To tyle radości, bo innych kibice Legii nie mieli. To, co w meczu z Arką pokazali piłkarze jest naigrywaniem się z kibiców. We wtorek Legię czeka rewanż z Dundalk o awans do  Ligi Mistrzów więc Besnik Hasi dał odpocząć najlepszym zawodnikom. Zastępcy grali jak „Sarasate na bębnie”. Na konferencji trener rzucił pod ich adresem oskarżenie, że nie zależało im na zwycięstwie a prezes klubu napisał na Twitterze: „kilku piłkarzy nie może grać już w tej drużynie”. To kto tych piłkarzy zatrudnił i kto ich trenuje?

Hasi nie zna zapewne maksymy nieco lepszego od niego trenera, który nazywał się Alf Ramsey: „Jeśli zawodnicy nie potrafią ze sobą grać to znaczy, że trener popełnił błąd w selekcji”. Wprawdzie Hasi powiedział, że drużyna już kiedyś w takim składzie grała, ale ja mu nie wierzę. Musiałby widzieć, że rewolucyjne wprowadzenie do pierwszej jedenastki siedmiu zawodników, którzy w niej nie mają miejsca jest skazane na niepowodzenie.

Arka nie ma takich możliwości finansowych jak Legia, o drogich gwiazdach może marzyć, stawia więc przede wszystkim na zdolnych Polaków i niechcianych w innych klubach. Wielu zawodników pochodzi z północy kraju, 21-letni obrońca Michał Marcjanik jest wychowankiem Arki. Aż czterech zawodników w barwach Arki na Łazienkowskiej grało w przeszłości w Legii, jednak nie przebiło się do pierwszej jedenastki: bramkarz Konrad Jałocha, obrońca Damian Zbozień, pomocnik Mateusz Szwoch (on akurat miał sportowego  pecha i szczęście, bo w Warszawie wykryto mu poważną chorobę, dzięki czemu szybko ją wyleczono) oraz napastnik Dariusz Zjawiński. I jeszcze do tego warszawiak, polonista Antoni Łukasiewicz. Pokazali majestatycznie poruszającym się po boisku pawiom w koszulkach Legii jak się powinno grać.


Trener Grzegorz Niciński, rodowity gdynianin, który w Arce rozegrał 267 oficjalnych meczów, wiele z 20 lat kariery spędził razem z Jarosławem Krupskim, również wychowankiem Arki, który dziś jest w klubie trenerem bramkarzy. Oni lepiej czują klub niż najemnicy z importu. Kiedy Niciński był trenerem Gryfa Wejherowo spodobało mu się dwóch piłkarzy, których sprowadził do Arki: obrońca Marcin Warcholak i napastnik Rafał Siemaszko. Obydwaj grali w sobotę. Niciński mówi o nich i pozostałych: „Nie jesteśmy artystami, musimy biegać dopóki nam łańcuch nie spadnie”. Tak się wygrywa z Legią na Łazienkowskiej.