49-letni Constantinos Filippidis zaginął 7 lutego. Władze stanu Nowy Jork prowadziły poszukiwania, jednak nie przyniosły one efektu.
We wtorek Filippidis zadzwonił na pogotowie z lotniska w Sacramento i powiedział, że jest poszukiwaną osobą.
Jak doszło do tego, że narciarz znalazł się na zachodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych? Jak sam przyznaje, niewiele pamięta. Prawdopodobnie doznał urazu głowy, ale nie wie, czy został uderzony, czy był to wypadek.
Gdy odebrano go z lotniska w Sacramento wciąż miał na siebie zimowe buty i kurtkę narciarską, a w ręku trzymał kask. Na pierwszy rzut oka widać było, że jest zdezorientowany.
W rozmowie z policją powiedział, że przypomina sobie ciężarówkę, którą podróżował, jednak to jedyny szczegół, który pamięta.