"Dawni mistrzowie": Arcydzieła sztuki w krzywym zwierciadle rysownika

"Dawni mistrzowie" Thomasa Bernharda w skrócie i z ilustracjami.

Aktualizacja: 29.11.2016 17:21 Publikacja: 29.11.2016 17:14

Foto: materiały prasowe

Co oni mi zrobili, ten złośliwy Thomas Bernhard i równie uszczypliwy Nicolas Mahler! Przez nich już zawsze będę chichotać, wchodząc do Kunsthistorisches Museum.

O tym pierwszym powiadają, że geniusz. Wydana w 1985 roku jego powieść „Dawni mistrzowie” (na polski przetłumaczona 30 lat później) wywołała – jak inne książki czy dramaty Bernharda – sporo szumu. Ten drugi, ten Mahler, to też Austriak, rocznik 1969. Dał się zauważyć dzięki inteligentnym, minimalistycznym rysunkom prasowym tudzież wydawanym własnym sumptem komiksom (kiedyś recenzowałam jego „Pragnienie”).

Z grubego tomiszcza oryginału rysownik wybrał tylko nieliczne kwestie. O dziwo, udało mu się  wypunktować najważniejsze spostrzeżenia pisarza-malkontenta. Jak wiadomo, Berhnard nie był fanem austriackiego społeczeństwa („Geniusz i Austria wzajemnie się wykluczają. W Austrii, żeby ktoś doszedł do głosu i żeby traktowano go poważnie, musi być przeciętniakiem, musi to być prowincjonalny i zakłamany partach, człowiek z absolutnie ciasnopaństwową głową”, napisał). Jednak bynajmniej nie należał do ponurych utyskiwaczy – jego sarkazm okrasza błyskotliwy humor.

Wersja komiksowa „Dawnych mistrzów” wypadła znakomicie. Kiedy ją czytałam, przychodzili mi na myśl a to książę La Rochefoucauld i jego „Maksymy”, to Kłapouchy z „Kubusia Puchatka”, to znów „Rozmowy z diabłem” Leszka Kołakowskiego. Bo Mahler, skracając dzieło wielkiego rodaka, niejako „podkręcił” kontrasty. Pesymistyczne uwagi dotyczące sensu życia i natury ludzkiej skrzą się tu i ówdzie finezyjnym dowcipem. Nie bez powodu rzecz została określona mianem komedii.

Tyle, że to komedia filozoficzna. Skreślona wedle klasycznej zasady trzech jedności: czasu, miejsca, akcji.

Wszystko dzieje się w ciągu jednego dnia, w sali Kunsthistorisches Museum zwanej salą Bordona (chodzi o późnorenesansowego weneckiego mistrza Parisa Bordone’a).
Tamże udaje się narrator – w powieści jest nim niejaki Atzbacher– by najpierw obserwować, następnie spotkać się i porozmawiać z niejakim Regerem, 82-letnim krytykiem sztuki pisującym do „Timesa”. On to właśnie jest alter ego pisarza, a nawet, jak Bernhard, cierpi na nieuleczalną chorobę płuc. Trzecią postacią dramatu jest portier nazwiskiem Irrsigler, („Burgerlandzki Głupek”) wychowywany „na człowieka” przez intelektualistę Regera.

Reger chadza do muzeum co drugi dzień od trzydziestu lat. Onegdaj poznał tu kobietę, która została jego żoną. Niestety, madame Reger zeszła z tego świata przed nim, zostawiając wdowca w prawdziwej, szczerej rozpaczy. Chciał ze sobą skończyć, ale „…tyle miałem bieganiny z pogrzebem, że nie starczyło mi czasu, żeby się zabić”.

Od tamtej pory Reger spojrzał na dokonania wielkich artystów z pretensją: zawiedli. W decydującym momencie nie pomogli. Cała ich wspaniałość okazała się niczym wobec utraty jednej i jedynej ukochanej istoty. „Choćbyśmy sobie nie wiem ilu wielkich duchem i dawnych mistrzów wzięli za towarzyszy, oni nie zastąpią żadnej istoty ludzkiej.”

