To, że minerały w szkolnych gablotach mogą być radioaktywne, wykryto przypadkiem. W jednej ze szkół w mieście Salzburg na zajęciach gościł działacz ruchu antynuklearnego, Thomas Neff, który przyniósł ze sobą stary zegarek z lat 60-tych, w którym użyto radu, by sprawić, że w nocy numery na tarczy zegara świecą się, ułatwiając odczytanie godziny.
Działacz pokazał uczniom, używając licznika Geigera, że mimo, iż zegarek jest szczelnie zamknięty, licznik wskazuje w jego sąsiedztwie promieniowanie jest 20-krotnie wyższe, niż wynosi norma.
Okazało się jednak, że zegarek to mały problem w porównaniu z gablotą z minerałami, znajdującą się w szkole. Kiedy aktywista przechodził obok niej, licznik Geigera wskazał promieniowanie 100 razy silniejsze, niż w przypadku zegarka, a więc przekraczające normę 2 tysiące razy.
Uczniów z klasy natychmiast ewakuowano. Jak się później okazało w gablocie znajdował się m.in. minerał zawierający dużą ilość promieniotwórczego uranu.
- Gdyby uczeń nosił taki minerał w plecaku przez cały rok, byłby narażony na promieniowanie o sile 210 milisiwertów. Tymczasem człowiek w normalnych warunkach przyjmuje w ciągu roku promieniowanie o sile 2,8 milisiwertów - wyliczał Neff. W USA przyjmuje się, że od poziomu 100 milisiwertów rocznie rośnie prawdopodobieństwo zachorowania na nowotwór.