Haszczyński: Przerwany marsz populistów. Na razie

Można odnieść wrażenie, że wyniki wyborów w Holandii uspokoiły elity w Brukseli i w wielu zachodnich krajach. Gwiazdor antyunijnego populizmu Geert Wilders nie będzie bowiem liderem najsilniejszej partii w parlamencie w Hadze. Choć jeszcze niedawno się zapowiadało, że tak się stanie.

Aktualizacja: 16.03.2017 11:03 Publikacja: 16.03.2017 05:56

Haszczyński: Przerwany marsz populistów. Na razie

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Cena za zdecydowane zwycięstwo liberalnego ugrupowania premiera Marka Ruttego może być jednak wysoka. Nie tylko dla Holandii, ale dla całej Unii Europejskiej.

Rutte w ostatniej fazie kampanii wyborczej przejął bowiem populistyczne hasła Wildersa. Wprowadził je na salony po to, by Wildersa pokonać. Rutte pokazał obywatelom, że nie muszą się wstydzić swoich obaw wobec społeczności tureckiej, w znacznym stopniu zainteresowanej bardziej tym, co się dzieje w Turcji, czyli poza Unią Europejską, niż w kraju, w którym żyją. Bardziej przywiązanej do islamu niż europejskich wartości.

Podstawowe pytanie brzmi, czy po wyborach wstyd związany z obawami wobec innych kulturowo współmieszkańców (i przyszłych imigrantów) pojawi się na nowo? Czy też wielu niegłosujących na Wildersa Holendrów uzna, że skoro premier w chwili przedwyborczej szczerości pokazał, co elity myślą o Turkach i muzułmanach, to oni już nie muszą się ze swoimi lękami ukrywać? Właśnie elity, nie sam szef rządu Rutte, bo stanowcze podejście do Turków prowadzących na terenie Holandii kampanię przed kwietniowym referendum konstytucyjnym wsparli liderzy prawie wszystkich niepopulistycznych partii holenderskich.

Prezydent Turcji Recep Erdogan, który zarzucił władzom Holandii, że blokując tureckie wiece w swoim kraju, dowiedli, że są faszystami, pomógł wygrać wybory Markowi Ruttemu. Ale radość ze zwycięstwa może się skończyć, gdy Ankara zerwie porozumienie z Unią ograniczające w znacznym stopniu napływ nowych imigrantów do Europy. A tym właśnie w środę zagroził szef tureckiej dyplomacji, upokorzony kilka dni wcześniej zakazem wjazdu do Holandii.

Można sobie wyobrazić, jak zareagują szykujący się do wyborów Francuzi czy później Niemcy, gdy na ekranach telewizorów znowu zobaczą dziesiątki tysięcy imigrantów maszerujących przez Europę.

Marsz zachodnich populistów został przerwany. Stało się to w Holandii, gdzie i tak nie mieli szans na przejęcie władzy, bo Wilders nawet gdyby wygrał, nie znalazłby koalicjantów. Populiści nie powiedzieli ostatniego słowa. Ożywiłby ich wielki marsz imigrantów, którego organizatorem może być rząd turecki. A ci imigranci mogą się Europejczykom wydać podobni do holenderskich Turków, którzy w momencie kryzysu okazali się bardziej Turkami i muzułmanami niż Holendrami. 

 

Cena za zdecydowane zwycięstwo liberalnego ugrupowania premiera Marka Ruttego może być jednak wysoka. Nie tylko dla Holandii, ale dla całej Unii Europejskiej.

Rutte w ostatniej fazie kampanii wyborczej przejął bowiem populistyczne hasła Wildersa. Wprowadził je na salony po to, by Wildersa pokonać. Rutte pokazał obywatelom, że nie muszą się wstydzić swoich obaw wobec społeczności tureckiej, w znacznym stopniu zainteresowanej bardziej tym, co się dzieje w Turcji, czyli poza Unią Europejską, niż w kraju, w którym żyją. Bardziej przywiązanej do islamu niż europejskich wartości.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 785
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 784
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 783
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 782
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 779