We wtorek w Ministerstwie Rozwoju dojdzie do pierwszego w Polsce spotkania raczkującej branży dronów. W trakcie tzw. sejmiku przedstawiciele sektora mają powołać organizację (Polską Izbę Systemów Bezzałogowych), która już na starcie będzie musiała zmierzyć się z gigantycznym wyzwaniem. Warta ponad 200 mln zł branża dronów w Polsce, mimo że dopiero się kształtuje, już znalazła się w kryzysie. Liczy więc na współpracę państwa i kapitału prywatnego.
Zasypać lukę
Rynek dronów w Polsce jest niezwykle perspektywiczny – rośnie w tempie 20 proc. rocznie, a pod względem liczby wydanych licencji na pilotowanie bezzałogowców jesteśmy w światowej czołówce (wyprzedza nas tylko Japonia). Rodzime firmy mają jednak poważny problem. – Ledwo co się wykluły, pozyskały pierwszych klientów i wypracowały przychody, gdy trafiły do tzw. doliny śmierci – mówi Sławomir Kosieliński, prezes Instytutu Mikromakro, inicjatywy zrzeszającej przedstawicieli tej branży.
„Dolina śmierci" to luka kapitałowa, która powstaje między publicznym a prywatnym finansowaniem projektów badawczo-rozwojowych. Teraz właśnie wpadły w nią rodzime firmy. – Skończyły się im pieniądze na wdrożenia, a inwestorzy nie są skorzy, by finansować projekt w chwili wejścia produktu na rynek i rozpoczęcia walki konkurencyjnej – zaznacza Kosieliński.
Szacuje się, że owa luka w przypadku pojedynczej firmy sięga dziś od 4 do nawet kilkudziesięciu milionów złotych. Eksperci ostrzegają, że jeśli tej luki nie zasypiemy, rodzimym spółkom ciężko będzie dogonić rywali. O skali wyzwań może świadczyć fakt, że w 2015 r. przeciętny zagraniczny konkurent polskich producentów dronów mógł liczyć na inwestycje rzędu nawet 150 mln zł. Takie pieniądze dostawały innowacyjne firmy m.in. w USA czy Izraelu. Dla porównania w Polsce zakończony w listopadzie konkurs Narodowego Centrum Badań i Rozwoju opiewał na 50 mln zł. I to do podziału na 11 firm.
Nauka inwestowania
Eksperci podkreślają, że luka kapitałowa w Polsce to zjawisko szersze i nie dotyczy tylko dronów. Według Marcina Kowalika, partnera Black Pearls VC, rodzima branża inwestycyjna opanowała już rozwijanie projektów na etapie przedzalążkowym i zalążkowym, a dzięki współpracy z kapitałem publicznym, fundusze venture capital (VC) nauczyły się inwestować w innowacyjne projekty wysokiego ryzyka skupiające się na badaniach i rozwoju (B+R).