Andrej Babiš, multimiliarder, którego nie polubi Bruksela

Już jesienią na czele rządu w Pradze może stanąć biznesmen udający „człowieka spoza układu", nawołujący do walki z korupcją i uzdrowienia miejscowej polityki.

Aktualizacja: 21.06.2017 00:43 Publikacja: 19.06.2017 19:45

Andrej Babiš, multimiliarder, którego nie polubi Bruksela

Foto: Wikimedia

„W ciągu ostatnich dwóch lat czeska demokracja zmieniła się tak bardzo na gorsze, że niektórzy czołowi politolodzy mówią o zmierzchu państwa liberalnego. Jeden człowiek przede wszystkim jest winny tej erozji: Andrej Babiš" – napisał „Politico" o kraju, który od prawie stulecia był uważany za wzorzec systemu demokratycznego w naszej części Europy.

Multimiliarder Andrej Babiš jest właścicielem koncernu Agrofest, który m.in. produkuje jedną trzecią pieczywa w Czechach. Nad Wełtawą podoba się jego styl menedżera wielkiego przedsiębiorstwa, który prezentuje w polityce. „Zarządzać państwem jak przedsiębiorstwem" – nawołuje założona przez niego partia ANO (skrót od „Akcja Niezadowolonych Obywateli", jednocześnie czeskie „tak").

Trzy miesiące przed październikowymi wyborami parlamentarnymi jego partia cieszy się największym poparciem przyszłych wyborców. Jedna trzecia Czechów gotowa jest głosować na niego, gdy na drugą na liście partię socjaldemokratów – o połowę mniej.

Ale obie – wraz z chrześcijańskimi demokratami – tworzą obecny, koalicyjny rząd. W Pradze ten gabinet jest powodem do politologicznej dumy – będzie pierwszym od 15 lat rządem, który dotrwa do końca swej kadencji. Jednak kryją się w nim niebezpieczne zalążki.

Jego były wicepremier i minister finansów Babiš twierdzi, że nie jest częścią „zepsutego systemu politycznego". „W przeciwieństwie do polityków ciężko pracujemy" – przekonuje z plakatów jego ANO. W Czechach słynna jest jego wypowiedź z czasu debaty nad budową jednej z autostrad. – Pewnego dnia prawdopodobnie zostaniemy zmiażdżeni tą całą demokracją. Jak inaczej bowiem można wytłumaczyć, że te wszystkie wyrzutki, ekoterroryści i każdy sołtys mają prawo współdecydowania o przebiegu autostrady – powiedział wtedy. Część Czechów uznała to za przykład twardego stylu menedżera, zdroworozsądkową wypowiedź „self-made mana". Ale inni przestraszyli się brzmiących w niej jawnych tendencji autorytarnych.

Poza holdingiem rolniczym Babiš jest również właścicielem koncernu mediów, w skład którego wchodzi m.in. najpopularniejszy czeski dziennik „Mlada Fronta Dnes". – Ma własne media i nieskończone zasoby finansowe – powiedział o byłym wicepremierze koalicyjnego rządu przywódca socjaldemokratów Milan Chovanec. Ci ostatni nie ukrywają, że obecnie koalicjant jest ich najgroźniejszym przeciwnikiem politycznym. Z rezygnacją też dodają: „Nie należy walczyć z facetem, który jest właścicielem mediów".

Część zachodniej pracy nazwała go już „Babišconi", szukając analogii w postaci byłego włoskiego premiera Silvio Berlusconiego. Nikt nie porównuje go natomiast do rządzącego Słowacją milionera i prezydenta Andreja Kiski. W przypadku Słowaka nie sprawdziły się wcześniejsze obawy o tendencje autorytarne.

Ale Ann Applebaum z „Washington Post" oskarżyła Babiša o coś innego: o to, że jest jednym z „agentów wpływu" Putina wśród europejskich polityków. Miliarder gwałtownie zaprotestował, twierdząc, że nie łączyły go nigdy żadne związki biznesowe z Rosją. Czescy dziennikarze udowodnili mu coś wręcz przeciwnego, ale to nie zmniejszyło poparcia, jakim się cieszy w kraju. Tak jak i oskarżenie o „konflikt interesów" (gdy był wicepremierem i ministrem finansów, podejmował decyzje, które wpływały również na jego firmy) czy o otrzymanie nienależnych ulg podatkowych. To ostatnie stało się formalną przyczyną jego odejścia z rządu w maju, za co jednak opinia publiczna oskarżała nie jego, lecz coraz mniej popularnego premiera-socjaldemokratę Bohuslava Sobotkę. Zamiast Babiša do rządu wszedł należący do jego partii były szef oddziału Microsoftu w Czechach.

Koalicyjni socjaldemokraci, próbując odciągnąć wyborców od miliardera ogłosili program, który uznano powszechnie za „populistyczny", proponujący m.in. wydłużenie urlopu do pięciu tygodni.

„W ciągu ostatnich dwóch lat czeska demokracja zmieniła się tak bardzo na gorsze, że niektórzy czołowi politolodzy mówią o zmierzchu państwa liberalnego. Jeden człowiek przede wszystkim jest winny tej erozji: Andrej Babiš" – napisał „Politico" o kraju, który od prawie stulecia był uważany za wzorzec systemu demokratycznego w naszej części Europy.

Multimiliarder Andrej Babiš jest właścicielem koncernu Agrofest, który m.in. produkuje jedną trzecią pieczywa w Czechach. Nad Wełtawą podoba się jego styl menedżera wielkiego przedsiębiorstwa, który prezentuje w polityce. „Zarządzać państwem jak przedsiębiorstwem" – nawołuje założona przez niego partia ANO (skrót od „Akcja Niezadowolonych Obywateli", jednocześnie czeskie „tak").

Pozostało 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 792
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 791
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 789
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 788