Grupie Azoty nie na rękę inwestycja Anwilu

Zarząd nawozowego giganta nie przebiera w słowach, opisując sytuację na krajowym rynku. Ostrzega przed kanibalizmem i nieuczciwym importem.

Publikacja: 24.08.2017 21:30

Grupie Azoty nie na rękę inwestycja Anwilu

Foto: spółka

Zapowiedzi budowy kolejnych instalacji nawozowych na Węgrzech, a także w Polsce – przez Anwil z grupy PKN Orlen – spędzają sen z powiek zarządowi Grupy Azoty. Chemiczna spółka liczy na to, że uda jej się wpłynąć na decyzję krajowego konkurenta.

– Na spółki z Węgier wpływu nie mamy. Możemy natomiast apelować o rozsądek do polskich producentów. Jeśli na naszym rynku nastąpi znaczące zwiększenie podaży nawozów saletrzanych, a takie plany ogłosił Anwil, to dojdzie do kanibalizmu. Będziemy się nawzajem wyniszczać, bo rynek wewnętrzny ma ograniczoną pojemność – wyjaśnia Wojciech Wardacki, prezes Grupy Azoty.

Głośne apele

Władze Azotów przekonują, że działania spółki ograniczają się jedynie do apeli w kierunku konkurencyjnych firm. Nie ukrywają jednak swoich nadziei, że apele te usłyszy także polski rząd. Zarówno Azoty, jak i Orlen mają tego samego głównego właściciela – Skarb Państwa.

– Mówimy otwarcie o naszych obawach i rozszerzamy spektrum wiedzy naszego głównego właściciela, który może podejmować określone decyzje – kwituje Wardacki.

Zapytaliśmy Anwil, czy spółka rozważa zmianę planów inwestycyjnych. – Nie mamy w zwyczaju komentowania wypowiedzi przedstawicieli konkurencyjnych podmiotów gospodarczych – ucięła Olga Wieszczek, rzeczniczka Anwilu.

Zdecydowane kroki

W bojowym nastroju zarząd Azotów przygląda się także rosnącemu importowi nawozów do Polski. Tu jednak nie zamierza poprzestać na apelach. Na czwartkowej konferencji prezes chemicznej spółki najpierw wspomniał o planowanych brutalnych działaniach, ale później stonował wypowiedź i zaznaczył, że będą to raczej działania zdecydowane.

– Obserwujemy, co dzieje się na rynku w zakresie importu, i nie możemy nie dostrzegać wszystkich tych działań, które naruszają relacje biznesowe czy przepisy prawa – skwitował Wardacki. Nie sprecyzował, o jakie nielegalne działania chodzi, ale zapowiedział, że spółka zareaguje w swoim czasie na pojawiające się na rynku niepokojące sygnały. – Mamy zasadę, że najpierw działamy, a potem komunikujemy to rynkowi – podkreślił prezes Azotów.

Kolejna jego wypowiedź brzmi już jak groźba. – Analizujemy problemy wywołane przez naszą konkurencję na rynku globalnym. Trzeba jednak zaznaczyć, że my też mamy narzędzia, których użycie może być niewygodne dla innych graczy – ostrzega Wardacki.

Kosztowne projekty

Tylko w tym roku na inwestycje Azoty wydadzą 1,3 mld zł. W I półroczu nakłady sięgnęły 500 mln zł. Grupa stawia jednak nie tylko na nawozy, ale też na świetnie prosperujący obecnie segment tworzyw. W dalszych planach są budowa potężnej fabryki propylenu lub polipropylenu w Policach oraz instalacja do zgazowania węgla w Kędzierzynie-Koźlu. Ostateczne decyzje w sprawie tych dwóch inwestycji zapadną w tym roku.

Zapowiedzi budowy kolejnych instalacji nawozowych na Węgrzech, a także w Polsce – przez Anwil z grupy PKN Orlen – spędzają sen z powiek zarządowi Grupy Azoty. Chemiczna spółka liczy na to, że uda jej się wpłynąć na decyzję krajowego konkurenta.

– Na spółki z Węgier wpływu nie mamy. Możemy natomiast apelować o rozsądek do polskich producentów. Jeśli na naszym rynku nastąpi znaczące zwiększenie podaży nawozów saletrzanych, a takie plany ogłosił Anwil, to dojdzie do kanibalizmu. Będziemy się nawzajem wyniszczać, bo rynek wewnętrzny ma ograniczoną pojemność – wyjaśnia Wojciech Wardacki, prezes Grupy Azoty.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Biznes
Naprawa samolotu podczas lotu
Materiał partnera
Przed nami jubileusz 10 lat w Polsce
Materiał partnera
Cyfrowe wyzwania w edukacji
Biznes
Rewolucyjny lek na odchudzenie Ozempic może być tańszy i kosztować nawet 20 zł
Biznes
Igor Lewenberg, właściciel Makrochemu: Niesłusznie objęto nas sankcjami