Hartwich mówiła, że decyzję o zawieszeniu protestu protestujący podjęli po tym, "jak zostali potraktowani przez marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego" i zaczęli "obawiać się o swoje zdrowie i życie, a przede wszystkim zdrowie i życie swoich dzieci".
- Do wiadomości Jarosława Kaczyńskiego: Dalej Adrianowi (Glince - to jeden z dorosłych protestujących w Sejmie) nie starcza na buty. Ale te, które ma na sobie dostał w Sejmie od dobrych ludzi, od posłanek - dodała.
Następnie Hartwich przeczytała oświadczenie, w którym była mowa o "40 dniach ciągłych upokorzeń, ciągłej pogardy ze strony rządzących". - Obecny rząd nie jest zdolny do dialogu. Państwo nakazuje niepełnosprawnym żyć za niecałe 900 złotych - mówiła. - Nigdy nie zrozumiemy, że obecna władza nie chciała pomóc najsłabszej grupie społecznej. Przedstawiliśmy cztery kompromisy, zabrakło dobrej woli - przekonywała Hartwich.
Jako sukces protestujących Hartwich wskazała, że udało się sprawić, iż "problem niepełnosprawności stał się w Polsce tematem numer jeden". - Mamy nadzieję, że na stałe zagości w debacie publicznej - dodała.
Hartwich przypominała też, że rząd zrealizował jeden z postulatów protestujących - zrównał rentę socjalną z minimalną rentą. Wypomniała jednocześnie rządowi, że przed protestem Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej przekonywało, że taki postulat jest niemożliwy do zrealizowania.