Katalonia boi się niepodległości

Puigdemont w ostatniej chwili przestraszył się jasnej deklaracji niepodległości. Madryt ostrzegł, że w takim przypadku przewodniczącego Generalit czeka wieloletnie więzienie.

Aktualizacja: 11.10.2017 06:00 Publikacja: 10.10.2017 19:34

Zwolennik katalońskiej niepodległości zmierza pod parlament w Barcelonie

Zwolennik katalońskiej niepodległości zmierza pod parlament w Barcelonie

Foto: PAP/EPA

Formułę, na którą czekał cały świat, Carles Puigdemont negocjował z przedstawicielami radykalnej marksistowsko-anarachistycznej partii Candidatura d’Unitat Popular (CUP) do ostatniej chwili. Właśnie dlatego zaplanowane na godzinę 18:00 posiedzenie regionalnego parlamentu została opóźnione o blisko półtorej godziny. Ale mimo nacisków najbardziej przekonanych secesjonistów Carles Puigdemont nie odważył się ogłosić niepodległości nowego państwa. To mogłoby zostać uznane za „zdradę”, za co grozi w Hiszpanii do 25 lat więzienia.

Stanęło na formułach mało przejrzystych.

- Przyjmuję mandat narodu katalońskiego, który chce mieć niepodległe państwo. Urny powiedziały „tak” niepodległości i to jest droga, którą jestem gotowy podjąć. Nie mam nic przeciwko Hiszpanom, ale stosunki z nimi nie działają i nie zrobiono nic, aby to poprawić – powiedział Puigdemont. Przyznał jednak, że „będzie czekał kilka tygodni przed wprowadzeniem w życie deklaracji o niepodległości w oczekiwaniu na mediację”. Z jakiej strony miałaby taka mediacja przyjść – nie wiadomo, bo wszystkie kraje murem stanęły po stronie rządu Hiszpanii.

Reakcja Madrytu na ewentualną deklarację niepodległości byłaby błyskawiczna. Rafael Catala, minister sprawiedliwości Hiszpanii, ostrzegał: rząd ma środki konstytucyjne, aby spowodować, że deklaracja niepodległości nie będzie miała żadnych skutków i nie zawaha się ich użyć.

– W pierwszej kolejności MSW przejęłoby bezpośrednią kontrolę nad wszystkimi siłami policyjnymi w Katalonii. Najtrudniej mogłoby być z Mossos d'Esquadra (lokalne siły porządkowe – red.), to 14 tys. uzbrojonych ludzi, z czego mniej więcej połowa pozostaje lojalna wobec Hiszpanii, ale reszta – nie. Są już gotowe listy imiennie, kto jest po której stronie. Chodzi o zneutralizowanie ewentualnych buntowników bez rozlewu krwi – mówi „Rzeczpospolitej" Juan Mellen, jeden z przywódców wiernej koronie Sociedad Civil Catalana.

Plan Rajoya

We wtorek wieczorem Mossos odgrodzili od reszty miasta park Cytadeli, gdzie znajduje się budynek parlamentu. To komplikuje operację zatrzymania nielojalnych funkcjonariuszy, podobnie jak aresztowania przywódców regionalnego rządu. Za bunt, a być może i zdradę stanu, Puigdemontowi grozi do 25 lat więzienia, podobnie jak wszystkim jego najbliższym współpracownikom.

Plan Madrytu idzie jednak dalej. Już w poniedziałek wicepremier Soraya Saenz de Santamaria zapowiedziała, że w przypadku ogłoszenia niepodległości rząd centralny zgodnie z art. 155 konstytucji zawiesi autonomię Katalonii. Prowincja będzie wówczas zarządzana bezpośrednio z hiszpańskiej stolicy. Rajoy dla tego planu zdobył już pełne poparcie międzynarodowe: w sobotę rozmawiał z Angelą Merkel, dzień później z Emmanuelem Macronem i Jeanem-Claude'em Junckerem. Na dwie godziny przed deklaracją niepodległości do Puigdemonta bezpośrednio zwrócił się Donald Tusk: – Jako szef Rady UE, ale także przedstawiciel mniejszości etnicznej apeluję, aby nie zrobił pan niczego, co uniemożliwi dialog.

