Niemcy liczą na Turcję

Rosyjskie bombardowania cywilnych celów w Syrii grożą załamaniem strategii Europy obliczonej na redukcję liczby uchodźców w tym roku.

Publikacja: 08.02.2016 18:23

Niemcy liczą na Turcję

Foto: AFP

Od ostrej krytyki Rosji zaczęła Angela Merkel swą poniedziałkową wizytę w Ankarze, obarczając Moskwę odpowiedzialnością za wywołanie fali uchodźców bombardowaniami cywilnych obiektów w Aleppo. Taka strategia obliczona jest na umocnienie sił reżimowych prezydenta Asada walczących na północy miasta z oddziałami zbrojnej opozycji. W podzielonym Aleppo mieszka nadal ok. 300 tys. ludzi. Ponad 70 tys. z nich tłoczy się obecnie na granicy z Turcją z zamiarem jej przekroczenia. Decyzją tureckich władz pozostanie zamknięta i obóz dla uchodźców ma powstać z niemiecką pomocą po syryjskiej stronie granicy.

– Dalsze natężenie walk grozi katastrofą humanitarną na ogromną skalę – zapewniał premier Ahmet Davutoglu. Turcja i Niemcy domagają się przestrzegania rezolucji ONZ z grudnia ubiegłego roku, w której stali członkowie RB, a więc i Rosja, zobowiązali się do zapobiegania atakowaniu przez walczące w Syrii strony celów cywilnych.

Ale nie to było celem drugiej już w ostatnich miesiącach wizyty pani kanclerz w Ankarze. Berlin chce mieć pewność, że Turcja ograniczy liczbę uchodźców do Grecji w zamian za 3 mld euro z Brukseli. Zdaniem niektórych niemieckich mediów Turcy podnieśli jednak stawkę do 5 mld, zdając sobie doskonale sprawę z tego, że Niemcy są w sytuacji bez wyjścia. Przez Grecję w ubiegłym roku przybyło do Europy 850 tys. imigrantów. W grudniu było ich 109 tys., ale w styczniu już tylko 60 tys.

To nie tylko wynik złej pogody, ale i działań tureckich władz. W ostatnich tygodniach zwiększyła się liczba patroli na tureckich plażach Morza Egejskiego, co utrudnia życie przemytnikom. Kłopoty z policją ma już 3,7 tys. osób kasujących 800 euro za każdego wysyłanego na Lesbos czy Kos uchodźcę. Tak przynajmniej twierdzą tureckie władze. Powstają płoty i zasieki na granicy z Syrią. Wprowadzono też wizy dla Syryjczyków przybywających z Libanu czy Jordanii. Premier Davutoglu wzywa nawet NATO do patrolowania Morza Egejskiego, co miałoby ułatwić walkę z przemytem ludzi.

Skutecznym rozwiązaniem problemu byłaby możliwość odesłania uchodźców lądujących na greckich wyspach z powrotem do Turcji, co proponuje Holandia przewodnicząca obecnie UE. Grecja uznała kilka dni temu Turcję za kraj tzw. pewny, czyli taki, w którym uchodźcom nie dzieje się krzywda i mogą w nim pozostać. Turcja zresztą zobowiązała się do przyjmowania uchodźców odsyłanych z Europy, którzy przybyli bezpośrednio z tego kraju.

Z wypełnieniem tego zobowiązania Ankara jednak zwleka. – Liczy na dodatkowe koncesje UE i przede wszystkim Berlina – mówi „Rz" Ahmet Külahci, publicysta europejskiego wydania tureckiego dziennika „Hürriyet". Na konkretne uzgodnienia jest niewiele czasu, bo 18 lutego sprawą zajmie się szczyt UE.

Od ostrej krytyki Rosji zaczęła Angela Merkel swą poniedziałkową wizytę w Ankarze, obarczając Moskwę odpowiedzialnością za wywołanie fali uchodźców bombardowaniami cywilnych obiektów w Aleppo. Taka strategia obliczona jest na umocnienie sił reżimowych prezydenta Asada walczących na północy miasta z oddziałami zbrojnej opozycji. W podzielonym Aleppo mieszka nadal ok. 300 tys. ludzi. Ponad 70 tys. z nich tłoczy się obecnie na granicy z Turcją z zamiarem jej przekroczenia. Decyzją tureckich władz pozostanie zamknięta i obóz dla uchodźców ma powstać z niemiecką pomocą po syryjskiej stronie granicy.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 801
Świat
Chciał zaprotestować przeciwko wojnie. Skazano go na 15 lat więzienia
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 800
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 799
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 797
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił