Grecy zapłacą za błąd Merkel

Niemcy chcą uszczelnić południową granicę Macedonii. Wtedy uchodźcy znajdą się w potrzasku w Grecji.

Aktualizacja: 25.01.2016 21:02 Publikacja: 24.01.2016 17:48

Uchodźcy przybywają z wyspy Lesbos do portu w Pireusie koło Aten, 23 stycznia 2016 r.

Uchodźcy przybywają z wyspy Lesbos do portu w Pireusie koło Aten, 23 stycznia 2016 r.

Foto: AFP, Angelos Tzortzinis

Plany Berlina ujawnił „Financial Times". Jego nieco odmienną wersję potwierdza „Spiegel": granice miałyby zostać wzmocnione nieco dalej, na granicy Słowenii, pierwszego poza Grecją kraju na „szlaku bałkańskim", który należy do strefy Schengen.

W obu przypadkach logika działania jest taka sama. Uchodźcy byliby odrzuceni albo na grecko-macedońskiej, albo na słoweńsko-chorwackiej granicy pod pretekstem, że nie muszą dalej podróżować do Niemiec, bo znajdują się w biednej, ale jednak bezpiecznej części Europy.

– W praktyce cenę zapłaci Grecja, bo jeśli Słowenia przestanie wpuszczać uchodźców, to samo zaczną robić kraje, które są wcześniej na szlaku imigrantów, czyli Chorwacja, Serbia, Macedonia. Tylko Grecja, za względu na geografię, nie będzie mogła zatrzymać tej fali na morskiej granicy z Turcją – mówi „Rz" Kai-Olaf Lang, ekspert berlińskiego Instytutu Spraw Zagranicznych.

Wielka fala uchodźców ruszyła latem ubiegłego roku, gdy Angela Merkel ogłosiła, że wszyscy imigranci są w Niemczech mile widziani. Z tego powodu tylko przez ostatnie 12 miesięcy do Republiki Federalnej dotarło 1,1 mln uciekinierów. Gdy nastroje w Niemczech odwróciły się przeciwko nowym przybyszom, kanclerz próbowała ograniczyć ich falę na różne sposoby, ale bez skutku. Stąd desperacka decyzja w Berlinie, aby przerzucić ciężar kryzysu na Grecję i w praktyce wykluczyć ten kraj ze strefy Schengen.

– Sytuacja jest bardzo trudna, ale do tej pory w Radzie UE nie udało się znaleźć sposobu na ograniczenie potoku przyjezdnych. Kraje Unii mają wrażenie, że straciły kontrolę nad tym zjawiskiem, to wyjątkowa sytuacja – mówi „Rz" Pierre Vimont, były sekretarz generalny Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych.

Mimo fatalnej pogody na Morzu Egejskim liczba uchodźców pozostaje bardzo duża.

– Fale są ogromne, ale na samą Lesbos każdego dnia dociera około tysiąca imigrantów. Na jedną łódź przemytnicy ładują już nie 60, jak kiedyś, ale nawet 100 osób. To niezwykle niebezpieczne – relacjonuje „Rz" Izabelle Cooper, rzeczniczka unijnej agencji ochrony granic Frontex, która pod koniec zeszłego tygodnia wróciła z greckich wysp.

Turcja zawiodła

Od początku tego roku do Grecji dotarło już blisko 40 tys. uchodźców, 20 razy więcej niż o tej samej porze w ub.r. Niestety, w tym czasie utopiło się już 113 osób, co jest absolutnym rekordem dla tego okresu.

– Dotychczasowe pomysły na ograniczenie fali imigracji nie były wdrażane. My zrobimy wszystko, aby to zmienić – zapewnia „Rz" Dirk Jan Vermeij, rzecznik holenderskiego przewodnictwa w Unii.

Ale w Brukseli mało kto w to wierzy. Plan, aby 3 mld euro rocznej pomocy i obietnicą przyspieszenia negocjacji członkowskich skłonić Turcję do lepszego kontrolowania własnych granic, nie przynosi rezultatu. Podobnie jak próba rozlokowania we wszystkich krajach Unii pierwszej puli 160 tys. uchodźców.

– W poniedziałek w Brukseli spotkają się ministrowie spraw wewnętrznych UE, aby uzgodnić scenariusz powołania europejskiej straży granicznej. Chcemy doprowadzić do porozumienia w tej sprawie w Radzie UE do czerwca, zrobić coś, co zwykle zajmuje rok–dwa lata, w sześć miesięcy – podkreśla Vermeij. – Potem potrzebna jeszcze będzie decyzja Parlamentu Europejskiego – dodaje.

Jednak Niemcy tak długo czekać nie mogą. Tym bardziej że nie jest pewne, czy kierowana przez Frontex nowa służba rzeczywiście będzie w stanie skutecznie kontrolować setki greckich wysepek.