W Kortezach wprowadzenie po raz pierwszy od przywrócenia demokracji art. 155 popiera poza Partią Ludową Mariano Rajoya także socjalistyczna PSOE i liberalna „Ciudadanos". Wśród głównych partii politycznych dwuznaczne stanowisko zajmuje jedynie radykalna lewicowa Podemos. Na razie rynki finansowe zdają się ufać, że Rajoy poradzi sobie z katalońskim kryzysem: we wtorek euro umocniło się o 0,53 proc. do dolara i było wymieniane za 1,18 USD, zaś rentowność hiszpańskich 10-letnich obligacji co prawda wzrosła o 1,13 proc. do 1,7 proc., ale to wciąż dużo mniej, niż porównywalnych papierów polskich (3,48 proc.).

Puigdemont w ostatnich dniach prowadził szerokie konsultacje, jaką decyzje powinien podjąć. Burmistrz Barcelony Ada Colau, a także poprzednik szefa Generalitat, wywodzący się z wielkiej barcelońskiej burżuazji Artur Mas, odradzali ogłoszenie już teraz niepodległości.

Plan secesjonistów

Ostatecznie jednak Puigdemont miał rozstrzygnąć sam. Oficjalnie przesądziły sprawy formalne: w przyjętej (nielegalnie) przez parlament kataloński na początku września ustawie zapisano, że nowe państwo „w formie republiki" ma zostać powołane 48 godzin po opublikowaniu wyników (również nielegalnego) referendum, w którym większość opowie się za secesją. „President" i tak więc zwlekał z podjęciem ostatecznej decyzji.

Ale na stanowisko Puigdemonta zdecydowanie większy wpływ miały naciski jego radykalnego koalicjanta, powołanej jeszcze w 1931 r. dla zdobycia katalońskiej niepodległości Esquerra Republicana.

Jeszcze mocniej na szefa Generalitat naciskała jednak CUP. – Właśnie się naradzamy, co zrobić, gdyby Puigdemont nie ogłosił niepodległości. Dla nas to zdrada – mówiła „Rzeczpospolitej" Lluc Salellas, członek biura politycznego ugrupowania.

Deklaracja niepodległości uspokoiłaby CUP. Ale nie na długo, bo pierwsze działania Madrytu na rzecz przejęcia bezpośredniej kontroli nad prowincją także wywołają gwałtowną reakcję radykalnego ugrupowania.

– Obawiam się rozruchów tej nocy. Katalończycy są nastawieni pokojowo, także większość tych, którzy opowiadają się za niepodległością. Ale jakieś 10 proc. skupionych głównie wokół CUP jest gotowych do podjęcia brutalnych działań, oni mają w tym duże doświadczenie – mówił Juan Mellen.

Puigdemontowi może to być na rękę. „El Pais" opublikował tajny plan secesjonistów znaleziony przez Guardia Civil w domu jednego z przywódców obozu nacjonalistów, w którym wręcz zaleca się podjęcie działań mogących prowadzić do konfrontacji. Chodzi o wymuszenie międzynarodowej mediacji, która zakończy się, tym razem legalnym, referendum.

Formułę, na którą czekał cały świat, Carles Puigdemont negocjował z przedstawicielami radykalnej marksistowsko-anarachistycznej partii Candidatura d’Unitat Popular (CUP) do ostatniej chwili. Właśnie dlatego zaplanowane na godzinę 18:00 posiedzenie regionalnego parlamentu została opóźnione o blisko półtorej godziny. Ale mimo nacisków najbardziej przekonanych secesjonistów Carles Puigdemont nie odważył się ogłosić niepodległości nowego państwa. To mogłoby zostać uznane za „zdradę”, za co grozi w Hiszpanii do 25 lat więzienia.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Król Karol III wraca do publicznych wystąpień. Komunikat Pałacu Buckingham
Polityka
Kto przewodniczącym Komisji Europejskiej: Ursula von der Leyen, a może Mario Draghi?
Polityka
Władze w Nigrze wypowiedziały umowę z USA. To cios również w Unię Europejską
Polityka
Chiny mówią Ameryce, że mają normalne stosunki z Rosją
Polityka
Nowe stanowisko Aleksandra Łukaszenki. Dyktator zakładnikiem własnego reżimu