11-miesięczne niemowlę cierpiało na bardzo rzadką chorobę genetyczną - syndrom wyczerpania mitochondrialnego, powodującą obumieranie mięśni i mózgu.
Rodzice Charliego Garda, Connie Yates i Chris Gard, przez kilka miesięcy walczyli z lekarzami. Najpierw o to, by zezwolono im na transport dziecka do USA, gdzie miało zostać poddane eksperymentalnej terapii. Rodzice, dzięki zbiórce społecznej, uzbierali na ten cel ponad milion dolarów. Opiekujący się Charlie'em lekarze uznali jednak, że dziecko nie przetrzyma trudów podróży, a terapia i tak nie przyniesie efektów.
Kolejna walka rodziców to sprzeciw wobec decyzji lekarzy, aby odłączyć dziecko od aparatury podtrzymującej je przy życiu. I brytyjski sąd, i Europejski Trybunał Sprawiedliwości w Strasburgu odrzuciły ich skargi.
Walkę rodziców wspierał m.in. papież Franciszek, ale też tysiące ludzi na całym świecie, nazywanych Armią Charlie'ego.
Ostatnią batalię rodzice stoczyli w sądzie o to, by móc zabrać syna do domu i tam odłączyć go od aparatury. Zależało to od uzgodnienia warunków ze szpitalem, w którym przebywało dziecko. Ponieważ do uzgodnień nie doszło, sąd zdecydował, że Charlie Gard zostanie przewieziony do hospicjum, gdzie rodzice odłączą go od aparatury.