Poruszające i jakże prawdziwe wyznanie!

Mimo to rytuał wizyt w Kunstchistorisches uratował  Regera przed depresją: „Muszę chodzić do mistrzów, żeby móc dalej istnieć”. Lecz im bardziej przypatrywał się słynnym malowidłom, tym więcej odkrywał mankamentów. Wreszcie doszedł do konstatacji, że wszyscy geniusze nie są wiele warci – żaden z nich nie namalował stuprocentowego arcydzieła. Zawsze gdzieś dostrzega się jakiś źle namaloweny detal: fatalny podbrodek, okropne kolano, powieka jakby tknięta nerwowym tikiem. Najwięcej wpadek mistrzowie zaliczali odtwarzając ręce, „tragikomicznie nieudane”.

Tylko jedna praca w wiedeńskim muzeum nie poddała się bezlitosnej analizie krytyka: „Siwobrody mężczyzna” Tintoretta. Dlatego surowy krytyk zawsze zasiada przed tym portretem, uważając go za najcenniejszy spośród zasobów Kunsthistorisches. Są jeszcze bardziej prozaiczne powody – mianowicie, idealne warunki termiczne panujące w sali Bordona, dobre oświetlenie i wygodna ławka, idealna do lektury.

Z ironią Berhnarda współgra szydercza kreska Mahlera.

Karykaturalna trójka bohaterów, groteskowi przypadkowi widzowie, arcydzieła jak w krzywym zwierciadle. Najpiękniejsze boginie przeobraziły się w tłuste babska, dostojni mężowie zamienili się w koślawych dziadów. Co  ważniejsze – Mahler znakomicie utrafił w klimat narracji, oddał ukryty sens monologu Regera, zobrazował jego uczucia w symbolicznej formie. Gdy krytyk wyznaje, że po śmierci żony przez pół roku nie odwiedzał muzeum, stan jego ducha wyraża pusta strona z czarnym kwadratem. Gdy mówi o konieczności przebywania z ludźmi („tylko pośród nich mamy szansę żyć dalej i nie oszaleć”) – Mahler kwituje to uproszczonym rysunkiem marmurowej posadzki w hallu Kunsthistorisches, gdzie, jak wiadomo, zawsze kłębi się tłum.

I ja tam byłam – a gdy pójdę znów, spojrzę na dawnych mistrzów oczyma Berhnarda i Mahlera. I na pewno zachichoczę.

„Dawni mistrzowie. Komedia narysowana przez Mahlera”

Tekst: Thomas Bernhard, rysunki: Nicolas Mahler

Tłum: Marek Kędzierski

Wyd. Prószyński Media Sp. z o.o./Wydawnictwo Komiksowe,

Warszawa 2016

Co oni mi zrobili, ten złośliwy Thomas Bernhard i równie uszczypliwy Nicolas Mahler! Przez nich już zawsze będę chichotać, wchodząc do Kunsthistorisches Museum.

O tym pierwszym powiadają, że geniusz. Wydana w 1985 roku jego powieść „Dawni mistrzowie” (na polski przetłumaczona 30 lat później) wywołała – jak inne książki czy dramaty Bernharda – sporo szumu. Ten drugi, ten Mahler, to też Austriak, rocznik 1969. Dał się zauważyć dzięki inteligentnym, minimalistycznym rysunkom prasowym tudzież wydawanym własnym sumptem komiksom (kiedyś recenzowałam jego „Pragnienie”).

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sztuka
Omenaa Mensah i polskie artystki tworzą nowy rozdział Biennale na Malcie
Rzeźba
Rzeźby, które przeczą prawom grawitacji. Wystawa w Centrum Olimpijskim PKOl
Rzeźba
Trzy skradzione XVI-wieczne alabastrowe rzeźby powróciły do kościoła św. Marii Magdaleny we Wrocławiu
Rzeźba
Nagroda Europa Nostra 2023 za konserwację Ołtarza Wita Stwosza
Rzeźba
Tony Cragg, światowy wizjoner rzeźby, na dwóch wystawach w Polsce