Islam nie należy do Niemiec – ogłosił właśnie nowy szef niemieckiego MSW Horst Seehofer. Były premier Bawarii, który do niedawna stał na czele CSU, wiedział, że jego słowa wywołają dyskusję.
Nie pierwszą na temat roli islamu w Niemczech, ale pierwszą od chwili powstania obecnej koalicji rządowej.
– W chwili gdy w naszym kraju mieszkają miliony muzułmanów, ich religia jest częścią tego kraju – odpowiedziała kanclerz Merkel swemu ministrowi w ubiegłotygodniowym exposé.
„Takie oświadczenia Seehofera są być może wynikiem osobistych ambicji byłego premiera Bawarii w rozgrywkach z jego następcą Markusem Söderem, ale zasadniczą przyczyną jest chęć przeciwstawienia się CSU jej wrogowi z prawej strony, czyli AfD" – pisze konserwatywny „Frankfurter Allgemeine Zeitung". Jesienią w Bawarii wybory do landtagu a Alternatywa dla Niemiec (AfD) zdobyła tam w niedawnych wyborach do Bundestagu 12,4 proc. głosów. I to w landzie rządzonym przez CSU, partię, która przez lata głosiła: na prawo od nas jedynie ściana.
Politycy CSU są więc zgodni, że powstrzymanie AfD powinno być priorytetem jednoczącym cały obóz chrześcijańskiej demokracji. Seehofer działa więc na rzecz CSU z pozycji ministra federalnego i ma w tej sprawie poparcie swych ziomków. Z obawy przed AfD biorą się także pomysły o własnej, bawarskiej policji granicznej oraz własnym Urzędzie ds. Azylowych na wzór Federalnego Urzędu ds. Migracji i Uchodźców (BAMF). Rząd w Berlinie nie chce o tym słyszeć. Polemika w tych sprawach pomiędzy CDU i CSU to jednak w gruncie rzeczy kłótnią w rodzinie partii chadeckich.