Artysta, który robił dziury w obrazach

30 sierpnia mija piąta rocznica śmierci Jacka Sempolińskiego. W nałęczowskiej Galerii Spa Spot odbędzie się finisaż wystawy prac tego artysty.

Aktualizacja: 30.08.2017 10:15 Publikacja: 30.08.2017 10:11

Artysta, który robił dziury w obrazach

Foto: YouTube(kadr z filmu)

Prezentacja kilkunastu prac na papierze, w tym cyfr arabskich i żydowskich liter – kończy w tej galerii obchody rocznicowego przypomnienia Jacka Sempolińskiego, artysty frapującego różnorodnością zainteresowań, bogactwem przemyśleń.

Był malarzem, rysownikiem, wykładowcą w warszawskiej ASP od 1956 roku. Jako młody artysta odniósł sukces jako scenograf – jego ankieta do „Andromachy” Racine’a wygrała na wystawie młodych artystów szkół artystycznych, ciesząc się świetnymi recenzjami i torując drogę do dalszych realizacji. Ale nie chciał. „Zrozumiałem, że teatr nie dla mnie, że w domu, przy stole, projektując, jestem królem – tu, w instytucji, jestem częścią organizmu, a to likwidowało moją wyobraźnię” – zanotował po latach Sempoliński.

Przyciągał nie tylko swoją twórczością (uczestnik Ogólnopolskiej Wystawy Młodej Plastyki w Arsenale w 1955 roku, laureat Nagrody im. Jana Cybisa - 1977), ale i – osobowością.

– Jest taki świat, jest taka rzeczywistość, która nie wyłącznie w realiach się przejawia, ale w jakichś ideach czy nawet wierze religijnej, pozamaterialnej – mówił Jacek Sempoliński w 2009 roku, trzy lata przed śmiercią w  dokumencie zrealizowanym przez LabArt. 

Wspomina też w filmie, jak ważna była wystawa w Arsenale, która spowodowała zainteresowanie sztuką wielu dotąd obojętnych na nią ludzi.

Opowiada o używanych przez siebie kolorach.

– Fiolety pojawiły się bez żadnego programu. Intuicja mnie nakierowała, a nie – rozum. Jak potem się dowiedziałem, kolor fioletowy należy do głęboko duchowych. Teraz, od szeregu lat, używam w gruncie rzeczy trzech kolorów: czerwieni, błękitu i bieli. Z tego wychodzi cała gama.

O swoich dziurawych obrazach mówi w dokumencie:

– Nie planowałem nigdy żadnej destrukcji, tylko usiłowałem zrealizować swoje rozumienie formy. Nie mogłem z płótna formy wydusić, wobec tego zdrapywałem szpachlą to, co na malowałem, żeby namalować ponownie, ponownie, ponownie… I z tego zdrapywania porobiły się dziury.

Postanowił nic z nimi nie robić – zachować jako “dokument wypadku przy pracy”. Wyjaśnia z humorem, że przysporzyły mu one pewnej sławy, która zbiegła się z czasem stanu wojennego – wtedy stały się aktualne politycznie.

– Brano moje obrazy hurtowo na rozmaite wystawy organizowane w ramach kultury niezależnej – wspomina Jacek Sempoliński. – Na wystawach urządzanych w parafiach, podziemiach kościołów moje obrazy funkcjonowały nagminnie. 

Zwierza się, ze najważniejsze podróże odbył do Włoch i do Hiszpanii, i że ta ostatnia – nie zawiodła go.

– Sztuka to prawdopodobnie potrzeba innego życia. Tylko, że na ogół ludzie to zagłuszają – zauważał artysta. – Na ogół nie pamiętają, że kiedyś odczuwali momenty uniesienia nad urodą świata albo nad siłą jakichś przeżyć. Jest energia, która daje człowiekowi poczucie, że świat nie jest dokładnie takim w jakim żyjemy, tylko trochę czymś innym. I ta energia jest prawdopodobnie istotą sztuki, którą niektórzy wariaci usiłują przetworzyć w utwory materialne czyli w dzieła sztuki. Sztuka bierze się z potrzeby rzeczy nieistniejących, tęsknoty za nimi.    

Artysta opowiada także w filmie o swoim stosunku do religii, który wahał się między skrajnościami, aż do połowy lat 70., gdy po rozmaitych wstrząsach poszedł nagle do spowiedzi do księdza Jana Twardowskiego. 

- Wtedy wróciłem do religii – opowiada Sempoliński.

Opowieść artysty toczy się na tle ważnych dla niego miejsc, wśród których jest dom w warszawie na Saskiej Kępie, w którym mieszkał, Zachęta, w której miał w 2002 roku dużą retrospektywną wystawę, a także Pałac w Nieborowie, w którym często bywał i w którym nakręcona została zimą 2009 roku rozmowa. Trzy lata później, w Nieborowie, Jacek Sempoliński zmarł.

Na początku tego roku, w którym przypada też 90. rocznica jego urodzin wystawę „Obrazy patrzące” złożoną z ponad stu prac malarza można było oglądać w krakowskiej Manghdze. I choć przygotowana przez Annę Król wystawa była największą po śmierci artysty, to jednak jest zaledwie wycinkiem z twórczości obliczanej na ponad osiemset płócien i kilka tysięcy rysunków. „Jego malarska wypowiedź jest totalna, wszechogarniająca, pozornie kusi otchłanią, a obrazy patrzą na nas znad otchłani” – napisała w katalogu Anna Król.

Kilka miesięcy temu wydany został nakładem Instytutu Sztuki PAN ponad 500-stronicowy tom wypisów z dzienników Jacka Sempolińskiego „A me stesso”, czyli – sobie samemu.

Prezentacja kilkunastu prac na papierze, w tym cyfr arabskich i żydowskich liter – kończy w tej galerii obchody rocznicowego przypomnienia Jacka Sempolińskiego, artysty frapującego różnorodnością zainteresowań, bogactwem przemyśleń.

Był malarzem, rysownikiem, wykładowcą w warszawskiej ASP od 1956 roku. Jako młody artysta odniósł sukces jako scenograf – jego ankieta do „Andromachy” Racine’a wygrała na wystawie młodych artystów szkół artystycznych, ciesząc się świetnymi recenzjami i torując drogę do dalszych realizacji. Ale nie chciał. „Zrozumiałem, że teatr nie dla mnie, że w domu, przy stole, projektując, jestem królem – tu, w instytucji, jestem częścią organizmu, a to likwidowało moją wyobraźnię” – zanotował po latach Sempoliński.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sztuka
Omenaa Mensah i polskie artystki tworzą nowy rozdział Biennale na Malcie
Rzeźba
Rzeźby, które przeczą prawom grawitacji. Wystawa w Centrum Olimpijskim PKOl
Rzeźba
Trzy skradzione XVI-wieczne alabastrowe rzeźby powróciły do kościoła św. Marii Magdaleny we Wrocławiu
Rzeźba
Nagroda Europa Nostra 2023 za konserwację Ołtarza Wita Stwosza
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Rzeźba
Tony Cragg, światowy wizjoner rzeźby, na dwóch wystawach w Polsce