastowej weryfikacji tego materiału – twierdzi rzecznik monachijskiej policji, tłumacząc początkowy chaos informacyjny.

Ali Dawid S., młody Niemiec pochodzenia irańskiego, przygotowywał się do swego czynu co najmniej rok. Czytał różne teksty na temat masakr w wykonaniu nastolatków w Niemczech. A było ich kilka, dokładnie analizowanych w mediach, jak chociażby w Winnenden czy kilkanaście lat temu w Erfurcie, gdzie jatkę urządził w swej szkole jeden z jej uczniów. Przygotowania Alego obejmowały nabycie pistoletu i amunicji. Nie jest to w Niemczech zbyt trudne. W prywatnych rękach znajduje się ponad 5 mln sztuk zarejestrowanej broni. Ocenia się jednak, że nielegalnie posiadanej broni jest trzy–czterokrotnie więcej.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 793
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 792
Świat
Akcja ratunkowa na wybrzeżu Australii. 160 grindwali wyrzuconych na brzeg
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 791
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790