Gdy w 1977 r. Związek Radziecki po raz pierwszy przeprowadzał manewry wojskowe „Zapad" (Zachód), nikt w Rosji nie miał wątpliwości, przeciw komu są skierowane, kto jest potencjalnym wrogiem. Już sama nazwa tych manewrów świadczyła o stanie relacji ze światem zachodnim i rosnącym napięciu w czasach zimnej wojny. 40 lat później napięcie między Rosją a Zachodem jest porównywalne, a niezmiennym elementem tego napięcia wciąż są manewry „Zapad", które jeszcze się nie rozpoczęły, a już wywołały duże kontrowersje.
Brak przejrzystości
Rosyjskie czołgi i lotnictwo od tygodni przybywają na Białoruś, by uczestniczyć w manewrach „Zapad-2017", które rozpoczną się 14 września. Oficjalnie w ćwiczeniach będzie uczestniczyło 12,7 tys. żołnierzy (w tym 3 tys. Rosjan), 70 myśliwców i śmigłowców bojowych, około 250 czołgów, ponad 400 jednostek sprzętu wojskowego, 200 dział i dziesięć okrętów marynarki wojennej. Rzeczywista liczba zaangażowanych żołnierzy i broni może być o wiele większa, ponieważ dotychczas w podobnych ćwiczeniach Rosja angażowała ponad 100 tys. żołnierzy. Tym razem może być podobnie. Kilka dni temu rosyjskie Ministerstwo Obrony podało, że „towarzyszyć" manewrom będą trzy dywizje sił powietrzno-desantowych Rosji, czyli 24 tys. żołnierzy. Jednak mają ćwiczyć wyłącznie na terenie Zachodniego Okręgu Wojskowego Rosji.
– Oficjalnie nic nadzwyczajnego w tych manewrach nie ma. Nieoficjalnie będą to jednak ćwiczenia na dużą skalę z bardzo obszerną geografią działań. Wiadomo, że Rosja chce zaangażować jednostki z Południowego Okręgu Wojskowego oraz swoje siły w Arktyce – mówi „Rzeczpospolitej" Juryj Caryk, szef mińskiego Centrum Badań Strategicznych i Polityki Zagranicznej. – Scenariusz tych manewrów i ich cele nie są znane. W czerwcu rosyjska armia w obwodzie pskowskim ćwiczyła zajęcie lotnisk oraz różnego rodzaju budynków – dodaje.
Prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenko od miesięcy powtarza, że manewry zostaną przeprowadzone w bardzo przejrzysty sposób. Białoruś zaprosiła obserwatorów m.in. z krajów NATO, w tym również z Polski. Obserwować będą je mogli w wyznaczonych godzinach i miejscach. – Polscy obserwatorzy zostali zaproszeni wyłącznie na ćwiczenia, które odbędą się na Białorusi. Istnieje jednak obawa, że obserwatorzy zobaczą jedynie tyle, ile białoruska strona będzie chciała pokazać – mówi „Rzeczpospolitej" wiceminister obrony narodowej Tomasz Szatkowski. – Doceniamy gest białoruskiej strony – wynikający z dokumentu Wiedeńskiego OBWE. Nie mamy niestety jednak okazji poznania całości rozmachu tych manewrów, ponieważ z rosyjskiej strony – gdzie zorganizowano większość najbardziej niepokojących przedsięwzięć – takiego zaproszenia brak – dodaje.
Ukraina alarmuje
Z powodu braku przejrzystości w sprawie zbliżających się manewrów obawy wyrażały państwa bałtyckie oraz przedstawiciele NATO. Z kolei gen. Ben Hodges, dowódca sił USA w Europie, stwierdził niedawno, że ćwiczenia „Zapad-2017" mogą stać się „koniem trojańskim", którego celem jest pozostawienie dużej ilości rosyjskiego uzbrojenia na Białorusi.