Reed Hastings, prezes Netfliksa: Internet jest jak elektryczność

Tradycyjna linearna telewizja będzie powoli wychodzić z użycia, tak samo, jak stało się to ze stacjonarnymi telefonami – mówi Reed Hastings, prezes Netfliksa w rozmowie z Magdaleną Lemańską.

Aktualizacja: 05.03.2017 18:51 Publikacja: 05.03.2017 18:11

Reed Hastings, Netflix

Reed Hastings, Netflix

Foto: Rzeczpospolita/Robert Gardziński

Rz: Jak wpłynęła na Wasz biznes światowa ekspansja Amazon Prime Video? Jest na europejskich rynkach miejsce na dwa takie serwisy?

Reed Hastings: W USA ten serwis działa już od czterech lat. Mają kilka niezłych produkcji, my tak samo, ale ludzie subskrybują i oglądają swoje ulubione programy korzystając z kilku platform jednocześnie. Choć zarówno w USA, jak i np. w Niemczech wydaje się, że Amazon odnosi sukcesy, to jednak w ogóle nas to nie dotyka.

Zaczynacie koprodukcję z Canal+, macie też nowe projekty z BBC. Jakie inne rynki rozważacie w Europie pod kątem kolejnych takich projektów? Polskę, Turcję?

Pierwszym rynkiem, na którym produkowaliśmy, była Norwegia i jesteśmy otwarci właściwie na każdy. Teraz wyprodukowaliśmy na niemieckim rynku serial „Dark".

Hulu i Amazon coraz więcej mówią o tym, że chciałyby kupować prawa do wielkich wydarzeń sportowych. Też to rozważacie?

To byłby z ich strony wspaniały ruch – wydawaliby pieniądze na prawa sportowe, a nie na filmy i seriale, które są naszą konkurencją. Proszę utwierdzać ich w przekonaniu, że to świetny pomysł.

A co ze streamingowaniem tradycyjnych kanałów telewizyjnych w ramach waszej oferty?

Nie, to w ogóle nie dla nas.

Wielcy gracze mediowi, zwłaszcza na rynku amerykańskim, jak AT&T czy Time Warner kupują teraz i tworzą serwisy w rodzaju Prime Video i Netfliksa. Czujecie się za to odpowiedzialni?

Niespecjalnie skupiamy się na tym, co robią ze sobą wielcy gracze, skupiamy się na naszych klientach. Przybywa nam użytkowników i rynek się do tego jakoś dostosowuje, ale nie postrzegamy siebie przez pryzmat ich działań, tylko przez nasze własne produkcje i liczbę abonentów.

Myśli pan, że klienci zyskują na tych zmianach i konsolidacjach?

Tak, bo wybierają nowe usługi, jak nasza, w których umowę zawiera się na miesiąc, więc co miesiąc trzeba oferować im świetne treści, by móc dalej rosnąć.

Ktoś się do was zgłaszał w ostatnim czasie z propozycją przejęcia?

Nie mogę wypowiadać się na temat akwizycji, ale wielcy gracze czerpią korzyści z tego, że na rynku jest tak wiele podmiotów rywalizujących o ich treści. O każdą walczy dziś kilku graczy.

Rozważylibyście propozycję sprzedaży do wielkiego koncernu czy chcecie być zawsze niezależni?

Chcielibyśmy pozostać niezależni, ale każda spółka notowana na amerykańskiej giełdzie, a taką jesteśmy także my, cały czas jest w grze.

Jak się stało, że  wielkie koncerny mediowe nie poprowadziły działalności tak, jak wy?

To już wtedy były dochodowe, dobrze działające biznesy. A kiedy się taki ma, po prostu stara się to utrzymać. W tym samym czasie my pojawiliśmy się na rynku jako biznes starej daty, wysyłający ludziom DVD pocztą. Wiedzieliśmy, że DVD nie przetrwa próby czasu i to nas motywowało do działania.

Na Mobilnym Kongresie w Barcelonie wspomniał Pan, że z niecierpliwością oczekuje na zmianę polityki konstruowania pakietów operatorów telekomunikacyjnych w taki sposób, by ułatwiać ludziom oglądanie treści wideo. Co miał pan dokładnie na myśli?

Jesteśmy dziś znacznie bardziej efektywni, jeśli chodzi o przesył danych. Kiedyś oglądało się nasze treści przy przesyle danych w tempie 2Mb/s, a dziś udaje się to już przy 300 Mb/s i myślę, że spokojnie możemy zejść do 200 Mb/s, by wciąż przesyłać bardzo dobrej jakości wideo użytkownikom komórek. To pozwoliłoby operatorom przy tychprędkościach przesyłu danych, jakimi już dzisiaj dysponują, oferować końcowym klientom pakiety zawierające opcję nielimitowanego dostępu do treści wideo oglądanych na komórkach. To nie to samo, co nielimitowany transfer, bo wtedy można by robić sobie tethering (czyli wykorzystywać smartfona jako router – red.), a to mogłoby już być dla operatora kosztowne. Samo nielimitowane oglądanie wideo przy obecnych efektywnych sposobach jego przesyłania, to po prostu sposób na przyciągnięcie większej liczby osób do oglądania takich treści. Dla operatorów telekomunikacyjnych takie rozwiązanie jest korzystne, bo posiadający takie pakiety konsumenci nie muszą obawiać się o limity oglądania wideo, a to dla nich kusząca opcja.

Operatorzy oferują już takie rozwiązania?

W USA takie rozwiązania ma już T-Mobile. Wierzymy, że będą ich próbować także inni operatorzy, w tym ci działający w Europie, zwłaszcza ci, którzy nie są jeszcze na rynku zasiedziali i szukają sposobów na zwiększanie swoich udziałów.

