Zwycięzcą debaty został zdecydowanie prowadzący ją Chris Wallace, dziennikarz telewizji Fox News, uważanej – słusznie - za prawicową i sprzyjającą republikanom. Chris Wallace wykazał dużą klasę: nie tylko odnosił się jednakowo do obu kandydatów, co nie było oczywiste w poprzednich debatach, ale zadawał doskonale sformułowane istotne pytania i panował w pełni nad dyskusją, dopominając się o konkretne odpowiedzi i nie pozwalając kandydatom na ogólne twierdzenia i kłótnie.
Co do tego, czy lepsza była Hillary Clinton czy Donald Trump, zdania są oczywiście podzielone, ale warto zwrócić uwagę na dwa momenty, które mogą odebrać obu kandydatom głosy ich zwolenników.
Przyciskany przez Wallace’a o konkretna odpowiedź, Trump stwierdził, że nie może dziś już powiedzieć, że na pewno uzna wyniki wyborów (gdyby miał przegrać). – Zobaczymy – droczył się – powiem już gdy zobaczę wyniki wyborów. Nawet jeśli nie wszystkie wypowiedzi Trumpa należy brać z całą powagą – ta została bardzo żle przyjęta nawet przez jego zwolenników, gdyż podważa uznawany już od ponad dwustu lat porządek konstytucyjny i zaufanie obywateli do systemy wyborczego. Były wypadki, gdy przegrany kandydat odwoływał się do sądów, ale nigdy jeszcze nikt z góry nie mówił o możliwych fałszerstwach na tak wielką skalę. To prawda, że prawie cała prasa i telewizja są wyraźnie anty-Trumpowe, ale od tego daleko do mówienia o fałszowaniu wyników wyborów.
Hillary Clinton zapędziła się – w dyskusji nad mianowaniem sędziów Sądu Najwyższego – w obronie „praw kobiet”. Aborcja jest w Stanach, tak jak i w Polsce i w wielu innych krajach, tematem trudnym i kontrowersyjnym i nie wszyscy demokraci są za dopuszczalnością przerywania ciąży, tak jak nie wszyscy republikanie są przeciw. Sąd Najwyższy zezwolił na przerywanie ciąży, Trump jest przeciwnikiem aborcji i przyciśnięta przez niego Hillary poparła legalizację przerywania ciąży nawet aż do ostatnich dni przed terminem porodu, co jest potępiane nawet przez tzw. liberałów.
Wedle badań opinii publicznej około 13% wyborców jest jeszcze niezdecydowanych i o ich głosy przede wszystkim chodziło w tej debacie. Kandydaci dyskutowali o imigracji i ekonomii bez żadnych nowych szczegółów, poza jednym. Wallace zacytował zdanie Hillary z jednego z dokumentów, które stopniowo wypływają z WikiLeaks: „moim marzeniem jest wspólny rynek naszej półkuli z wolnym handlem i otwartymi granicami” - czyli coś w rodzaju Unii Europejskiej. Trump roztoczył natychmiast wizje dziesiątków milionów przybyszy z południa, ale Hillary, trochę zbita z tropu powiedziała, że miała na myśli tylko wolny rynek energetyczny, a Trump swoim zwyczajem zrobił minę pod tytułem „ale kłamczucha”. Trzeba dodać, że w czasie debaty ekran telewizyjny podzielony był na pół i cały czas widać było oboje kandydatów.