Był przede wszystkim wielkim komikiem, a jego vis comica brała się, jak u największych klasyków gatunku, ze zdumienia życiem, ludźmi, a także samym sobą. Lubiano go jako „swojaka", choć polor naturszczyka miał inny niż Jan Himilsbach – pogodny, serdeczny.
W kontraście do nadpobudliwych bohaterów Zenona Laskowika, partnera z kabaretu Tey, do perfekcji opanował doprowadzanie nas do śmiechu kamiennym wyrazem twarzy oraz wyrazem oczu, który stał się barometrem rosnącego przerażenia niedorzecznością świata. Ale był też wielki liryzm w Bogdanie Smoleniu. Ten walor potrafił pięknie wydobyć – mówiąc lub śpiewając przyciszonym głosem o ludzkich marzeniach i tęsknotach.
Najbardziej spektakularnym sukcesem Bogdana Smolenia była kabaretowa kreacja Pani Pelagii w programie poznańskiego kabaretu Tey „Z tyłu sklepu". Wspaniałych ról, monologów i skeczy miał więcej, ale cenzura ograniczała obieg życia satyryków do niewielkich sal.
Panią Pelagię zobaczyliśmy jednak na ogólnopolskiej antenie TVP1 podczas transmisji z festiwalu opolskiego w pamiętnym 1981 roku, podczas karnawału Solidarności. Wtedy telewizję, która nie miała konkurencji, oglądali wszyscy, a gwiazdy Opola stawały się narodowymi bohaterami.
Bogdan Smoleń wcielił się w pracownicę – w chuście! – zakładu objętego tajemnicą państwową, która obejmowała w tamtym czasie wszystko. Pani Pelagia uchylała jednak rąbka tajemnicy, dodając, że może powiedzieć, że dostaje „pięć złotych od bombki"! To po Opolu do języka potocznego przeszło słynne „to się wytnie" skierowane do telewizyjnych realizatorów oraz uderzające w komunistyczną propagandę sukcesu: „Jak się jedno koło w traktorze zepsuło, to znaczy, że trzy są dobre!".