Konferencja „Systemy instytucjonalne a warunki życia w kraju" pokazywała mniej znaną twarz prof. Balcerowicza: jako naukowca zajmującego się analizą porównawczą systemów gospodarczych, badacza głębokich źródeł rozwoju gospodarczego. – Leszka Balcerowicza zajmuje w szczególności kwestia poziomu rządów prawa i ochrony wolności w gospodarce – tłumaczył Rzońca, przewodniczący Towarzystwa Ekonomistów Polskich, były członek Rady Polityki Pieniężnej. Z tymi zainteresowaniami naukowymi ściśle wiąże się jednak działalność Balcerowicza, w którą zaangażował się po latach kierowania Ministerstwem Finansów i Narodowym Bankiem Polskim: budowa społeczeństwa obywatelskiego. Temu służyć ma m.in. stworzone przez niego Forum Obywatelskiego Rozwoju. – Nie ma żadnej gwarancji, że te instytucje, które zapewniły Polsce sukces, same się obronią. Dlatego potrzebne jest społeczeństwo obywatelskie, niezależne grupy eksperckie, monitorujące działania władz, grupy protestu – tłumaczył Balcerowicz dziennikarzom.

A dziś według niego obrońcy ładu instytucjonalnego i poszanowania prawa są w Polsce potrzebni jak nigdy wcześniej. Rząd PiS próbuje bowiem jego zdaniem niszczyć to, co się w Polsce udało, cofa nas do PRL. – Dla każdego, kto pamięta albo dowiedział się, czym były komunizm i faszyzm, który swoją drogą też był ruchem lewicowym, bo kolektywistycznym, kierunek obrany przez Kaczyńskiego i PiS jest niebywałym regresem. Oni realizują model Łukaszenki, który też wygrał wybory; ostatnie wolne wybory na Białorusi – ostrzegał w czwartek jubilat, wskazując na dążenia rządu Beaty Szydło do repolonizacji, czyli de facto nacjonalizacji banków, zmiany w mediach publicznych, przekupywanie wyborców (500+), upolitycznienie Trybunału Konstytucyjnego i innych instytucji.

Od wygranej PiS w wyborach parlamentarnych prof. Balcerowicz nie kryje swojej niechęci do tego ugrupowania. Wydaną w 2014 r. autobiograficzną książkę „Trzeba się bić" szybko uzupełnił i na początku ub.r. wydał ponownie z nowym tytułem: „Trzeba się bić z PiS o Polskę". Chwilami, szczególnie w mediach społecznościowych, kampania autora polskich reform przeciwko rządowi graniczy z zacietrzewieniem. Ale też trudno się temu dziwić. W kręgach PiS Balcerowicz uchodzi za uosobienie „neoliberalizmu", którego zaprzeczeniem ma być polityka gospodarcza firmowana przez wicepremiera Mateusza Morawieckiego. Na uwagę, że pomysły Morawieckiego to próby wcielenia w życie koncepcji najmodniejszych dziś ekonomistów, takich jak Dani Rodrik czy Thomas Piketty, Balcerowicz odparował: „tytuł eksperta nie jest gwarancją jakości. Wszystkie reżimy miały tabuny swoich ekspertów". Wcześniej zaś, wspominając początki swojego zainteresowania ekonomią, powiedział: „Ekonomia to nie jest najbardziej fascynująca z nauk. Ale o astrofizyce nie mówi się w polityce. O ekonomii mówi się zaś wiele i zwykle są to brednie, przy czym ich producentami jest też wielu ekonomistów".

Takie wypowiedzi Balcerowicza narażają go na zarzut arogancji. Jak jednak zauważył podczas jednego z paneli dyskusyjnych George Selgin, ekonomista z amerykańskiego Instytutu Cato, arogantami są ci ekonomiści, którzy szukają nowych recept na rozwój gospodarki, odrzucając to, co sprawdzało się dotychczas.