Janowicz został pokonany przez lidera światowego tenisa 3:6, 7:5, 2:6, 1:6 na Arthur Ashe Stadium. Był to pierwszy mecz w poniedziałkowej sesji nocnej. Obrońca tytułu jest w drugiej rundzie, ale po drodze były interesujące zdarzenia.
Na pewno mógł się podobać start Polaka – Janowicz miał niezły plan taktyczny: żadnych długich akcji, rozpoznawania sił i mierzenia się z mistrzem w mozolnych wymianach. Atak od pierwszego serwisu, krótkie, zdecydowane akcje, potężny forhend w roli głównej plus liczne skróty, które miały wprowadzić dodatkowe zamieszanie w obronie Serba.
To kontrolowane ryzyko się opłacało, publiczność na wielkiej arenie (już z efektownym dachem) na początku biła brawo obu tenisistom. Już po pięciu gemach Djoković zgłosił potrzebę pomocy lekarskiej, nie chodziło jednak o lewy nadgarstek, ponoć uszkodzony jeszcze przed igrzyskami w Rio, ale o prawe przedramię.
Po meczu Serb unikał odpowiedzi na pytania o stan zdrowia. – Nie ma potrzeby mówienia o tym teraz, gram dalej, działam z dnia na dzień – mówił. Mowa ciała Djokovicia zdradzała jednak, że ma on poważne kłopoty, widać było grymasy na twarzy, także znaczące spowolnienie serwisu.
Janowicz trochę stracił rozpęd po tej medycznej przerwie. Taktyki nie zmieniał, efektowne zrywy, nawet przeplatane błędami, dawały mu jeszcze nadzieję na niezły wynik. Djoković grał nierówno, oddanie gema serwisowego w końcu drugiego seta drogo go kosztowało, ale wymusiło więcej koncentracji w dalszej części spotkania.