Jak informuje wprost.pl, Bartosz Bogusz pochodzi z Lublina, ale od kilku lat mieszka i pracuje w mieście Reading w Wielkiej Brytanii.
W nocy z 15 na 16 maja wybuchł pożar. Polak, który zorientował się, że w domu jego sąsiadów dzieje się coś niepokojącego, bez zastanowienia ruszył im z pomocą.
– W pierwszej chwili pomyślałem, że to fałszywy alarm, ponieważ zdarzają się takie sytuacje, że na przykład przez zapalonego papierosa syrena się uruchomi - powiedział Bartosz Bogusz w rozmowie z „Dziennik Wschodni”. - Później jednak usłyszałem krzyki. Dobiegały zza ściany. Kiedy wyjrzałem przez okno poczułem dym. Był bardzo gryzący. Zobaczyłem też naszą sąsiadkę - dodał.
Mężczyzna poprosił swoją przyjaciółkę, aby wezwała straż pożarną, a sam pobiegł do domu sąsiadów. Ze względu na to, że nie miał drabiny, powiedział sąsiadce, że będzie łapał po kolei jej dzieci, które ta ma wyrzucać przez okno. Choć początkowo kobieta się wahała, w końcu przekazała mężczyźnie najmłodsze, 6-miesięczne dziecko. Bogusz podał niemowlę swojej przyjaciółce i dalej ratował przekazywane przez okno dzieci. Matka dzieci skoczyła na kanapę, którą przyniósł mężczyzna.
O sprawie napisali lokalni dziennikarze. Między innymi na łamach „The Sun” pojawił się artykuł o jego bohaterskiej postawie.