Mieszkający pod Ufą Leonid Czeremazow odwoził łodzią do lekarza swoją półtoraroczną wnuczkę, która nagle źle się poczuła.

Okolice stolicy Baszkirii zostały zalane wodami rzeki Biełaj, która oddziela od miasta wioskę Kozarez w której mieszka Czeremazow. Ponieważ jeszcze na dodatek zepsuł się prom, który powinien w czasie powodzi przewozić mieszkańców, mężczyzna postanowił odwieźć dziewczynkę swoją motorową łódką.

Jednak wracając do domu został zatrzymany przez patrol Rosrybnadzoru (państwowej inspekcji nadzorującej połowy w zbiornikach wodnych) i ukarany grzywną. Ponieważ obecnie trwa tarło ryb po rzece można pływać tylko w łodziach wiosłowych (niezależnie od tego czy wylała ona z brzegów czy nie). Tymczasem troskliwy dziadek płynął motorówką. Ukarano go, mimo iż w łodzi nie znaleziono żadnych sieci ani wędek. Wcześniej również zatrzymywali go inspektorzy, gdyż z powodu powodzi pływał łodzią do najbliższego sklepu po chleb, ale nigdy go jeszcze nie ukarano.

- Przed powodzią byli u nas we wsi inspektorzy z ministerstwa ds. sytuacji nadzwyczajnych i chwalili, że jest łódka, jest „pływający środek transportu". A teraz dostałem dwa tysiące rubli grzywny (ok. 35 dolarów) – poskarżył się Czeremazow portalowi „Ufatime.ru".