Chodzi o trzy ustawy. Inwigilacyjną, która ułatwia służbom zbieranie informacji o obywatelach. Medialną, która podporządkowała TVP i Polskie Radio rządowi. I wreszcie ustawę o prokuraturze, która dała Zbigniewowi Ziobrze jako prokuratorowi generalnemu ogromne uprawnienia.
Te skargi to efekt środowego orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, w którym sędziowie odrzucili ograniczenia, jakie obóz władzy nałożył na TK. Uchwaloną przez PiS w grudniu 2015 r. ustawę uznali za niekonstytucyjną.
Platforma liczy na to, że teraz na wokandę trafią kolejne kluczowe ustawy PiS i te także okażą się niezgodne z konstytucją. Tyle że może to doprowadzić do dalszego zaostrzenia kryzysu konstytucyjnego i politycznego. Liderzy PiS zapowiadają bowiem, że nie będą uznawać kolejnych orzeczeń TK, tak jak nie uznają środowego wyroku.
Rząd zapowiada, że tego orzeczenia nie opublikuje. – Nie istnieje wyrok Trybunału, który mógłby być opublikowany w Dzienniku Ustaw – przekonywała w czwartek w Sejmie szefowa Kancelarii Premiera Beata Kempa. Rząd od początku twierdzi, że to „komunikat", a nie wyrok. Ziobro oświadczył nawet, że sędziowie TK działali bezprawnie. – Gdyby premier zdecydowała się na publikację, mogłaby stanąć przed Trybunałem Stanu – przekonywał.
Przedstawicieli władzy skrytykowała Krajowa Rada Sądownictwa – jeden z organów, które zaskarżyły ustawę PiS do TK. Zaapelowała „o przestrzeganie podstawowych zasad ustrojowych wynikających z konstytucji".