Rodzice początkowo twierdzili, że ich dziecko o imieniu Maëlyne straciło przytomność po wypiciu kieliszka różowego wina, pozostawionego przez gościa w ich domu w Champagné na zachód od Paryża.

Lekarze szybko rozprawili się z tymi tłumaczeniami, znajdując w organizmie dziewczynki toksyczną dawkę leków przypisywanych zwykle dorosłym osobom cierpiącym na depresję. Śledczy odkryli później ślady tych samych leków w butelce drugiej córki pary, która w chwili śmierci Maëlyne miała trzy lata.

Policja podejrzewa, że 27-letnia matka i 43-letni ojciec podawali dzieciom leki, by powstrzymać ich płacz i położyć spać.

Para, która odrzuca oskarżenia, w poniedziałek stanęła przed sądem w Le Mans, oskarżona o podawanie niebezpiecznych substancji, które doprowadziły do śmierci, ale bez intencji zabicia dzieci.