Na poczcie przy sortowaniu paczek, produkcji okien, mebli i remontach, a także jako kucharze w restauracjach czy opiekunowie w hospicjach – to niektóre z setek miejsc i zawodów, w jakich obecnie pracują więźniowie.
– Na tle innych krajów skuteczność zatrudniania skazanych jest stosunkowo wysoka. Pozytywnie oceniamy wysiłki Służby Więziennej w celu utrzymania i zdobycia nowych miejsc pracy dla skazanych – mówi „Rzeczpospolitej" Krzysztof Kwiatkowski, prezes NIK. Izba zbadała zatrudnienie w latach 2014 – marzec 2016 r., kontrolując Centralny Zarząd Służby Więziennej, sześć okręgowych inspektoratów i 12 zakładów karnych i aresztów.
Na 72 tys. przebywających w tym czasie za kratami pracę odpłatną lub nie miało ok. 25 tys., czyli co trzeci. Według nowych danych pracujących więźniów jest już więcej.
– Na koniec lutego zatrudnienie miało 30,6 tys. osadzonych, czyli 42 proc. wszystkich – mówi Elżbieta Krakowska, rzeczniczka dyrektora generalnego Służby Więziennej.
Postulat, by więźniowie nie pozostawali tylko na garnuszku państwa, jest aktualny od lat. Z wykonaniem było różnie. W latach 2011–2012 rynek pracy odpłatnej dla skazanych się załamał przez przepisy nakazujące płacić im 100 proc. minimalnego wynagrodzenia, a nie jak wcześniej połowę (zmianę nakazał TK). Pracodawcy rezygnowali z więźniów (zatrudnienie z 17 tys. w 2010 r. spadło do 9 tys. w 2012 r.). Straty udało się odrobić.