Mężczyzna udowodonił przed sądem, że jego religią jest wolność

Obywatel Australii, który - mimo obowiązującego w tym kraju przymusu wyborczego - nie wziął udziału w wyborach federalnych w 2016 roku, przed sądem udowodnił, że miał do tego prawo, ponieważ jest wyznawcą wolności.

Aktualizacja: 21.12.2017 14:09 Publikacja: 21.12.2017 08:34

Mężczyzna udowodonił przed sądem, że jego religią jest wolność

Foto: stock.adobe.com

Australia jest jednym z 12 państw świata, w których głosowanie jest obowiązkowe, a za uchylanie się od tego obowiązku grożą konsekwencje prawne (w Australii jest to niewysoka grzywna).

Adam Easton z Nowej Południowej Walii uznał jednak, że w jego przypadku kara się nie należy, co postanowił udowodnić przed sądem. Mężczyzna wyjaśnił, że gdyby wbrew sobie zagłosował poczułby się "moralnie zdeprawowany".

Australijczyk powołał się na przepisy wyborcze, które stanowią, że od obowiązku głosowania mogą być zwolnione osoby, w przypadku których udział w wyborach byłby niezgodny z wyznawaną przez nich religią.

Easton, który, jak sam podkreśla jest agnostykiem, przekonywał sędziego, że wierzy w wolność - ideologię, która kształtuje jego poglądy i jest fundamentem wyznawanych przez niego wartości.

Sędzia David Heilpern przychylił się do jego argumentacji. To pierwszy przypadek, w którym wyborca został zwolniony z obowiązku głosowania w oparciu o przepis mówiący o sprzeczności aktu głosowania z wierzeniami religijnymi.

Sędzia podkreślił, że Easton dowiódł przed sądem, że głosowanie miałoby niekorzystny wpływ na jego system wartości moralnych.

Początkowo Easton tłumaczył przedstawicielom Australijskiej Komisji Wyborczej, że nie oddał głosu, ponieważ nie znalazł na listach kandydata, na którego mógłby zagłosować.

- Jednakże całość dowodów przedstawionych przez oskarżonego przedstawia głębsze, bardziej filozoficzne źródła sprzeciwu - podkreślił sędzia.

Jak podkreślił sędzia powody, dla których Easton nie wziął udziału w wyborach są związane z jego wiarą, mimo że nie jest to wiara religijna.

Australia jest jednym z 12 państw świata, w których głosowanie jest obowiązkowe, a za uchylanie się od tego obowiązku grożą konsekwencje prawne (w Australii jest to niewysoka grzywna).

Adam Easton z Nowej Południowej Walii uznał jednak, że w jego przypadku kara się nie należy, co postanowił udowodnić przed sądem. Mężczyzna wyjaśnił, że gdyby wbrew sobie zagłosował poczułby się "moralnie zdeprawowany".

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Społeczeństwo
Wielka Brytania zwróci cztery włócznie potomkom rdzennych mieszkańców Australii
Społeczeństwo
Pomarańczowe niebo nad Grecją. "Pył może być niebezpieczny"
Społeczeństwo
Sąd pozwolił na eutanazję, choć prawo jej zakazuje. Pierwszy taki przypadek
Społeczeństwo
Hipopotam okazał się samicą. Przez lata ZOO myślało, że jest samcem
Społeczeństwo
Demonstracje przeciw Izraelowi w USA. Protestują uniwersytety