Mariano Rajoy idzie na ustępstwa ws. Katalonii

Królestwo w ciągu roku może przekształcić się w federację. To cena za powstrzymanie niepodległości Katalonii.

Aktualizacja: 12.10.2017 06:11 Publikacja: 11.10.2017 19:11

Premier Rajoy gotów jest rozmawiać o wszystkim, byle w ramach „procedur przewidzianych prawem”

Premier Rajoy gotów jest rozmawiać o wszystkim, byle w ramach „procedur przewidzianych prawem”

Foto: AFP

Pedro Sanchez musiał spotykać się w ostatnich dniach z premierem Mariano Rajoyem wielokrotnie. Ale w końcu postawił na swoim.

– Nadszedł czas na reformę konstytucyjną – ogłosił w środę w południe Sanchez, lider socjalistycznej PSOE, głównej siły opozycyjnej kraju. – Uzgodniliśmy, że przez sześć miesięcy komisja parlamentarna oceni model funkcjonowania autonomii Katalonii, a następnie rozpoczynamy debatę na temat zmiany ustawy zasadniczej – dodał.

Kilka godzin później, już w Kortezach, Mariano Rajoy potwierdził, że „jest gotów rozmawiać o wszystkim, także o zmianie konstytucji, ale w ramach procedur przewidzianych prawem".

Puigdemont w potrzasku

Od wybuchu kryzysu szef rządu nie chciał podejmować drastycznych kroków wobec secesjonistów z Barcelony bez wsparcia nie tylko liberalnej Ciudadanos, ale także PSOE. Obawiał się, że w takim przypadku upadnie jego mniejszościowy rząd, który tworzy jedynie konserwatywna Partia Ludowa. W nocy z wtorku na środę sprawa porozumienia z Sanchezem stanęła na ostrzu noża, bo Madryt musi podjąć błyskawiczne kroki, aby powstrzymać katalońską rebelię.

– To nie będzie reforma ograniczona do samej Katalonii, ona obejmie całą Hiszpanię. Naszym wzorem są Niemcy, ich model federalny. Trzeba zmienić system finansowania regionów autonomicznych, przyznać im szereg nowych kompetencji. Dzięki temu poparcie dla secesji w Katalonii osłabnie – mówi „Rzeczpospolitej" Susana Beltrana, deputowana Ciudadanos w regionalnym parlamencie w Barcelonie.

Poza drobną poprawką w sprawie limitu długu publicznego uchwalona w 1978 r. hiszpańska konstytucja nigdy nie została zmieniona. Więcej: to z inicjatywy Rajoya Trybunał Konstytucyjny odebrał w 2010 r. Katalonii dodatkowe kompetencje, które przyznał prowincji socjalistyczny premier Jose Luis Zapatero.

Rajoy poszedł więc na zasadnicze ustępstwo wobec Sancheza, zdystansował się wobec powszechnej w Partii Ludowej tendencji do centralizacji kraju odziedziczonej jeszcze po czasach Franco. To miara, jak daleko zaszedł kryzys polityczny w Hiszpanii.

W nocy z wtorku na środę przewodniczący rządu regionalnego (Generalitat) Carles Puigdemont i członkowie, jego najbliżsi współpracownicy podpisali deklarację niepodległości Katalonii, utworzenia nowego państwa „w formie republiki". Dokument nie został co prawda przyjęty przez parlament i jego znaczenie prawne jest niejasne.

Ale mimo wszystko trudno nie uznać tego za sygnał, że „president" uległ szantażowi marksistowskiej anarchistycznej Candidatura d'Unitat Popular (CUP). Wcześniej, w przemówieniu wygłoszonym na forum parlamentu, Puigdemont próbował lawirować między naciskami zagranicznych rządów, katalońskiego biznesu i własnej, konserwatywnej partii PDeCAT, którzy apelowali o wstrzymanie procesu oderwania od Hiszpanii, a presją radykałów nie tylko z CUP, ale także z wchodzącej w skład rządu Esquerra Republicana. Stąd wyszedł dziwoląg, który zawiódł i jednych, i drugich.

