– Kremlowska propaganda przygotowywała wcześniej hasła dotyczące trzeciego Majdanu, ta prowokacja się nie udała – powiedział ukraiński prezydent, odnosząc się w ten sposób do wydarzeń, które w ostatnich dniach miały miejsce w Kijowie. Od soboty w centrum ukraińskiej stolicy trwała nieliczna manifestacja, którą organizowały nieznane dotychczas „rewolucyjne siły prawicowe". Wtedy zamaskowani członkowie tej organizacji zajęli budynek hotelu Kozacki, który należy do Ministerstwa Obrony. W hotelu radykałowie utworzyli sztab rewolucji (byłby to trzeci Majdan – po tych z rewolucji pomarańczowej w 2004 roku i z przełomu lat 2013/2014).
Do rewolucji nie doszło, a po kilkudniowych rozmowach z przedstawicielami resortu obrony radykałowie zgodzili się opuścić hotel. Co ciekawe, w tym samym czasie w Kijowie dewastowano oddziały rosyjskich banków.
– Obecnie na Ukrainie jest bardzo dużo ludzi, którzy przeszli wojnę w Donbasie, a po powrocie bardzo mocno rozczarowali się sytuacją w kraju. Nie mają za co żyć i pewne siły próbują ich wykorzystać do swoich celów – mówi „Rz" kpt. Aleksiej Arestowycz, znany ukraiński analityk wojskowy. – Wykorzystują ich zarówno ukraińscy politycy, jak i rosyjskie służby specjalne – dodaje.
Sterowanie radykalnie nastawionymi ugrupowaniami jest szczególnie łatwe w warunkach ostrego kryzysu politycznego. Po nieudanej dymisji premiera Arsenija Jaceniuka, do której miało dojść w zeszły wtorek, rządząca koalicja straciła większość parlamentarną. Mimo to ukraińscy deputowani zajmą się tym problemem dopiero w połowie marca, kiedy wrócą z urlopów.
O uregulowanie sytuacji politycznej i kontynuację reform apelowali do władz w Kijowie szefowie MSZ Niemiec i Francji Frank-Walter Steinmeier i Jean-Marc Ayrault, którzy udali się tam z okazji drugiej rocznicy rewolucji na Majdanie.