– W marcu czekają nas kluczowe wybory lokalne w Badenii-Wirtembergii i Nadrenii-Palatynacie. Jeśli do tego czasu fala uchodźców zasadniczo nie opadnie, przynajmniej 10 proc. głosów otrzyma Alternatywa dla Niemiec (AfD – eurosceptyczne ugrupowanie – red.), Merkel trudno będzie tam utrzymać władzę. Na kanclerz coraz mocniej naciska także bawarska CSU i prawe skrzydło jej własnej partii, CDU – tłumaczy Olaf-Kai Lang.

Kraje, które do tej pory były sojusznikami Berlina w debacie na temat uchodźców, teraz poszły własną drogą, i to bez konsultacji z Niemcami. Szwecja i Dania przywróciły kontrole na granicach, a Austria dodatkowo ustaliła roczny, bardzo niski (ok. 30 tys. osob), limit uchodźców, których jest w stanie przyjąć.

W tej sytuacji minister finansów Wolfgang Schaeuble przyznał, że jego kraj może znieśić swobodę przekraczania granic, co jednak jego zdaniem oznaczałoby decydujący cios dla funkcjonowania Schengen i bardzo poważne zagrożenie dla funkcjonowania samej Unii.

Jeśli jednak tylko w tym roku nawet milion uchodźców zostanie zablokowanych w Grecji, może to doprowadzić do destabilizacji tego najbiedniejszego kraju zachodniej Europy, którego dochód na mieszkańca jest już niższy niż w Polsce.

– Staniemy się czarną dziurą – ostrzega premier Aleksis Cipras.

Kraj biedniejszy od Polski

Europejski Trybunał Praw Człowieka już w 2011 r. uznał, że Grecja nie jest w stanie zapewnić odpowiednich warunków uchodźcom i dlatego nie powinni oni być odsyłani do tego kraju z innych państw Wspólnoty. Do tej pory udało się zbudować tylko jeden ośrodek rejestracji uciekinierów, tzw. hotspot. Ponieważ władze w Atenach nie chciały współpracować z Frontexem w uszczelnieniu granic na Morzu Egejskim, Niemcy już w zeszłym roku rozważały „zawieszenie" członkostwa Grecji w strefie Schengen.

Tym razem jednak plan odcięcia kraju od reszty Unii jest o wiele bardziej zaawansowany, bo i sytuacja w Niemczech jest o wiele bardziej napięta.

Zdaniem „Financial Timesa" był on dyskutowany w ub. tygodniu na wniosek Słowenii, malutkiego kraju zalanego ogromną ilością uchodźców. Brytyjska gazeta wskazuje, że już nie tylko Merkel, ale także przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk popiera takie rozwiązanie. Przemawia za nim geografia: o ile opanowanie przemytu ludzi przez morze jest bardzo trudne, o tyle zabezpieczenie granicy lądowej między Macedonią i Grecją jest o wiele łatwiejsze.

– Jeśli Grecja nie jest w stanie lepiej zabezpieczyć swoich granic, istnieje, niestety, ryzyko, że kraj ten będzie wkrótce musiał na jakiś czas opuścić strefę Schengen – przyznaje Manfred Weber, niemiecki przewodniczący Europejskiej Partii Ludowej, największego klubu w europarlamencie.

Desperackie posunięcie jeszcze bardziej zaantagonizuje jednak Greków z Niemcami. To w znacznym stopniu z powodu surowego planu oszczędnościowego narzuconego przez Berlin i spadku o blisko 1/3 dochodu narodowego od wybuchu kryzysu do władzy doszła skrajnie lewicowa, populistyczna Syriza.

Na przyszły tydzień greckie związki zawodowe zapowiedziały kolejny strajk generalny – tym razem w obronie praw emerytów. Zdaniem Komisji Europejskiej grecki dochód narodowy w tym roku znowu się skurczy (o 1,3 proc.), bezrobocie będzie wciąż obejmowało 26 proc. osób w wieku produkcyjnym, a dług państwa wyniesie niemal 200 proc. PKB.

– Grecy sami w żaden sposób nie udźwigną ciężaru tak ogromnej liczby uchodźców – mówi Pierre Vimont.

Plany Berlina ujawnił „Financial Times". Jego nieco odmienną wersję potwierdza „Spiegel": granice miałyby zostać wzmocnione nieco dalej, na granicy Słowenii, pierwszego poza Grecją kraju na „szlaku bałkańskim", który należy do strefy Schengen.

W obu przypadkach logika działania jest taka sama. Uchodźcy byliby odrzuceni albo na grecko-macedońskiej, albo na słoweńsko-chorwackiej granicy pod pretekstem, że nie muszą dalej podróżować do Niemiec, bo znajdują się w biednej, ale jednak bezpiecznej części Europy.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 785
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 784
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 783
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 782
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 779