Różna szkodliwość papierosów
Aby uporządkować wiedzę na temat tego, co wiemy o faktycznym działaniu e-papierosów, zorganizowaliśmy w naszej redakcji debatę z udziałem specjalistów, którzy naukowo zajmują się tym problemem. Niestety, na debacie nie pojawił się przedstawiciel Ministerstwa Zdrowia, w spotkaniu zatem wzięli udział tylko naukowcy i taki właśnie charakter miała debata. Rozmawialiśmy o faktach, a nie o tezach czy postulatach, które często nie są poparte naukowymi dowodami.
Prof. dr hab. Andrzej Sobczak, Uniwersytet Śląski, Zakład Szkodliwości Chemicznych i Toksykologii Genetycznej Instytutu Medycyny Pracy i Zdrowia Środowiskowego: Mój zdecydowany sprzeciw budzi utożsamianie e-papierosów z wyrobami tytoniowymi. Nie można w żadnym wypadku twierdzić, że szkodliwość obu wyrobów jest taka sama. Nie ma żadnych, ale to żadnych wątpliwości, że ilość substancji szkodliwych w papierosach elektronicznych jest o wiele mniejsza niż w papierosach konwencjonalnych. Praktycznie nie stanowią zagrożenia dla osób postronnych. Skutki tak zwanego palenia biernego (bo w przypadku e-papierosów do spalania nie dochodzi) są znikome. Potwierdzają to dziesiątki dużych badań prowadzonych w wielu renomowanych ośrodkach. Nie ma ani jednej pracy, która mówiłaby, że zagrożenie jest podobne. W związku z tym wrzucanie e-palaczy do kłębowiska z dymem tytoniowym zawierającym substancję rakotwórcze jest nieporozumieniem.
Opinie profesora Andrzeja Sobczaka podzielił dr nauk medycznych Tadeusz Zielonka z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego i Polskiego Towarzystwa Chorób Płuc: Powstaje pytanie dlaczego aprobujemy jedne formy terapii nikotynozastępczej, a inne nie. Warto w tym miejscu powiedzieć sobie szczerze, że skuteczność terapii nikotynozastępczej jest niewielka. Przynosi skuteczne efekty w zaledwie kilku procentach. Jeśli więc nawet tylko 7 proc. e-palaczy rzuca na stałe papierosy, możemy mówić o podobnych wynikach jak w przypadku gumy do żucia czy plastrów z nikotyną. Widzę więc tu problem dużej dysproporcji w podejściu do tych nowoczesnych form rzucania palenia.
Potrzeba szczegółowych badań
Trzeba jednak dodać, że badania o których mówi profesor Andrzej Sobczak, są krótkoterminowe, bo produkt jest nowy. A istotne są długoterminowe skutki używania e-papierosów. – Powinniśmy jak najszybciej podjąć rzetelne badania obserwujące użytkowników e–papierosów i w zależności od ich wyników podejmować dalsze decyzje – mówi dr Tadeusz Zielonka. Jego zdaniem, nie mając obiektywnych danych, możemy podejmować złe i pochopne decyzje. – Obserwujmy ich wpływ na zdrowie, a nie wylewajmy dziecka z kąpielą. Byłbym ostrożny z ustawowymi bardzo restrykcyjnymi postanowieniami – stwierdza dr Zielonka.
Prof. dr hab. med. Wojciech Hanke, zastępca dyrektora ds. naukowych Instytutu Medycyny Pracy w Łodzi i konsultant krajowy w dziedzinie zdrowia środowiskowego, jednoznacznie zgodził się z pozostałymi uczestnikami debaty, że nie ma powodów żeby użytkowników e-papierosów wpychać do pomieszczeń, gdzie palony jest tytoń i wisi rakotwórczy dym. Jego zdaniem należy zrobić wszystko, aby e-papierosy stawały się formą przejściową pomagającą w rzucaniu palenia, a nie czymś, co będzie zamiast papierosów konwencjonalnych. Zgodził się z tym profesor Andrzej Sobczak, który wyraźnie stwierdził, że na razie trudno powiedzieć, jakie będą długofalowe skutki inhalacji substancji bazowych na płuca. Trzeba ten proces skutecznie zbadać – stwierdził prof. Sobczak.
Dr Tadeusz Zielonka przyznał, że środowisko medyczne nie powinno jednoznacznie popierać e-papierosów. – Korzystanie z nich nie emituje co prawda rakotwórczych substancji smolistych, ale zastosowana nikotyna, jak wiemy od lat, jest szkodliwa. – stwierdził dr Zielonka. Jego zdaniem w tych projektach politycy idą jednak za daleko i niechcący mogą wyrządzić wiele szkód e-palaczom. – Nie ma bowiem żadnej wątpliwości, że mniej szkodzą one otoczeniu. Wiemy przecież, jak szkodliwe jest bierne palenie i co może oznaczać zmuszanie e-palaczy do narażania się na nowotwory i choroby serca – mówił podczas debaty dr Zielonka.