Próba zamachu w Belgii

38-letni Mohamed R. próbował w czwartek powtórzyć w Belgii zamach z poprzedniego dnia w Londynie. Na szczęście mu się nie udało.

Aktualizacja: 23.03.2017 20:34 Publikacja: 23.03.2017 18:40

Scotland Yard prowadzi po zamachu drobiazgowe śledztwo.

Scotland Yard prowadzi po zamachu drobiazgowe śledztwo.

Foto: AFP

Czerwony citroen ruszył około 11 przed południem z dużą szybkością ulicą Meir, głównym deptakiem największego miasta kraju. Cudem nikomu jednak nic się nie stało: ludzie na czas rozstępowali się na boki, korzystając z osłony szpaleru drzew. Wojskowi, którzy patrolowali tę część Antwerpii, starali się zatrzymać pojazd, bez skutku. Auto odjechało w kierunku nabrzeży Skaldy.

Dopiero tu siłom porządkowym udało się unieszkodliwić kierowcę. Okazał się nim Francuz mieszkający we Francji, muzułmanin. Motywy jego działania w chwili zamykania tego numeru „Rzeczpospoitej" nie były znane. W bagażniku pojazdu znaleziono jednak kilka sztuk białej broni, która być może miała posłużyć do zaatakowania przechodniów w końcowej fazie zamachu.

Tak właśnie postąpił poprzedniego dnia terrorysta w Londynie. 52-letni Khalid Masood najpierw wypożyczonym w Birmingham hyundaiem tucson starał się przejechać przechodniów spacerujących po Westminster Bridge, po czym gwałtownie skręcił w lewo i uderzył w ogrodzenie budynków brytyjskiego parlamentu. Tu wyskoczył z auta, wbiegł na teren Westminster i nożem zaatakował nieuzbrojonego policjanta. Chwilę później został zastrzelony.

Mimo prób reanimacji 48-letni policjant Keith Palmer wkrótce zmarł. Śmiertelnie potrącona przez hyundaia została także nauczycielka Aysha Frade, która szła odebrać swoje dwie córki, oraz amerykański turysta Kurt W. Cochran. W czwartek wieczorem spośród 40 rannych, siedem znajdowało się w stanie bardzo poważnym. Wśród poszkodowanych jest Polak, ale także m.in. dwunastu Brytyjczyków, trzech francuskich nastolatków, czterech Koreańczyków. Nic dziwnego: terrorysta zaatakował w jednym z najbardziej uczęszczanych przez turystów miejsc stolicy.

Theresa May powiedziała w parlamencie, że sprawca był niegdyś śledzony przez MI5 z powodu podejrzeń o radykalizm islamski. Później brytyjskie służby przestały się nim interesować. – To była postać peryferyjna w środowiskach dżihadu – uznała premier. Dodała, że chodzi o obywatela Wielkiej Brytanii. W czwartek tzw. Państwo Islamskie przyznało się do zamachu, a jego sprawcę przedstawiło jako jednego ze swoich „żołnierzy".

– To oznacza, że musiał utrzymywać kontakt z organizacją dżihadystów, zgłosić akt posłuszeństwa i testament – mówi „Rzeczpospolitej" Leondro Di Natalla, znawca terroryzmu w Europejskim Centrum Wywiadu Strategicznego i Bezpieczeństwa (ESIC) w Brukseli. – Dokładnie zastosował się do apelu rzecznika Państwa Islamskiego Mohammeda al-Adnaniego z 2014 roku o atakowaniu niewiernych, a w szczególności policjantów, używając wszystko, „co jest pod ręką": samochód, nóż, kamień, truciznę czy linę do duszenia. Moim zdaniem właśnie dlatego nie miał broni palnej tylko nóż, chciał tym pokazać wielką determinację dżihadystów w zabijaniu, czym się da – dodaje ekspert. W podobny sposób został m.in. przeprowadzony zamach w Nicei w lipcu i w Berlinie w grudniu ub. r.

Na razie nie wiadomo, do jakiego stopnia terrorysta korzystał z pomocy z zewnątrz. W nocy ze środy na czwartek policja aresztowała jednak osiem osób, w tym w Birmingham, mieście, skąd pochodziło dwóch spośród większej grupy autorów zamachów w Paryżu sprzed półtora roku.

Jeśli pominąć brutalne zabójstwo w 2013 r. wojskowego Lee Rigby, Londyn zdołał uniknąć zamachów ze strony dżihadystów przez 12 lat. To w znacznej mierze zasługa bardzo dobrze działającego wywiadu, a także ścisłej kontroli obrotu bronią.

– Wielka Brytanii nie należy do strefy Schengen, terrorystom znacznie trudniej jest tu korzystać z zaplecza za granicą – podkreśla Leondro Di Natalla.

Mimo to, zdaniem „Guardiana", na listach policji znajduje się około 3 tys. osób uznawanych za „radykalnych islamistów", spośród których około 500 jest okazjonalnie śledzonych. To podobna liczba jak we Francji. W Belgii, w przeliczeniu na mieszkańców, islamskich terrorystów jest wyraźnie więcej. Dane brytyjskiej policji najwyraźniej nie obejmują jednak wszystkich potencjalnych zwolenników Państwa Islamskiego: Khalid Masood na nich nie figurował.

Czerwony citroen ruszył około 11 przed południem z dużą szybkością ulicą Meir, głównym deptakiem największego miasta kraju. Cudem nikomu jednak nic się nie stało: ludzie na czas rozstępowali się na boki, korzystając z osłony szpaleru drzew. Wojskowi, którzy patrolowali tę część Antwerpii, starali się zatrzymać pojazd, bez skutku. Auto odjechało w kierunku nabrzeży Skaldy.

Dopiero tu siłom porządkowym udało się unieszkodliwić kierowcę. Okazał się nim Francuz mieszkający we Francji, muzułmanin. Motywy jego działania w chwili zamykania tego numeru „Rzeczpospoitej" nie były znane. W bagażniku pojazdu znaleziono jednak kilka sztuk białej broni, która być może miała posłużyć do zaatakowania przechodniów w końcowej fazie zamachu.

Pozostało 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 785
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 784
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 783
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 782
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 779