Manifa, czyli pomieszanie z poplątaniem

Rozmowa: Małgorzata Terlikowska, filozof, publicystka

Publikacja: 06.03.2016 18:27

Manifa, czyli pomieszanie z poplątaniem

Foto: materiały prasowe

Rz: Ulicami polskich miast przeszły w niedzielę manify. Największe zainteresowanie wzbudził stołeczny marsz, szczególnie jego hasło. Pofatygowała się pani na manifę w obronie życia?

Małgorzata Terlikowska: Nie, bo to była żadna manifa w obronie życia, tylko manifa walcząca o aborcję, która z definicji jest sprzeczna z obroną jakiegokolwiek życia! To nie moja bajka. Nie mieści mi się w głowie, że manify, które walczą o zabijanie dzieci, kreują się na imprezę prorodzinną. Zapraszane są na nią także dzieci: te, którym dano szansę się urodzić. I dzieci te mają walczyć o legalne zabijanie swoich braci i sióstr. To zupełne pomieszanie z poplątaniem!

Dlaczego co roku w okolicach 8 marca kobiety o lewicowych poglądach wychodzą świętować Dzień Kobiet, a kobiety o konserwatywnych poglądach zostają w domach?

Feministki twierdzą, że walczą o prawa kobiet. Pytanie: których kobiet? Bo nie wszystkich. Konserwatystki naprawdę nie muszą krzyczeć na całe gardło, że są kobietami i mają prawa. Bo mają. Sensem naszego życia nie jest walka o aborcję. My z tym nie mamy problemu, bo nie postrzegamy dzieci jako agresorów, tylko jako dar. Całe nasze życie kręci się wokół istoty kobiecości, a tą jest możliwość dawania życia.

Feministki jednak walczą o to, by kobiety miały wybór, by nie musiały tylko siedzieć w domu z dziećmi.

Ależ my dokonałyśmy wyboru! A że sprzecznego z wizją feministek, to już ich problem. Albo walczymy o wolność wyboru i szanujemy każdy wybór, albo niech feministki jasno powiedzą, że liczy się tylko ten wybór, który one preferują.

Konserwatystki nie mają żadnych postulatów, które mogłyby wciągnąć na sztandary?

Jest ich mnóstwo. Warto byłoby docenić pracę matek, by kobieta, która wychowuje kilkoro dzieci, miała zagwarantowaną przez państwo emeryturę, by miała zapewnione choćby składki na ubezpieczenie. Wychowanie dzieci to nie jest nasza fanaberia, ale konkretna praca, którą wykonujemy także na rzecz całego społeczeństwa.

To dlaczego nie wyjdą panie – tak jak feministki – na ulice?

Ależ my mamy swoje marsze, choćby Marsze dla Życia i Rodziny, które w całej Polsce gromadzą wiele tysięcy osób. Jesteśmy obecne w mediach, słychać nasz głos. Konserwatywne kobiety nie są mniej aktywne od feministek i wcale nie siedzą w domu z założonymi rękami.

Rz: Ulicami polskich miast przeszły w niedzielę manify. Największe zainteresowanie wzbudził stołeczny marsz, szczególnie jego hasło. Pofatygowała się pani na manifę w obronie życia?

Małgorzata Terlikowska: Nie, bo to była żadna manifa w obronie życia, tylko manifa walcząca o aborcję, która z definicji jest sprzeczna z obroną jakiegokolwiek życia! To nie moja bajka. Nie mieści mi się w głowie, że manify, które walczą o zabijanie dzieci, kreują się na imprezę prorodzinną. Zapraszane są na nią także dzieci: te, którym dano szansę się urodzić. I dzieci te mają walczyć o legalne zabijanie swoich braci i sióstr. To zupełne pomieszanie z poplątaniem!

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Społeczeństwo
Poznań: W bibliotece odkryto 27 woluminów z prywatnych zbiorów braci Grimm
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Społeczeństwo
Budowa S1 opóźniona o niemal rok. Powodem ślady osadnictwa sprzed 10 tys. lat
Społeczeństwo
Warszawa: Aktywiści grupy Ostatnie Pokolenie przykleili się do asfaltu w centrum
Społeczeństwo
Afera Collegium Humanum. Wątpliwy doktorat Pawła Cz.
Społeczeństwo
Cudzoziemka urodziła dziecko przy polsko-białoruskiej granicy. Trafiła do szpitala