Oczywiście, elektorat PiS jest zdecydowany – jego 90 proc. stoi po stronie rządu. Gabinet Beaty Szydło ma także duże wsparcie wśród zwolenników Pawła Kukiza (80 proc.).
Na drugim biegunie są wyborcy Nowoczesnej i Platformy – po ok. 90 proc. z nich przyznaje rację Brukseli. Młodsi wyborcy (18–34 lata) stoją po stronie rządu, średnie pokolenie i starsi – po stronie eurokratów. Co do zasady – im większa miejscowość, tym większe wsparcie dla Komisji Europejskiej, a mniejsze dla rządu.
– To dowód nie tylko na naszą proeuropejskość, ale także asekurację – uważa prof. Kazimierz Kik, politolog z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach. – Polacy boją się rozwodu z Unią, dlatego nie chcą awantur z Brukselą.
Postępowanie w sprawie kontroli praworządności to niejedyny kłopot w relacjach rządu z Brukselą. Niedawno Komisja Europejska wszczęła postępowanie przeciwko Polsce w związku z decyzją resortu środowiska o zwiększeniu wycinki drzew w Puszczy Białowieskiej. Zarzuca Polsce naruszenie zapisów europejskiego programu ochrony przyrody Natura 2000. Ponieważ plan zwiększenia wycinki może spowodować nieodwracalne szkody, Komisja dała polskim władzom jedynie miesiąc na odpowiedź.
W tej sprawie różnica między stronnikami Komisji Europejskiej i rządu jest jeszcze większa. Rację stanowisku Brukseli przypisuje 43 proc. Polaków, a po stronie ministra środowiska Jana Szyszki jest co trzeci badany (33 proc.). Widać też wyraźną różnicę między opiniami kobiet i mężczyzn. Panie zdecydowanie stoją po stronie Komisji (52 proc. za Brukselą, 23 proc. za rządem), a wśród mężczyzn więcej jest stronników rządu (44 proc. za Warszawą, 34 proc. za Brukselą).
Rząd ma w sprawie puszczy najlepsze notowania wśród mieszkańców wsi – wspiera go 36 proc., podczas gdy Brukselę 34 proc. W miastach i miasteczkach większym poparciem cieszy się Komisja Europejska. Widać to zwłaszcza w miastach średniej wielkości (50–200 tys. mieszkańców), gdzie po stronie Brukseli stoi 56 proc. badanych, a po stronie rządu – 33 proc.