Kiedy będziecie mieć symboliczne 100 mln klientów?

Jeszcze nie w tym kwartale. Spodziewamy się na jego koniec 99 mln klientów.

Myśli pan, że tradycyjna telewizja kompletnie zniknie? A jeśli tak, to zastąpi ją streaming czy jeszcze coś innego?

Linearna telewizja będzie w ciągu następnych 20 lat powoli wychodzić z użycia, tak samo, jak działo się to w przypadku stacjonarnych telefonów. Część ludzi ma je do dziś, ale większość już z nich prawie nie korzysta. Równolegle jednak wielkie koncerny telewizyjne, jak np. BBC, stają się w coraz większym stopniu graczami internetowymi. Więc nawet jeśli technologicznie tradycyjne nadawanie będzie coraz mniej popularne, nadawcy będą się dalej rozwijać.

A potem co?

Potem? Internet i streamingowanie tam treści to dziś dobro tego samego rodzaju, co elektryczność. A z tej korzystamy od ponad stu lat jakoś nic jej nie zastąpiło. Z Internetem i streamingiem branży wideo może być taka samo. Myślę, że może być obowiązującym rozwiązaniem nawet przez kolejnych 50 czy i 100 lat.

Jak rozwija się Wasze partnerstwo z Liberty Global, bo zapowiedziano je w zeszłym roku, a w Polsce nadal nic się w tej sprawie nie wydarzyło.

Tak jak cztery lata temu nawiązaliśmy taka współpracę w Wielkiej Brytanii z Virgin, teraz ruszyliśmy z analogiczną w Niemczech z Unitymedia, firmą, którą Liberty ma w Niemczech. Nie wiem, kiedy dokładnie przyjdzie czas na Polskę, ale to się na pewno wydarzy.

Kilka lat temu telekomy lobbowały w Unii przeciwko serwisom OTT (od "over the top" - serwisy z wideo w sieci). Czy odczuwacie dzisiaj jeszcze takie działania ze strony operatorów telekomunikacyjnych albo kablowych?

Na pewno lobbują, ale co z tego miałoby dla nas wyniknąć? Nie mamy nic wspólnego z rynkiem reklamy ani z kwestiami ochrony prywatności. Wielka debata, jaka toczyła się ostatnio na tym szczeblu, dotyczyła zasady mobilności dostępu do serwisów takich jak nasze w obrębie UE. Wejdzie w życie w połowie przyszłego roku, ale to dobrze dla klientów, bo będą mogli w czasie podróży mieć dostęp do swoich pakietów usług wykupionych we własnym kraju.

A co jeśli, zgodnie z wolą europejskich nadawców, zostaniecie zmuszeni do przestrzegania kwot europejskich produkcji albo do promowania w swoim interfejsie tutaj treści europejskich, podczas gdy macie własne algorytmy dopasowywania treści do upodobań swoich indywidualnych klientów?

Oczywiście lepiej jest podążać za tym, co chcą oglądać sami klienci, ale zapewne pojawią się za chwilę nowe zasady, które będą obowiązywały tak samo nas, jak i naszą konkurencję.

Jak to zmieni model działania Netfliksa, jeśli we wszystkich serwisach tego typu w Europie za chwile będzie musiało być promowane to samo?

Nie sądzę, żeby tak się stało. Spekulujemy sobie teraz na temat tego, jak mogłyby wyglądać nowe przepisy. To UE zdecyduje, jakie będą najwłaściwsze, a my się do nich dostosujemy, tak samo, jak do zasady mobilności. Nie uważamy, że kwoty europejskie to dobry pomysł, wypowiadaliśmy się już na ten temat wielokrotnie, uważamy, że lepiej, by to konsument sam wybierał, co chce oglądać, ale to UE zdecyduje, co się w tej sprawie wydarzy.

Nie wydaje się panu, że techniki do personalizowania treści powodują, że są one aż przesadzone i w rezultacie proponuje się widzom na Waszej platformie rzeczy oczywiste?

Netflix ma profile użytkowników, ale jeśli chce się uniknąć tych mechanizmów, które dopasowują nowe propozycje programowe pod czyjś profil, można wybrać sobie opcję oglądania nas bez profilu. Ma się wybór, choć myślę, że mimo wszystko te sprofilowane wersje okazują się jednak atrakcyjniejsze.

Da się powiedzieć, że Netflix jest odpowiedzią na piractwo na tych rynkach, na które wszedł?

Nie wiem, czy jest na nie najlepszą odpowiedzią, ale na pewno jedną z wielu jest ułatwienie dostępu do legalnych treści w dowolnym tempie. Widzimy, że np. w Hiszpanii i na wielu innych rynkach spada korzystanie z torrentów.

Rozmowa została przeprowadzona w czasie sesji round table 1.03 w Berlinie.

CV

Reed Hastings jest współzałożycielem i dyrektorem generalnym platformy wideo Netflix, założonej w 1997 roku, która pod koniec 2016 miała 93,8 mln użytkowników. W 1991 roku Hastings założył firmę Pure Software, zajmującą się produkcją narzędzi dla programistów. Po ogłoszeniu pierwszej oferty publicznej w 1995 roku oraz kilku przejęciach spółka w 1997 została wykupiona przez Rational Software.

Rz: Jak wpłynęła na Wasz biznes światowa ekspansja Amazon Prime Video? Jest na europejskich rynkach miejsce na dwa takie serwisy?

Reed Hastings: W USA ten serwis działa już od czterech lat. Mają kilka niezłych produkcji, my tak samo, ale ludzie subskrybują i oglądają swoje ulubione programy korzystając z kilku platform jednocześnie. Choć zarówno w USA, jak i np. w Niemczech wydaje się, że Amazon odnosi sukcesy, to jednak w ogóle nas to nie dotyka.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację