"Rzeczpospolita": Jak ocenia pani propozycję prezydenta powrotu do zróżnicowania wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn? W 2010 r. zgłosiła pani zdanie odrębne do wyroku Trybunału Konstytucyjnego mówiącego, że takie zróżnicowanie jest zgodne z konstytucją.
Ewa Łętowska: O ile zróżnicowanie wieku emerytalnego mogło się – z trudem – obronić w Trybunale w 2010 r., o tyle po prostu powrót do poprzednich rozwiązań wydaje się już niemożliwy. Bo widać wyraźnie, że ten model upośledza szanse kobiet w zakresie zaopatrzenia emerytalnego. Krótszy staż wymusza drastycznie niskie emerytury.
Gdzie widzi pani źródła niezgodności z konstytucją?
Poprzednio także uważałam, że nasze zróżnicowanie wieku emerytalnego kobiet narusza konstytucję. Teraz taka zmiana narusza moim zdaniem art. 2 konstytucji przez nierzetelne traktowanie (inne zasady gry dla każdej z płci), co narusza zasady zaufania obywateli do państwa i stanowionego przez nie prawa. Nadto narusza zapisany w art. 33 ust. 2 wymóg jednakowego traktowania obu płci w zakresie prawa do zabezpieczenia społecznego.
Na czym polega naruszenie zasady zaufania?
W czasie gdy wprowadzano reformę emerytalną zmieniającą zasady liczenia świadczeń, kobiety bardzo zabiegały o utrzymanie niskiego wieku emerytalnego. Później jednak okazało się, że zadziałało to na ich niekorzyść. Krótszy staż pracy związany z wcześniejszym wiekiem emerytalnym zaszkodził im przy wyliczeniu świadczeń, które były znacznie niższe niż w wypadku mężczyzn odchodzących na emeryturę pięć lat później. Wiele osób dość boleśnie przekonało się o tym na własnej skórze. Pierwotnie mechanizm miał być identyczny (ten sam wiek emerytalny). Potem z mechanizmu wyjęto kółko i działa on inaczej dla każdej z płci. A zasadą pozostaje: ile uzbierasz, tyle masz.