Ponad dziesięć lat temu nadzieje na palestyńskie pojednanie prysły po krwawych starciach między zwolennikami dwóch głównych ugrupowań, radykalnego Hamasu oraz bardziej umiarkowanego i uznawanego za partnera do rozmów przez Zachód Fatahu. Wcześniej, w 2006 r., odbyły się ostatnie wiarygodne wybory. Wygrał Hamas.

W czwartek ogłoszono, że prowadzone w Kairze negocjacje międzypalestyńskie zakończyły się sukcesem. Na początek oba ugrupowania mają się zająć wspólną kontrolą granic Strefy Gazy, w tym przede wszystkim przejścia w Rafah na granicy z Egiptem. To okno na świat dla izolowanych Palestyńczyków ze Strefy (większość z nich nie ma szans na przekroczenie granicy z Izraelem).

Zniesione mają być różne sankcje, które Fatah i Hamas ponakładały na siebie nawzajem. Do Strefy Gazy po raz pierwszy od ponad dziesięciu lat będzie mógł przyjechać Mahmud Abbas, wywodzący się z Fatahu i rezydujący w Ramallah na Zachodnim Brzegu przywódca palestyński. Od dekady w Strefie Gazy rządzi samodzielnie Hamas, władza Abbasa ogranicza się do Zachodnim Brzegu. Oba tereny, oddalone o ok. 100 km, mają się stać częścią przyszłego państwa palestyńskiego.

Słabością porozumienia, podawały media zachodnie, jest to, że nie objęło ono zbrojnego skrzydła Hamasu. Jego dowódcy to główny cel przeprowadzanych co pewien czas ataków izraelskich.

Izrael, tak twierdzą źródła palestyńskie, popiera jednak porozumienie. Podobnie jak najbogatszy kraj muzułmański Arabia Saudyjska oraz USA. Wynegocjował je egipski wywiad.