Czarny Marsz Milczenia przejdzie w czwartek spod Ministerstwa Energii na warszawskim pl. Trzech Krzyży pod Kancelarię Premiera w Alejach Ujazdowskich. Zgodnie z nazwą protestu uczestnicy będą ubrani na czarno. Przeniosą 11 trumien, z których każda będzie symbolizowała jedną z gmin, nad którą ma przebiegać linia wysokiego napięcia, m.in. Jaktorów, Żabią Wolę i Tarczyn.
Mieszkańcy obawiają się, że kilkudziesięciometrowe słupy zniszczą krajobraz, a pole elektroenergetyczne będzie miało negatywny wpływ na zdrowie.
Linia ma połączyć Elektrownię Kozienice ze stacją elektroenergetyczną w podwarszawskim Ołtarzewie. Przeciw inwestycji mieszkańcy protestowali już kilkakrotnie, m.in. blokując drogi na Mazowszu. Tym razem po raz pierwszy pojawią się wątki polityczne.
– Na czele pochodu umieścimy transparent z niedawnymi słowami prezesa Kaczyńskiego „o wypaleniu gorącym żelazem tych w spółkach, którzy myślą tylko o sobie" – mówi Justyna Małecka ze Społecznej Grupy Koordynacyjnej „Kozienice-Ołtarzew". Jej zdaniem wokół przebiegu linii toczy się bowiem niejasna polityczna gra.
Na czym ma polegać? Przed wyborami do Sejmu w 2015 r. politycy PiS obiecywali mieszkańcom 11 gmin, że po ich zwycięstwie zostanie wybrany inny wariant przebiegu linii. Takie deklaracje składali m.in. obecny szef MSWiA Mariusz Błaszczak i poseł Jacek Sasin, który umieścił je nawet na billboardzie.