Plotki o szykowanym ataku na prezydenta Abdel-Fataha Sisiego rozeszły się po mediach nie tylko egipskich. Nie wzięły się znikąd. Czołowy egipski dziennik "Al-Masri al-Jaum" zacytował anonimowo źródła wywiadowcze. Ich zdaniem jedno z ekstremistycznych ugrupowań, które otrzymało fundusze od niewymienionego z nazwy "państwa wspierającego terroryzm", zamierzało zabić Sisiego w czasie rozpoczętego w poniedziałek spotkania przywódców Ligi Arabskiej w Nawakszut. Wysłannicy ugrupowania sprawdzali podobno miesiąc temu miejsce w mauretańskiej stolicy, w którym miał się zatrzymać Sisi.

Szczyt Ligi Arabskiej jest co ciekawe poświęcony walce z terroryzmem. Zamiast Sisiego poleciał na niego premier Egiptu Ismail Szerif. Rzecznik prezydenta Alaa Jusef zaprzeczył, jakoby przyczyną były obawy o bezpieczeństwo Sisiego. Z kolei rzecznik MSZ, jak pisze portal "The Times of Israel", odmówił komentarza.

Sisi przejął władzę w Egipcie po obaleniu trzy lata temu demokratycznie wybranego prezydenta Mohameda Mursiego z Bractwa Muzułmańskiego. Najpierw rządził krajem jako szef armii, a potem - po zdjęciu munduru i przeprowadzeniu w 2014 roku wyborów, w których nie mogli brać udziału uznani za terrorystów i siedzący w więzieniach Bracia Muzułmanie - jako prezydent.

Jak przypomina dziennik "Al-Masri al-Jaum", Sisi w przeszłości mówił, że dwa razy szykowano na niego zamach, gdy odbywał wizytę zagraniczną. Było to jeszcze zanim oficjalnie został prezydentem.