Rosjanie zaczynają się buntować, ale nieliczni

Część rosyjskich ekspertów twierdzi, że w kraju błyskawicznie rośnie liczba protestów i stają się one coraz bardziej upolitycznione. Inni uważają, że radykalizacja obejmuje tylko niewielkie grupy społeczne.

Aktualizacja: 12.07.2017 19:21 Publikacja: 11.07.2017 19:27

Rosjanie zaczynają się buntować, ale nieliczni

Foto: AFP

„Liczba socjalnych i politycznych protestów wzrosła w drugim kwartale w porównaniu z początkiem roku aż o 33 proc." – poinformowało niezależne moskiewskie Centrum Reform Gospodarczych i Politycznych (CEPR).

Jednocześnie znany ośrodek socjologicznych Centrum Lewady odnotował szybki, dwukrotny wzrost osób gotowych brać udział w politycznych protestach i taki sam wzrost liczby osób uważających, że w miastach, w których mieszkają, może dojść do takich akcji.

Od początku roku CEPR naliczył ponad 650 różnego rodzaju akcji, w których jednorazowo brało udział nawet do kilkuset tysięcy osób (akcje prowadzone na wezwanie Aleksieja Nawalnego). Dominują jednak protesty nazywane socjalnymi, wywołane m.in. niewypłacaniem zarobków, żądaniami zwrotu pieniędzy przez oszukanych klientów banków czy wzrostem kosztów utrzymania i remontów mieszkań.

– Nie należy przesadzać. Zdecydowana większość Rosjan pogrążona jest w apatii i bierności, a protesty dotyczą tylko niewielkich grup – powiedział „Rzeczpospolitej" analityk Aleksiej Makarkin.

„Wszystkie te wystąpienia w konkretnych sprawach często polityzują się z powodu braku reakcji władz lub prób siłowego zduszenia protestów. Szybko osiągają poziom, na którym pojawiają się bardziej ogólne żądania" – twierdzi CEPR. Ale eksperci sami zauważają, że najczęściej „polityczne żądania" dotyczą zdymisjonowania lokalnych urzędników, rzadziej – gubernatorów, a jedynie w nielicznych przypadkach obracają się przeciw prezydentowi Putinowi. Hasła dymisji gubernatorów i ministrów podnoszone są na co trzecim proteście zaliczonym do politycznych.

– Jedynie w pojedynczych przypadkach zgłaszane są żądania odejścia Putina – powiedział „Rzeczpospolitej" szef CEPR Nikołaj Mironow.

– Mamy dwa rodzaje konfliktów społecznych, w których protestujący występują przeciw władzom. W pierwszym, nielicznym Putin występuje jako główny wróg, w drugim protestujący zwracają się do niego jako do arbitra i najważniejszego sędziego – mówi Makarkin.

Właśnie we wtorek władze obwodu swierdłowskiego (na Syberii) zaczęły wypłatę zaległych pensji robotnikom z Niżnego Tagiłu, którzy trzy tygodnie wcześniej poskarżyli się prezydentowi Putinowi w czasie jego „konferencji prasowej z narodem". – Identyczne żądania mają strajkujący górnicy z Gudkowa (na południu Rosji), ale o nich nikt nie słyszał i do prezydenta nie udało im się dopchać – stwierdził Mironow. Obecnie rozżaleni górnicy domagają się już dymisji gubernatora, a najbardziej radykalni zwracają się przeciw prezydentowi.

Według niego Kreml cały czas liczy na to, że publiczna krytyka w czasie czerwcowej telewizyjnej „Bezpośredniej linii z Putinem" i jego wizyty w regionach zmuszą lokalne władze do rozwiązywania problemów społecznych. – To jest przedwyborcza strategia Kremla – rozwiązywanie pojedynczych konfliktów. Dlatego że nie są w stanie rozwiązać ich całościowo. Brakuje pieniędzy – mówi Mironow.

W Rosji powoli, lecz stale pogarsza się poziom życia, co szczególnie dotkliwie odczuwane jest na prowincji. – Prawdziwe kłopoty zaczną się dopiero po wyborach prezydenckich w marcu 2018 r. Kreml będzie musiał przystąpić do przeprowadzenia bardzo niepopularnych reform, np. podwyższenia wieku emerytalnego, a to może doprowadzić do naprawdę dużych protestów – uważa Makarkin.

– Od jesieni 2017 r. do wyborów Kreml będzie próbował łagodzić napięcia, dofinansowując sferę socjalną. Ale pieniędzy nie starczy na długo – mówi z kolei Mironow.

„Liczba socjalnych i politycznych protestów wzrosła w drugim kwartale w porównaniu z początkiem roku aż o 33 proc." – poinformowało niezależne moskiewskie Centrum Reform Gospodarczych i Politycznych (CEPR).

Jednocześnie znany ośrodek socjologicznych Centrum Lewady odnotował szybki, dwukrotny wzrost osób gotowych brać udział w politycznych protestach i taki sam wzrost liczby osób uważających, że w miastach, w których mieszkają, może dojść do takich akcji.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Społeczeństwo
Nowy Jork. Przed sądem, gdzie trwa proces Trumpa, podpalił się mężczyzna
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Społeczeństwo
Aleksander Dugin i faszyzm w rosyjskim szkolnictwie wyższym
Społeczeństwo
Dubaj pod wodą. "Spadło tyle deszczu, ile pada przez cały rok"
Społeczeństwo
Kruszeje optymizm nad Dnieprem. Jak Ukraińcy widzą koniec wojny?
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Społeczeństwo
Walka z gwałtami zakończyła się porażką. Władze zamykają więzienie w USA