– Przyjmuję mandat narodu, aby Katalonia przekształciła się w niezależny kraj w formie republiki – powiedział Puigdemomnt, wywołując entuzjazm tłumu zebranego przed parlamentem, aby dodać po 10 sekundach: „ale proponuję, aby parlament zawiesił skutki wprowadzenia w życie tej deklaracji, abyśmy w nadchodzących tygodniach rozpoczęli dialog" – co z kolei zostało przez manifestantów przyjęte z wyraźnym zawodem.

– Dla Puigdemonta gra się skończyła. Widziałam twarze deputowanych CUP, są wściekli. A jednocześnie niepewność jeszcze wzrosła, biznes ucieka z Katalonii, rząd i parlament regionalny są sparaliżowane. To nie może dłużej trwać – uważa Beltrana.

W środę rano Rajoy postanowił przeciąć ten gordyjski węzeł. Wystąpił oficjalnie do Puigdemonta, aby w ciągu pięciu dni odpowiedział na pytanie: ogłosił niepodległość Katalonii czy tego nie zrobił? Dla byłego dziennikarza i burmistrza Girony, który od zawsze tak fanatycznie wierzył w „wolną Katalonię", że do Madrytu leciał z Barcelony przez Brukselę, aby na stołecznym lotnisku przejść przez bramkę dla cudzoziemców, a w kieszeni miał nielegalny paszport „Katalonii", negatywna odpowiedź oznaczałaby przekreślenie dorobku życia i otwartą konfrontację z CUP.

Zawieszona autonomia

Ale potwierdzenie niepodległości naraża Puigdemonta na zarzut zdrady i 25 lat więzienia. Wymiar sprawiedliwości już postawił formalne zarzuty m.in. przywódcom organizacji proniepodległościowych Omnium Cultural i Assemblea Nacional Catalana, a także szefowi katalońskiej policji Mossos d'Esquadra Josepowi Lluisowi Trapero.

W przemówieniu w Kortezach po południu Rajoy wyśmiał przebieg referendum niepodległościowego z 1 października, pochwalił działania tego dnia Guardii Civil i Polica Nacional (za granicą uznane za brutalne), a także wykluczył wszelki dialog z Generalitat, bo jego zdaniem oznaczałoby to zatwierdzenie prawa władz regionalnych do oderwania prowincji od reszty kraju, „na co nie pozwala konstytucja któregokolwiek kraju świata".

Jednocześnie premier ostrzegł, że od odpowiedzi Puigdemonta „będzie zależała przyszłość Hiszpanii w najbliższych dniach".

Hiszpańskie media nie mają wątpliwości, że pytanie do katalońskiego przywódcy to część procedury przewidzianej art. 155 konstytucji, która, choć jeszcze nigdy nie była użyta, oznacza przejęcie przez Madryt bezpośredniej kontroli nad Katalonią. A o to od wielu dni ze szczególną determinacją apeluje Ciudadanos, liberalna partia Susany Beltrany.

– Chodzi o przyjęcie wybranych kompetencji, takich jak kontrola nad Mossos d'Esquadra oraz prawa do rozpisania wcześniejszych wyborów regionalnych, co na razie może zrobić tylko Puigdemont – mówi deputowana.

Ale plany Rajoya mogą sięgać dalej: armia już szykuje się do zabezpieczenia kluczowych obiektów prowincji, w tym lotnisk, portów i elektrowni jądrowej. ©?

Pedro Sanchez musiał spotykać się w ostatnich dniach z premierem Mariano Rajoyem wielokrotnie. Ale w końcu postawił na swoim.

– Nadszedł czas na reformę konstytucyjną – ogłosił w środę w południe Sanchez, lider socjalistycznej PSOE, głównej siły opozycyjnej kraju. – Uzgodniliśmy, że przez sześć miesięcy komisja parlamentarna oceni model funkcjonowania autonomii Katalonii, a następnie rozpoczynamy debatę na temat zmiany ustawy zasadniczej – dodał.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 791
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 789
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 788
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 787