Do końca tegorocznych rozliczeń PIT jeszcze dwa tygodnie. To nerwowe chwile dla władz metropolii. Jeśli powiodą się ich akcje zachęcające do składania zeznań podatkowych w miejscu zamieszkania, to tak jak w poprzednich latach zyskają od kilku do nawet ponad 20 tys. nowych podatników. A wraz z nimi do miejskich budżetów spłyną miliony złotych.
PIT do przedszkola
Z pięciu najludniejszych polskich metropolii największe możliwości łowienia podatników ma stolica. Miasto oficjalnie liczy 1,7 mln mieszkańców, ale liczbę osób niezameldowanych, które nie rozliczają tu PIT, szacuje się nawet na ponad milion.
By skłonić ich do rozliczenia się z podatku w stolicy, warszawski ratusz bombarduje hasłami umieszczonymi m.in. na plakatach w komunikacji miejskiej. W tym roku hasłem jest „Warszawiak to nie epitet" z wyróżnionymi kolorem literami „pit". Na plakatach są też dopiski, m.in. „Nie bądź warszawiakiem tylko z nazwy, zainwestuj w swoje miasto".
Ratusz łączy to jednak z metodą kija i marchewki. Ktoś, kto nie składa PIT w stolicy, nie dostanie np. Karty Warszawiaka, a to oznacza, że zapłaci drożej za bilety w metrze, autobusie czy tramwaju.
Za to rodzice, którzy rozliczą się na miejscu, otrzymają dodatkowe punkty przy zapisywaniu dzieci do przedszkoli i żłobków. – Myślę, że właśnie to szczególnie zachęca do płacenia PIT w stolicy. Dzięki temu odnotowaliśmy skokowy wzrost liczby podatników – tłumaczy Agnieszka Kłąb, rzecznik ratusza.