Jego powierzchnia jest tylko niewiele większa od Warszawy, ale mieszka tu aż 5,7 mln ludzi. To tu jest jedno z najlepszych lotnisk świata, tu pracuje najlepiej opłacany szef rządu na świecie, a tutejsi mieszkańcy według badań z 2006 r. chodzą szybciej od innych, bowiem ze średnią prędkością 6,15 km/h. W żadnym innym miejscu na ziemi nie można zjeść taniej w lokalu z gwiazdką Michelin. Tutejsze centrum turystyczne zaprojektował Polak, ale co w ostatnich dniach było najważniejsze – to właśnie w Singapurze doszło do jednego z najważniejszych spotkań w historii nowoczesnego świata.
Pączek z dziurką i słoń z żywopłotu
Lotnisko Changi oddalone jest o 9393 km od Warszawy. Po 11 godzinach i 55 minutach lotu z Okęcia (LOT uruchomił bezpośrednie połączenia 16 maja br.) trafiamy do innego świata. Przez sześć ostatnich lat z rzędu Changi przodowało w prestiżowym rankingu Skytrax oceniającym linie i porty lotnicze. W ubiegłym roku obsłużyło aż 62 mln pasażerów ze stu krajów. Co tydzień pięć tysięcy samolotów przylatuje i odlatuje stamtąd do ponad 200 miast na całym świecie. Singapur często służy jako przystanek przesiadkowy (co trzeci podróżny traktuje go jako tzw. stopover), dlatego na lotnisku znajdziemy dosłownie wszystko: całodobowe kina, galerie handlowe, sklepy z luksusowymi markami. Jest ekologicznie, nowocześnie i wygodnie. To nie koniec, bo w 2019 r. do dyspozycji zostanie oddany Jewel (Klejnot) – kompleks architektoniczny, który połączy trzy z czterech terminali lotniska. Kolejne galerie handlowe będą dosłownie opakowane w naturę, bowiem w Jewel znajdzie się miejsce nawet dla 40-metrowego wodospadu oraz wielopiętrowych ogrodów z roślinami uformowanymi w kształcie zwierząt. Za projekt odpowiada kanadyjsko-izraelski architekt Moshe Safdie, a jego koszt szacuje się na 1,27 mld dol.
Safdie w wywiadach przyznaje, że stworzenie czegoś nowego na lotnisku, które ma już wszystko, było sporym wyzwaniem. Poza tym Jewel trzeba było projektować, mając na uwadze ogromny ruch lotniczy oraz kolej łączącą terminale. W rezultacie uzyskano asymetryczny torus ze szkła i stali przykrytej masą zieleni. Architekt nazywa swoje dzieło magicznym ogrodem w kształcie pączka z dziurką, bo właśnie taki owalny, pierścieniowy kształt ma bryła torusa. Otwór w dachu był niezbędny ze względu na ulewne deszcze, które cyklicznie nawiedzają Singapur. Do budowy wykorzystano także nowoczesne szkło redukujące wpływ słońca, które dzień w dzień praży w Singapurze.
Miasto lwa leży niemal dokładnie na równiku (o 137 km na północ). Przez okrągły rok temperatura oscyluje wokół 28 stopni, a deszcz pada średnio co drugi dzień. Jest parno i duszno. Silne światło słoneczne sprawia, że zdjęcia często sprawiają wrażenie prześwietlonych, spowija je lekka mgiełka. Po wyjściu z klimatyzowanego lotniska można odnieść wrażenie, że wsadziliśmy głowę do nagrzanego piekarnika. Duszność ustępuje dopiero z nadejściem zmroku. Temperatura spada o kilka stopni, a słońce idzie wreszcie na spoczynek, w przeciwieństwie do mieszkańców Singapuru, który tętni życiem również w nocy.