Od ostrej krytyki Rosji zaczęła Angela Merkel swą poniedziałkową wizytę w Ankarze, obarczając Moskwę odpowiedzialnością za wywołanie fali uchodźców bombardowaniami cywilnych obiektów w Aleppo. Taka strategia obliczona jest na umocnienie sił reżimowych prezydenta Asada walczących na północy miasta z oddziałami zbrojnej opozycji. W podzielonym Aleppo mieszka nadal ok. 300 tys. ludzi. Ponad 70 tys. z nich tłoczy się obecnie na granicy z Turcją z zamiarem jej przekroczenia. Decyzją tureckich władz pozostanie zamknięta i obóz dla uchodźców ma powstać z niemiecką pomocą po syryjskiej stronie granicy.
– Dalsze natężenie walk grozi katastrofą humanitarną na ogromną skalę – zapewniał premier Ahmet Davutoglu. Turcja i Niemcy domagają się przestrzegania rezolucji ONZ z grudnia ubiegłego roku, w której stali członkowie RB, a więc i Rosja, zobowiązali się do zapobiegania atakowaniu przez walczące w Syrii strony celów cywilnych.
Ale nie to było celem drugiej już w ostatnich miesiącach wizyty pani kanclerz w Ankarze. Berlin chce mieć pewność, że Turcja ograniczy liczbę uchodźców do Grecji w zamian za 3 mld euro z Brukseli. Zdaniem niektórych niemieckich mediów Turcy podnieśli jednak stawkę do 5 mld, zdając sobie doskonale sprawę z tego, że Niemcy są w sytuacji bez wyjścia. Przez Grecję w ubiegłym roku przybyło do Europy 850 tys. imigrantów. W grudniu było ich 109 tys., ale w styczniu już tylko 60 tys.
To nie tylko wynik złej pogody, ale i działań tureckich władz. W ostatnich tygodniach zwiększyła się liczba patroli na tureckich plażach Morza Egejskiego, co utrudnia życie przemytnikom. Kłopoty z policją ma już 3,7 tys. osób kasujących 800 euro za każdego wysyłanego na Lesbos czy Kos uchodźcę. Tak przynajmniej twierdzą tureckie władze. Powstają płoty i zasieki na granicy z Syrią. Wprowadzono też wizy dla Syryjczyków przybywających z Libanu czy Jordanii. Premier Davutoglu wzywa nawet NATO do patrolowania Morza Egejskiego, co miałoby ułatwić walkę z przemytem ludzi.
Skutecznym rozwiązaniem problemu byłaby możliwość odesłania uchodźców lądujących na greckich wyspach z powrotem do Turcji, co proponuje Holandia przewodnicząca obecnie UE. Grecja uznała kilka dni temu Turcję za kraj tzw. pewny, czyli taki, w którym uchodźcom nie dzieje się krzywda i mogą w nim pozostać. Turcja zresztą zobowiązała się do przyjmowania uchodźców odsyłanych z Europy, którzy przybyli bezpośrednio z tego kraju.